Veronica wygląda jakby właśnie zobaczyła ducha. Jej śniada cera wydawała się teraz wyblakła i bez życia, oczy lśniły, jakby od długiego czasu zmagała się z wyniszczającą chorobą. Bez udziału świadomości kręciła głową z jednej na drugą stronę, skupiała wzrok jedynie na moment, by następnie znów wpaśc w dziwny trans.
Złapała spojrzenie swojej dziewczyny. Było równie roztrzęsione jak jej własne.
Axca wyglądała niewiele lepiej. Wypuściła drżący oddech i z męczeńskim westchnieniem opadła na kanapę.
Wbiła wzrok w sufit; nie potrafiła spojrzeć w oczy Lance'owi, a już napewno nie Keithowi, który niemal nie mrugając, wpatrywał się w obydwie dziewczyny w olbrzymim skupieniu.Chrząknął delikatnie, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę. Udało sie połowicznie – Veronica nagle odkryła coś niezwykle fascynującego w swoich paznokciach. Keith wiercił się i pocił: po opowiedzeniu swojej historii po raz wtóry Veronica i Axca zamiast okazać radość dla „sukcesu brata", zamilkły a na ich twarzach odmalowało się najczystsze przerażenie, czym wprawiły obydwóch chłopców w nerwową konsternację.
– Ver? – Lance zdecydował się przełamać krępującą ich wszystkich ciszę. Keith spojrzał na niego z ulgą - nienawidził takich sytuacji i w cale nie potrafił się w nich odnajdować. Lance za to może i nie znajdował się w swoim naturalnym środowisku i nie czuł się jak ryba w wodzie, prowadząc nerwowe i tajemnicze konwersacje z bliskimi, lecz zdecydowanie szło mu lepiej niż Koreańczykowi. – Skąd u ciebie taka reakcja? Nie cieszysz się?
Veronica na moment odzyskała rezon i zgromiła brata spojrzeniem ciemnych oczu spod uniesionych brwi.
Nim zdołała otworzyć usta, Axca schwycila ją za rękę i ścisnęła porozumiewawczo.Lance miał ochotę krzyczeć z frustracji. Chciał siłą wydrzeć z siostry informacje, które tak usilnie w sobie trzymała, a które zdawały się mieć tak olbrzymie znaczenie, że aż bała się mu je zdradzić.
– Keith, czy James, o którym wspominałeś, nazywa się James Griffin? – Axca przycisnęła kurczowo poduszkę do piersi i bawiła się frędzelkami noszonej przez siebie białej koszulki. Wyglądała równie niepewnie, jak niepewnie brzmiał jej głos.
Lance zadrżał, przeczuwając kłopoty. Keith w tym samym momencie skinął głową.
– Tak.
– Wysoki, szatyn, ma...
Veronica uniosła dłoń, przerywając czarnowłosej i wypuściła spomiędzy warg krotki jęk. Czuła się okropnie i niekoniecznie słusznie przypisywała sobie i Axcie sporą cześć winy za to, co spotkało Koreańczyka. Na przemian otwierała usta, gdy co rusz przybywało i brakło jej odwagi, by wyznać chłopakowi prawdę.
– Keith, obawiam się, ze wraz z Axcą ponosimy w pewnym stopniu winę za to, co cię spotkało – Jej głos był cichy, Latynoska najchętniej wtopiłaby się w kanapę, aż skryłyby ją ciężkie poduszki i cały świat by o niej zapomniał. Nie mogła jednak pozwolić sobie na ten luksus. Wpierw musiała zrzucić z barków ciężar winy, ktory przytłoczył ją zbyt znienacka, by mogła sobie z nim poradzić.
Koreańczyk puścił wcześniej chwyconą dłoń Latynosa i w zamyśleniu objął podwinięte pod brodę kolana.
– Nie rozumiem... – wciął Lance, lecz Keith uciszył go niemal natychmiast.
– Nie teraz, Lance. Daj jej powiedzieć.
Veronica uśmiechnęła się sztucznie; zdecydowanie wolałaby teraz posłuchać długiej tyrady młodszego brata niż przyznać się do błędu, o istnieniu którego nie zdawała sobie dotąd sprawy.
CZYTASZ
Don't leave ||KLANCE
Fanfiction- Straciłeś kiedyś przyjaciela? - zapytał z nosem czerwonym od płaczu. Starszy chłopak zastanowił się i pokiwał głową. - Pamiętasz, jak Matt uciekł z domu? Nie znałem wtedy twojego brata, więc bardzo odczułem jego zniknięcie. Zostałem całkiem sam...