▸1◂

5.9K 237 337
                                    

03.09, wtorek

   Pierwszy dzień szkoły minął na zwykłym apelu i krótkim spotkaniu w klasach, więc nie miałem zbyt dużo wrażeń. Szkoła była ładna, ale widziałem ją już przy zanoszeniu papierów. Mojego wychowawcę też miałem okazję poznać wcześniej, to on przyjmował ode mnie kopię świadectwa i zaświadczenia o wynikach egzaminów. Widać było, że całkiem nie ogarniał, co powinien robić, bo aż jakaś nauczycielka musiała przyjść mu pomóc. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będzie moim wychowawcą, ale zapamiętałem go jako całkiem miłego człowieka. Podczas spotkania w klasie przypomniało mu się, że nie ma planu lekcji, więc zniknął gdzieś na pięć minut, a potem wrócił z nie naszym planem.

   Dzisiaj już miały się zacząć normalne lekcje (choć pewnie na początku większość i tak będzie polegała na przedstawieniu systemu oceniania i programu nauczania, przynajmniej tak było w gimnazjum). Czułem się lekko podekscytowany na myśl, że poznam moją nową klasę. Do tego stopnia, że nawet o piątej trzydzieści czułem się całkiem rozbudzony.

   Właśnie, była piąta trzydzieści. Gdy tylko zobaczyłem godzinę na wyświetlaczu, automatycznie zachciało mi się spać. Włączyłem latarkę. Nie chciałem zapalać światła na korytarzu, bo sypialnia moich rodziców miała szyby w drzwiach, a było za wcześnie, żeby ich budzić. Oświetliłem sobie drogę do drzwi wyjściowych, gdy nagle zobaczyłem przy nich jakąś postać. Nie przyjrzałem się, bo zaraz upuściłem telefon. Oczywiście upadł latarką do dołu i straciłem jedyne źródło światła. Zacząłem się trząść, ale spróbowałem zachować spokój. Schyliłem się po telefon, ale zanim zdążyłem go podnieść, lampa zaczęła świecić. Uniosłem głowę i zobaczyłem moją mamę.

   — Nie śpisz? — szepnąłem.

   Z jej perspektywy pewnie po prostu upuściłem telefon, ale i tak miałem ochotę zapaść się pod ziemię na myśl, jak się wystraszyłem całkiem bez powodu. Policzki zaczęły mnie piec. Mama opierała się o szafę, ubrana w kwiecisty szlafrok. Gdybym widział ją pierwszy raz, pewnie bym pomyślał, że się nie wyspała, ale dobrze wiedziałem, że te sińce pod oczami i poszarzała cera to u niej norma.

   — Nie — odparła normalnym głosem, nie siliła się na szept jak ja. — Chciałam zapalić, ale na dworze jest zimno.

   Wyjęła papierosa i go odpaliła, patrząc na mnie wymownie. Jakiś czas temu ustaliliśmy, że w domu obowiązuje zakaz palenia. Dotyczyło to właściwie tylko mamy, bo ja i Patrycja w teorii byliśmy za młodzi, a tata palił jedynie okazyjnie.

   — Jest wcześnie. — Postanowiłem nie komentować papierosa. — Nie możesz spać?

   Podszedłem bliżej drzwi i zacząłem zakładać buty. Busa miałem prawie o równej godzinie, więc szczególnie mi się nie spieszyło.

   — Melatonina mi się skończyła.

   — Kupić ci po szkole?

   Pokiwała głową. Od dłuższego czasu brała tabletki nasenne, bo budziła się w nocy przez koszmary. Nawet w tym momencie wydawała się być wystraszona, ale papieros powoli ją uspokajał. Poza tym moja mama często stwarzała fałszywe wrażenie wystraszonej. Szeroko otwarte oczy, przeszywający wzrok i zgarbiona postawa robiły swoje.

   — Idziesz już na przystanek? — zapytała.

   — Mam jeszcze pół godziny, więc nie muszę wychodzić od razu.

   — Wcześnie w chuj.

   — Dla mnie to nie problem, poszedłem wczoraj wcześniej spać — odparłem.

   Dobrze wiedziałem, do czego zmierza ta rozmowa — do krytykowania moich decyzji życiowych. Nie chciałem po raz setny wysłuchiwać tych samych kazań.

Chłopak z autobusuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz