Słaby punkt Alfy

5.5K 332 93
                                        

Axel

Trzeba wstać, eh ale jest tak ciepło i mięciutko w łóżeczku. Będę musiał obudzić Airi'ego bo tak trochę jego ramię mnie przygniata.

Otworzyłem oczy i zacząłem dźgać osobę obok.
- Airi wstawaj! Musimy już wstać!

Chwilę później wychylił się z pod pościeli, był tylko jeden malutki, malusieńki problemik, to nie był Airi, tylko ostro wkurzony Haine.

- Życie ci nie miłe gnoju! Nie mówił ci nikt nigdy, że gdy Alfa jest niewyspana, głodna, lub wkurzona to lepiej jej nie tykać!
- Po pierwsze nie wiedziałem, że to ty! Po drugie obudziłem cię tylko dlatego, że już dawno wzeszło słońce! A po trzecie...
- Jak to wzeszło słońce?! Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś! Wszyscy na mnie czekają!

Szybko się ubrał i wybiegł z namiotu , chwilę później jednak wrócił do namiotu.
- A ty? Rusz dupę bo na siniadanie nie zdążysz!
- Ja nie jestem głodny , a po za tym muszę się ubrać.
- Nie ma opcji osobiście cię przypilnuje abyś coś zjadł. Kto jak ,kto ale ty na siniadanie musisz iść.

- Zjem później obiad.
- O nie , albo się ubierzesz i pójdziesz teraz, albo cię wyniosę w takim stanie jak jesteś.
- Nie będziesz mi mówił co mogę, sam o tym decyduje!

Po chwili ciszy podszedł do mnie i przerzucił mnie przez ramię.
- A jednak pozwól, że zadecyduję za ciebie księżniczko.
- Postaw mnie na ziemię ty, ty tępy królu! Księżniczko?

Po drodze mijaliśmy kilka osób w sumie żadna jakoś bardzo się nami nie przyjęła, oprócz jednej.
- Haine postaw go na ziemi! Nie widzisz, że mu się to nie podoba?!

Nie podoba , to kwestia indywidualna , źle nie było ogólnie jest bardzo cieplutki ,no może nie tak jak kołderka ,ale jednak cieplutki.

- Ren to nie twoja sprawa! Więc z łaski swojej zajmij się swoimi żołnierzami,a nie w moich ingerujesz!

No może nie lubię zwisać głową w dół , ale chodzić też mi się nie chcę , więc darmowa teleportacja w inne miejsce nie brzmi źle , zresztą z tej wysokość trawy jeszcze nie oglądałem , więc czy aby na pewno od razu nie podoba?!

- Mam przekazać ci wiadomości od dowódcy, że mamy kierować się na wschodni front. Tam dołączymy do naszych.

- Pod granicę?! Ale będziemy tam za co najmniej tydzień!
- To nie moja decyzja. Musimy się dostosować.

A po za tym on jest naprawdę przyjemny do zwisania z niego, i o dziwo bardzo delikatny więc mi to nie przeszkadza, a jego zapach o mój Boże cudowny , mógł bym go wciągać całymi dniami gdyby tylko nie ten zapaszek potu.

- Ziemia do Axela! Jesteśmy! Śniadanie! Pamiętasz?
Wyłączyłeś się czy jak?
- A , tak śniadanie. A czy mógł byś mnie postawić na ziemię?
- Co szepczesz?
- Czy mógł byś mnie postawić na ziemię?
- Aaa jasne!

I w tym momencie wyląndowałem na ziemi!
- Kurwa! Czego nie rozumiesz w słowie POSTAWIĆ nie rzucić!
- Tak wyszło.
- Zaraz tak wyjdzie, że będziesz wykastrowany!
- Grozisz mi?!

- Nie, potulnie ostrzegam!
- Dobra chodzimy zjeść.

Dotarliśmy do miejsca, gdzie wczoraj rozpalone było ognisko. Jednak zamiast niego byli żołnierze którzy zajeli się śniadaniem.
Podeszliśmy do nich i otrzymaliśmy miseczkę malin, kubek wody, i bodajże owsiankę.

- Przepraszamy Alfo, że mamy tak ubogie śniadanie ale nic innego nie znaleźliśmy do jedzenia.
- Nic się nie stało chłopcy, bardzo dobrze sobie poradziliście, wasz dyżur został w stu procentach spełniony. Zobaczymy jak poradzą sobie następni.
Kto jeszcze nie szykował posiłku?

- Ale na wyprawie czy od rozpoczęcia służby w wojsku.
- Od rozpoczęcia.
- To został jeszcze...
- No mów na pewno dopilnuje aby to wykonali.
- Został jeszcze kapitan Ren, ty Alfo , Axel i Oliver. Oczywiście jeśli Alfa nie chcę to...
- Niech więc tak będzie, przygotujemy obiad.

O ,kurna ale skład mi się trafił. Myślę, że samobójstwo to lepsza opcja niż śmierć z ręki tej trójcy.

Razem z jedzeniem wymknołem się niezauważenie pod jakieś spore drzewo.

Odłożyłem jedzenie na bok, biorąc w ręce kubek z wodą, który opróżniłem w dość szybkim tęmpem jak na mnie.

Nagle ktoś do mnie podszedł.
- Mam cię! Myślałeś, że mi uciekniesz? Alfie?

Przysiadł koło mnie i zaczął jeść. Ja jednak niezbyt miałem ochotę na spożywanie posiłku po wczorajszym dniu.

Po chwili jednak poczułem coś zimnego przy moich ustach. Tia to był łyżka.
- No otwórz buzię.

No nie wytrzymałem.
- Co ty do cholery wyprawiasz?!
- Karmię cię, bo nie chcesz jeść!
- Bo nie mam ochoty!

- No , otwórz buzię. Za tatusia.
- Nie mam taty...
- To za mamusię?
- Mamy też nie mam.
- No to ,za mnie.
- Nie ma opcji jeszcze zwymiotuje.

Koniec końców i tak zjadłem trochę żeby się odczepił. Gdy ja jadłem owsiankę, zauważyłem, że jego wzrok był utkwiony w jedną rzecz. Patrzył się na moje uda. Czyli to jest jego słaby punkt.
- Chcesz te maliny?

W jego oczach zauważyłem nadzieję.
- Nie ,nie chcę.
- Kłamca.
- No dobra chcę.
- To poproś.
- Nie ma opcji!

- To sam je zjem.
- Dobra, czekaj. Proszę...

Wybuchłem śmiechem podając mu miseczkę z malinami.
- Taki duży Alfa a zachowuje się jak dziecko.
- Oj zamknij się już!

A więc to jest słaby punkt Alfy.

🎋🎋🎋🎋🎋🎋🎋🎋

Zapraszam również do czytania Amissy, której będę poświęcała narazie trochę więcej czasu.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
JotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz