"Nazywam się Axel Hiuga i jestem inny .W czasach gdzie zmiennokształtni dzielą się na trzy grupy Alfy,Bety i Omegi , a światem żądzą reguły zwane " Porządekiem wyższego" ,polegającym na uległość niższych ras w stosunku do tej najwyższej."
Ja natomia...
Trzeba wstać, eh ale jest tak ciepło i mięciutko w łóżeczku. Będę musiał obudzić Airi'ego bo tak trochę jego ramię mnie przygniata.
Otworzyłem oczy i zacząłem dźgać osobę obok. - Airi wstawaj! Musimy już wstać!
Chwilę później wychylił się z pod pościeli, był tylko jeden malutki, malusieńki problemik, to nie był Airi, tylko ostro wkurzony Haine.
- Życie ci nie miłe gnoju! Nie mówił ci nikt nigdy, że gdy Alfa jest niewyspana, głodna, lub wkurzona to lepiej jej nie tykać! - Po pierwsze nie wiedziałem, że to ty! Po drugie obudziłem cię tylko dlatego, że już dawno wzeszło słońce! A po trzecie... - Jak to wzeszło słońce?! Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś! Wszyscy na mnie czekają!
Szybko się ubrał i wybiegł z namiotu , chwilę później jednak wrócił do namiotu. - A ty? Rusz dupę bo na siniadanie nie zdążysz! - Ja nie jestem głodny , a po za tym muszę się ubrać. - Nie ma opcji osobiście cię przypilnuje abyś coś zjadł. Kto jak ,kto ale ty na siniadanie musisz iść.
- Zjem później obiad. - O nie , albo się ubierzesz i pójdziesz teraz, albo cię wyniosę w takim stanie jak jesteś. - Nie będziesz mi mówił co mogę, sam o tym decyduje!
Po chwili ciszy podszedł do mnie i przerzucił mnie przez ramię. - A jednak pozwól, że zadecyduję za ciebie księżniczko. - Postaw mnie na ziemię ty, ty tępy królu! Księżniczko?
Po drodze mijaliśmy kilka osób w sumie żadna jakoś bardzo się nami nie przyjęła, oprócz jednej. - Haine postaw go na ziemi! Nie widzisz, że mu się to nie podoba?!
Nie podoba , to kwestia indywidualna , źle nie było ogólnie jest bardzo cieplutki ,no może nie tak jak kołderka ,ale jednak cieplutki.
- Ren to nie twoja sprawa! Więc z łaski swojej zajmij się swoimi żołnierzami,a nie w moich ingerujesz!
No może nie lubię zwisać głową w dół , ale chodzić też mi się nie chcę , więc darmowa teleportacja w inne miejsce nie brzmi źle , zresztą z tej wysokość trawy jeszcze nie oglądałem , więc czy aby na pewno od razu nie podoba?!
- Mam przekazać ci wiadomości od dowódcy, że mamy kierować się na wschodni front. Tam dołączymy do naszych.
- Pod granicę?! Ale będziemy tam za co najmniej tydzień! - To nie moja decyzja. Musimy się dostosować.
A po za tym on jest naprawdę przyjemny do zwisania z niego, i o dziwo bardzo delikatny więc mi to nie przeszkadza, a jego zapach o mój Boże cudowny , mógł bym go wciągać całymi dniami gdyby tylko nie ten zapaszek potu.
- Ziemia do Axela! Jesteśmy! Śniadanie! Pamiętasz? Wyłączyłeś się czy jak? - A , tak śniadanie. A czy mógł byś mnie postawić na ziemię? - Co szepczesz? - Czy mógł byś mnie postawić na ziemię? - Aaa jasne!
I w tym momencie wyląndowałem na ziemi! - Kurwa! Czego nie rozumiesz w słowie POSTAWIĆ nie rzucić! - Tak wyszło. - Zaraz tak wyjdzie, że będziesz wykastrowany! - Grozisz mi?!
- Nie, potulnie ostrzegam! - Dobra chodzimy zjeść.
Dotarliśmy do miejsca, gdzie wczoraj rozpalone było ognisko. Jednak zamiast niego byli żołnierze którzy zajeli się śniadaniem. Podeszliśmy do nich i otrzymaliśmy miseczkę malin, kubek wody, i bodajże owsiankę.
- Przepraszamy Alfo, że mamy tak ubogie śniadanie ale nic innego nie znaleźliśmy do jedzenia. - Nic się nie stało chłopcy, bardzo dobrze sobie poradziliście, wasz dyżur został w stu procentach spełniony. Zobaczymy jak poradzą sobie następni. Kto jeszcze nie szykował posiłku?
- Ale na wyprawie czy od rozpoczęcia służby w wojsku. - Od rozpoczęcia. - To został jeszcze... - No mów na pewno dopilnuje aby to wykonali. - Został jeszcze kapitan Ren, ty Alfo , Axel i Oliver. Oczywiście jeśli Alfa nie chcę to... - Niech więc tak będzie, przygotujemy obiad.
O ,kurna ale skład mi się trafił. Myślę, że samobójstwo to lepsza opcja niż śmierć z ręki tej trójcy.
Razem z jedzeniem wymknołem się niezauważenie pod jakieś spore drzewo.
Odłożyłem jedzenie na bok, biorąc w ręce kubek z wodą, który opróżniłem w dość szybkim tęmpem jak na mnie.
Nagle ktoś do mnie podszedł. - Mam cię! Myślałeś, że mi uciekniesz? Alfie?
Przysiadł koło mnie i zaczął jeść. Ja jednak niezbyt miałem ochotę na spożywanie posiłku po wczorajszym dniu.
Po chwili jednak poczułem coś zimnego przy moich ustach. Tia to był łyżka. - No otwórz buzię.
No nie wytrzymałem. - Co ty do cholery wyprawiasz?! - Karmię cię, bo nie chcesz jeść! - Bo nie mam ochoty!
- No , otwórz buzię. Za tatusia. - Nie mam taty... - To za mamusię? - Mamy też nie mam. - No to ,za mnie. - Nie ma opcji jeszcze zwymiotuje.
Koniec końców i tak zjadłem trochę żeby się odczepił. Gdy ja jadłem owsiankę, zauważyłem, że jego wzrok był utkwiony w jedną rzecz. Patrzył się na moje uda. Czyli to jest jego słaby punkt. - Chcesz te maliny?
W jego oczach zauważyłem nadzieję. - Nie ,nie chcę. - Kłamca. - No dobra chcę. - To poproś. - Nie ma opcji!
- To sam je zjem. - Dobra, czekaj. Proszę...
Wybuchłem śmiechem podając mu miseczkę z malinami. - Taki duży Alfa a zachowuje się jak dziecko. - Oj zamknij się już!
A więc to jest słaby punkt Alfy.
🎋🎋🎋🎋🎋🎋🎋🎋
Zapraszam również do czytania Amissy, której będę poświęcała narazie trochę więcej czasu.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.