XXIX

416 16 1
                                    

Wkońcu upragniona 18-nastka. Tyle czekania, przygotowań i wkońcu jest. Mamy godzinę szesnastą co oznacza, że zostały tylko trzy godziny.

Na moich portalach społecznościowych od samego rana przychodzą życzenia.

Za chwilę przychodzi do mnie Sall aby zrobić mi obiecany makijaż, a włosami zajmie się Julia.

Z tego powodu, że kilka osób nie potwierdziło przybycia zmieniłam ich na rodzeństwo Adama, ponieważ przez ostatnie dni stali się dla mnie jak rodzina i spędzamy naprawde sporo czasu.

- Mia, Luke przyszedł - krzyknęła moja mama z dołu. Bardzo zdziwiona zeszłam na dół.

- Coś się stało, że przyszedłeś? - zapytałam.

- Chciałem z tobą pogadać - odpowiedział. Miał strasznie spuchnięte i czerwone oczy. Poszliśmy do mnie do pokoju.

- No co się dzieje? - spytałam zamykając drzwi od pomieszczenia.

- Chciałbym cię przeprosić - powiedział - za tego Adama i ogólnie za moje zachowanie przez ostanie miesiące - spojrzał na mnie.

- Nagle przeprasz? - zaśmiałam się - jeszcze jakieś pół roku temu żyliśmy sobą, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od małego. Zniszczyłeś to wszystko choć tak naprawdę niczym nie zawiniłam. Chciałam po prostu być szczęśliwa Luke - powiedziałam.

- Wiem Mia ale zrozum, że nie mogłem patrzeć jak Matt mi cię zabiera. Odstawiłaś mnie na bok. Przestałaś się odzywać, spędzaliśmy coraz mniej czasu - wytarł łzę z policzka - czułem się tak w chuj nie potrzebny w twoim życiu - wyszeptał.

- Nie robiłam tak wcale - powiedziałam i usiadłam na łóżku.

- Nie? - spojrzał na mnie z żalem - a pamiętasz jak zmarł mi ojciec? Nawet nie miałaś czasu przyjść do mnie i mnie wesprzeć albo chociaż spytać się co u mnie - pociągnął nosem - zrobiłaś ze mnie najgorszego skurwiela choć tak naprawdę to przez ciebie straciliśmy tą więź - popłakał się a ja razem z nim.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo zaślepiona byłam w Matta. Nie byłam przy Luke'u kiedy najbardziej mnie potrzebował.

- Byłem, jestem i zapewne będę zakochany w tobie po uszy. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię kocham - spojrzał na mnie - od trzynastego roku życia kiedy się pierwszy raz pocałowaliśmy starałem się o ciebie, żebyś chociaż pomyślała jak to fajnie było by być razem - zaśmiał się - nie umiem pokochać żadnej dziewczyny, a gdy widzę ciebie z jakimiś chłopakiem rozpierdala mnie od środka - powiedział - widzimy się o dziewiętnastej - wyszedł z pokoju.

Zamarłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie wiedziałam czy mam zacząć krzyczeć czy może pobiec za nim.

Fakt, też coś do niego czuję ale nie umiem określić tego co to jest. Poczekam na Sall napewno mi coś doradzi.

17:00

Sally przyszła do mnie jakieś pół godziny temu. Opowiedziałam jej całą sytuację a ta nie mogła uwierzyć w słowa Luke'a. Widać, że się trochę zdenerwowała.

- Mała nie psuj sobie dnia takim czymś - powiedziała pudrując mi twarz.

- Nie wiem jak go przeprosić za to wszystko - westchnęłam.

- Daj trochę czasu mu a przede wszystkim sobie - uśmiechnęła się czule.

- Może masz rację - oddałam lekki uśmiech.

Po jakiejś godzinie skończyła mnie malować. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego fajnego efektu końcowego.

Teraz czekam tylko na Julię i jestem gotowa. Oby dzisiaj wszystko poszło po mojej myśli.

19:00

Jestem już na sali i pierwsi goście zaczęli się schodzić. Ja natomiast odbierałam prezenty i przyjmowałam ciepłe życzenia. Ostatnią osobą, która przekroczyła próg sali był Luke.

Szedł w moją stronę z różowa torebeczką oraz ciepłym i szerokim uśmiechem.

- No maleńka - zaśmiał się - masz wkońcu te osiemnaście - przytulił mnie - życzę ci dużo uśmiechu, wiele radosnych chwil i spełnienia wszystkich marzeń, a tu mam coś dla ciebie - podał mi torebkę.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się - Mogę ją otworzyć? - spytałam.

- Pewnie - odpowiedział.

Wyjęłam z opakowania różowe pudełko z firmy Apart. Zakryłam usta ręką gdy tylko otworzyłam pudełeczko. Był tam złoty łańcuszek z literkami M&L. Przytuliłam go mocno.

- Mam nadzieję, że ci się podoba - uśmiechnął się.

- Jeszcze pytasz - zaśmiałam się - chodź idziemy.

Poszliśmy na środek sali gdzie zebrali się wszyscy goście. Każdy trzymał w ręku szampana. Zostało zaśpiewane pierwsze sto lat.

Po skończeniu podeszłam do DJ i poprosiłam o mikrofon.

- Na samym początku chciałabym wszystkim podziękować za przybycie. Wiele dla mnie znaczy świętowanie tego wydarzenia w gronie najważniejszych dla mnie osób. Dziękuję również mojej mamie bo gdyby nie ona impreza by pewnie się nie udała - uśmiechnęłam się ciepło w jej kierunku - życzę wszystkim miłej zabawy.

Oddałam mikrofon i zajęłam swoje miejsce przy stoliku. Przy moim stoliku siedzieli moi przyjaciele. Po mojej prawej stronie siedział Luke, Sall, Chris i Justin natomiast po lewej Adam, Mark, Julia, Alan i Otis.

Cieszę się, że jak narazie nikt się o nic nie wykłóca.

22:00

Impreza rozkręciła się w najlepsze. Obecnie tańczę z Lukiem do piosenki Michaela Jacksona - You are not alone.
Piosenka jest spokojna co oznacza, że mogę z nim pogadać na temat dzisiejszej rozmowy.

- Ślicznie dziś wyglądasz - powiesział.

- Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem - Luke przepraszam za to co zrobiłam.

- Ale co? - spojrzał na mnie rozkojarzony.

- Za to, że zniszczyłam naszą relacje - odpowiedziałam.

- Daj dzisiaj spokój - uśmiechnął się - pogadamy o tym w mniej szczególnym dla mnie dniu.

- No dobrze - westchnęłam.

Nie zdążyłam się obejrzeć a była już północ. Czas na tej imprezie leci naprawdę strasznie szybko.

Nadszedł czas tak zwanych Osiemnastu Pasów. Postanowiłam, że wykonają je moi przyjaciele oraz rodzina.

Zaczął Luke.

- No kochana, strzelę ci sama wiesz za co - zaśmiał się. Wyjął pasek ze swoich spodni i zamachnął się. Ku mojemu ździwieniu nie było mocno. Następna była Sally, która naprawdę mocno mi przyjebała. Po niej był Chris, na szczęście mnie oszczędził.

Reszta nie zrobiła większego szału.

********
ZOSTAW GWIAZDE

nie długo dalsza część osiemnastki

(NIE) Chcę Cię nienawidzićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz