XXVI

469 14 10
                                    

Jak zwykle obudził mnie dzwoniący budzik o godzinie 7:30. Dzisiaj wtorek co oznacza, że jeszcze tylko pieprzone trzy dni tego cyrku. Serio nie mam nic do osób z mojej szkoły i naprawdę nie lubię mojego ogólniaka ale kurwa to jakiś nie śmieszny żart.

Wczorajsza impreza skończyła się przed północą co oznacza, że pewnie cała nasza czwórka będzie wyglądała jak chodzące zombie.

Wygrzebałam się z łóżka i chwiejnym krokiem podeszłam do szafy. Nie miałam pomysłu co na siebie włożyć. Dzisiaj jest na prawdę ciepło bo termometr wskazuje 18° a pewnie dojdzie do trzydziestu.

Wybrałam żółtą koszulkę z jakimś obrazkiem i czarne spodenki. Wzięłam ze sobą ciuchy i udałam się na dół do łazienki.

Po wykąpaniu się i zrobieniu makijażu takiego jak zwykle ubrałam na siebie ciuchy i wróciłam do pokoju aby się spakować.

Mam dzisiaj tylko cztery lekcje więc Chwała Bogu. Mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Luke'a. Wzięłam urządzenie do ręki i odebrałam.

L: Hej piękna jedziesz ze mną do szkoły?
M: Jasne, o której będziesz?
L: Pasi tak za dwadzieścia minut?
M: Jasne to czekam
L: Pa - rozłączył się.

Zeszłam na dół aby zjeść jakieś szybkie śniadanie. Postawiłam na płatki. Po zjedzonym śniadaniu posprzątałam po sobie i spakowałam wodę do torby. Dziwne było to, że mamy nie ma w domu, a nie zostawiła nawet żadnej karteczki. Wybrałam do niej numer i zadzwoniłam. Po trzech sygnałach odebrała.

M: Mamo gdzie jesteś?
Mama: Wybacz Mia ale szef zadzwonił do mnie, że mam przyjść za ciocie Emmę do pracy.
M: Czyli kiedy wracasz?
Mama: Nad ranem bo jestem na całej zmianie.
M: Okej to pa - rozłączyłam się.

Pod mój dom zajechał Luke. Wyszłam z domu uprzednio gąszac wszystkie światła i zamykając drzwi.

- Ładnie dziś wyglądasz - uśmiechnął się.

- Dziękuję - oddałam uśmiech.

- O której dziś kończysz? - spytał.

- O dwunastej a ty? - zapięłam pas.

- O szesnastej bo mam trening wpadniesz? - spytał zerkając lekko na mnie.

- Luke to mój jedyny dzień kiedy mam cztery lekcje - wyjąkałam.

- Do Matt'a jakoś chodziłaś - oburzył się.

- To była inna sprawa - wywróciłam oczami.

- Rozumiem - powiedział. Przez resztę drogi nie odzywał się. Czy ten czubek naprawdę obraził się na mnie o to, że nie przyjdę na ten pieprzony trening?

Gdy dojechaliśmy pod szkołę naprawdę miałam dość tej niezręcznej ciszy.

- Boże Luke! - krzyknęłam w jego stronę trzaskając drzwiami.

- Boże Mia! - zaśmiał się - co chcesz pajacu? - spytał zamykając auto z pilota.

- Nie obraziłeś się? - spytałam z szeroko otwartymi oczami.

- Nie czemu? - spytał poprawiając plecak.

- Myślałam, że się obraziłeś o ten trening - powiedziałam doganiając go.

- Luzik maleńka nie jesteś jedyną, o którą o to poproszę - uśmiechnął się i poszedł w stronę swoich znajomych.

A mnie coś zabolało w serduszku. Czy traktuje mnie tak jak te swoje dziunie? O nie nie tak się bawić nie będę!

(NIE) Chcę Cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz