Pov. Oh Sehun
Po krótkim spotkaniu zorganizowanym przez mojego szefa udałem się do swojego biura. Wiedziałem, że mogłem wrócić do domu, ale byłem świadomy tego, jak bardzo zaniedbałem pracę i, że powinienem dokończyć swoje zlecenia. Z wciąż śpiącą hybrydą na swoich rękach ruszyłem w kierunku windy, a dzięki niej dostałem się na najwyższe piętro, gdzie zmieściły się wszystkie biura najważniejszych osób w firmie. Mały kociak mruczał co chwila. Był bardzo uroczy, ale tylko wtedy kiedy śpi. Nadal mam szramy na policzku spowodowane jego pierwszym udrapaniem. Oczywiście później nie zachowywał się tak nieznośnie, aczkolwiek pierwsze wrażenie pozostawia po sobie ślad na długo. Otworzyłem łokciem drzwi do mojego biura, a zamknąłem je nogą. Nie chciałem budzić Luhana, więc delikatnie ułożyłem go na kanapie znajdującej się zaraz przy wejściu i przykryłem go kocem, który znalazłem w szafie. Przywiozłem go kiedyś tak na wszelki wypadek, ponieważ przez pewien okres mojego życia byłem pracoholikiem i dosłownie nie wychodziłem z budynku firmy. W tamtym momencie wstawałem po to by pracować. Jadłem tylko, kiedy musiałem i ograniczało się to do mocno sycących posiłków by nie musieć tracić czasu na jedzenie. Pamiętam, że ten okres nie utrzymywał się długo, ponieważ moi przyjaciele zdążyli zauważyć, że coś jest nie tak i zareagowali bardzo szybko i owocnie. Jestem im teraz za to bardzo wdzięczny, ponieważ gdyby nie oni możliwe, że leżałbym w szpitalu z przepracowania i wycieńczenia. Pogłaskałem Luhaba po głowie i cmoknąłem go w policzek odchodząc do swojego biurka. Usiadłem na potężnym, skórzanym fotelu i wyjąłem zalegające papiery z mojego biurka. Kątem oka jeszcze raz spojrzałam na Luhana. Teraz wiem, że nie będę mógł się poświęcać w stu procentach mojej pracy, ponieważ w domu będzie czekał na mnie mały, uroczy kociak, który potrzebuje opieki i mojej obecności. Czułem się potrzebny, a tego brakowało mi od bardzo bardzo dawna. Zakończyłem swoje krótkie przemyślenia. Zalogowałem się do systemu by rozpocząć swoją pracę. Tak bardzo wciągnąłem się w to co robię, że nie usłyszałem, gdy mój kociak już wstał. Ocknąłem się dopiero wtedy, kiedy poczułem szarpnięcie za mój rękaw. Spojrzałem w bok i okazało się, że maluch stał obok mnie przecierając swoje oczka. Wyglądał naprawdę uroczo.
-Co jest, Lulu?- zapytałem wyciągając ręce w jego stronę.
-Jestem głodny i chce mi się pić- poskarżył mi sie i wpadł wprost w moje ramiona wtulając się we mnie.
- Masz ochotę na coś konkretnego?- posadziłem go na swoich kolanach i owinąłem ramionami w pasie.
- Na to co jadłem rano- mruknął rozmarzony.
- Naleśniki?
- Tak, Hyung! Proszęę- wyglądał naprawdę słodko z iskierkami w oczach i błagalnym wzrokiem.
- Haha dobrze, Skarbie. Będą naleśniki- odstawiłem go z powrotem na ziemię i złapałem jego łapkę- Zejdziemy teraz na dół do jadalni, dobrze? Załóż kapturek i schowaj ogonek- pomogłem zrobić mu daną czynność. Nie chciałem by przypadkowy pracownik firmy zauważył jego odmienność i broń Boże zgłosił to na policję. Pojechaliśmy windą na dół. Była to pora lunchu, więc przy stołach spotkałem moich przyjaciół ze swoimi podopiecznymi. Jimin, J-hope i Jin siedzieli przy jednym stole, a reszta przy drugim.- Lu idź do swoich przyjaciół. Zaraz dostaniesz swoje naleśniki dobrze?
- Dobrze, Hyung- pocałował mnie w policzek i w podskokach ruszył do swoich rówieśników, a ja sam usiadłem ze swoimi znajomymi.
- Uuu Sehun widzę, że twój kotek już cię nie drapie- zasypiał się J-hope.
- Daj spokój, Hyung. Po prostu chyba to był gest obronny. Jest całkiem posłuszny- zamówiłam sobie kimchi i kazałem kelnerce przynieść naleśniki dla mojego chłopca.
- Możliwe. Każdy przeżył piekło i każdy z nich chce się jakoś bronić od kolejnego tego typu zdarzenia- powiedział Jin jedząc swój posiłek.
- Dokładnie. Gdzie Chanyeol?- zapytałem widząc brak najlepszego przyjaciela przy stole.
- Pojechał z Baekhyunem wcześniej do domu. Maluch źle się czuł.- Poinformował Jimin.
- Tak w ogóle jestem trochę zszokowany tym, że z zimnego i surowego mężczyzny jest w stanie tak bardzo zmienić się dla obcego chłopaka. Wcześniej nawet bym nie pomyślał o tym, że może tak się o kogoś martwić i uśmiechać patrząc na tą osobę.
- Masz rację. Chanyeol Hyung nigdy taki nie był, ale to chyba dobrze, prawda? Wydaje mi się, że właśnie brakowało mu osoby, której może poświęcić swój czas i którą może się zaopiekować.- Mężczyźni pokiwali głowami.
-A właśnie co do zmian to robimy sobie wszyscy 3 dni wolnego i zapraszam was na wycieczkę nad morze. Mam tam domek letniskowy i pomimo tego, że jest późna jesień to miejsce i tak ma swój urok. Sądzę, że powinniśmy się tam wybrać by lepiej poznać swoich nowych podopiecznych i po prostu spędzić miło czas. Co o tym myślicie?
- Jak dla mnie bomba- odpowiedział J-hope.
- Jak dla mnie też. Takie wakacje przydadzą się nam wszystkim.
- Macie rację. Kiedy wyjeżdżamy?
- Jutro jak najwcześniej. Postarajcie się wziąć jak najmniej bagażu. Pojedziemy dwoma autami. Moje jest większe, więc będę mógł wziąć dwójkę z was wraz z waszymi hybrydami, a pozostała dwójka pojedzie innym samochodem.
- Czyli wszystko ustalone?- Zapytałem.
- Tak, jeżeli nie będziecie czegoś wiedzieć to śmiało dzwońcie.
- Jasne, szefie- zasalutował Jin. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Hyung! Hyung!- do J-hopea podbiegł jego chłopiec. Nie pamiętałem jak miał na imię.
- Co jest, Taehyung?- O właśnie.
- Chcę już do domu- wydął dolna wargę.
- Już?
- Mhm, jestem zmęczony.- Hosek spojrzał na Jimina.
- Jedź. I tak przerwa się już skończyła, a ja pozwoliłem wam wrócić do domu od razu po spotkaniu.
- Dzięki- złapał Tae pasie- Do jutra w takim razie. Tae pożegnaj się
- Do widzenia- ukłonił się i tyle ich widzieliśmy.
- To co chłopcy? Wracamy do roboty- westchnął Jimin. Naszą całą szóstka życzyła sobie miłego popołudnia i wróciła do swoich zajęć. Razem z Luhanem wróciliśmy do mojego biura.
- Kotku, posłuchaj mnie teraz, dobrze? - Kucnąłem przed nim i pogłaskałem po policzku.
-Tak, Hyung?
- Zajmij się teraz grzecznie sobą, bo twój Hyung musi popracować. Będziesz cichutko?
-Mhm.
-Grzeczny chłopiec- pocałowałem go w czoło i wstałem. Wróciłem do swoich zajęć kątem oka zauważając, że mała hybryda poszła spać. W pierwszych chwilach zdziwiłem się, jak tak długo można spać, ale potem sobie przypomniałem, że przecież w połowie jest kotem. Na spokojnie przespał cały czas do wieczora, do momentu aż nie skończyłem swojej pracy.- Lulu- obudziłem go- wstań. Musimy wrócić do domu, a po drodze wstąpić do sklepu. Powinniśmy kupić ci nowe ubrania. Jutro jedziemy z naszymi znajomymi na wycieczkę, cieszysz się?
- Tak, Hyung- chłopiec powoli rozbudzał się. Założyłem na siebie swój płaszcz, a szalik odkręciłem wokół szyi hybrydy. Chwilę później znaleźliśmy się w aucie. Dotarcie do galerii nie zajęło mi zbyt wiele czasu.
-Wysiadaj- otworzyłem drzwi od strony chłopca i pomogłem mu wyjść z auta. Te zakupy były najdłuższymi i jednocześnie najbardziej zabawnymi zakupami jakie zrobiłem w moim życiu. Luhan biegał od jednego wieszaka do drugiego. Jego oczka błyszczały widząc kolorowe t-shirty. Dzisiaj pozwoliłem mu na wszystko co chciał. Na początku bardzo wstydził się tego, że nie ma pieniędzy, ale potem jakoś poszło. Wracając do domu zasnął. Zaparkowałem w garażu i najpierw zaniosłem Xiao do swojej sypialni. Delikatnie rozebrałem go z niewygodnych ubrań i złożyłem piżamę składającą się z mojej dużej koszulki. Przykryłem go i sam wróciłem po zakupy. Do godziny 1:32 zajęło mi pakowanie nas w walizki. Byłem dosyć poukładaną osobą, więc i z tym nie miałem problemu. Zmęczony wróciłem do łóżka przytulając Luhana. Od razu zasnąłem.Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Z zamkniętymi oczami odblokowałem go i kliknąłem zieloną słuchawkę.
-Halo?- Powiedziałem zachrypniętym głosem.
-Dzieciaku, gdzie jesteś? - To był Chan- Wszyscy na was czekamy- zaśmiał się.
-Co?- Na początku nie zrozumiałem- O cholera! - Podniosłem się gwałtownie do siadu przypominając sobie, że dzisiaj miałem jechać z chłopakami nad morze.
- No właśnie- ponownie usłyszałem śmiech przyjaciela. Dawno nie widziałem żeby miał tak dobry humor.- Dobra. Ubierzcie się szybko, a ja przyjadę po was. Będziecie jechać ze mną i Baekhyunem. Reszta z Jiminem. Pasuje?
- Jak najbardziej- szturchnąłem Luhana i pokazałem mu, że powinieneś się umyć i ubrać.
- Dobra. Będziemy za 20 minut. Narazie.
- Pa Hyung- odłożyłem telefon.- Lu, kochanie. Ubierz się i umyj tutaj, a ja pójdę do łazienki na dół. Zaraz musimy jechać, więc proszę, żebyś się pośpieszył, dobrze słońce?
- Tak jest, Hyung- zachichotał.
- Grzeczny kotek- pocałowałem go i wyszedłem by szybko się o pożądzić. Wyrobiliśmy się idealnie w czasie. Właśnie ubieraliśmy buty, gdy usłyszeliśmy klakson samochodu Chanyeola. Luhan usiadł z tyłu wraz z Baekiem, a ja obok Chana zaraz po tym jak włożyłem do bagażnika nasze bagaże.
- Cześć- przybiłem piątkę z Chanem i przywitałem się z Baekiem lekkim uśmiechem. Chłopcy zajęli się sobą rozmawiając cichutko i jedząc przekąski, które dostał Baek.
-No witam Pana Spóźnialskiego. Czeka nas długa droga.
- Oj już mi tego nie wypominaj.- Spojrzał na mnie jak na idiotę. Wiedziałem, że zrobi to jeszcze parę razy podczas naszego wjazdu- jak z Baekiem?
- Huh...w porządku. Jest bardzo nieufny- wypchał sobie policzek językiem patrząc na drogę. Przed nami jechał Jimin z chłopakami.- Mam nadzieję, że to się zmieni w trakcie tych krótkich wakacji.
- Wow, stary. Czy Ty się dobrze czujesz?- Zaśmiałem się.
- O co ci chodzi, dzieciaku?
- Martwisz się o Baeka, wczoraj rano widziałem, jak mocno trzymasz go w swoich ramionach, a z twojej twarzy nie schodzi uśmiech. Nie poznaję Cię.
- Przestań. Zachowuję się normalnie. Baek...on po prostu na to zasługuje.
- Wiem, Hyung. Wiem. Nie spieprz tego- zerknąłem na mężczyznę. Oj Chan. Chyba właśnie wpadłeś w sidła tej uroczej hybrydy.
CZYTASZ
Hybryda|| ChanBaek X Jikook
Fanfiction,, -Kotku, nie bój się, zaufaj mi-" Co się stanie, gdy na świecie pojawi się nowa rasa, hybryda? Czy ludzie zdołają jej się oprzeć? Parringi poboczne: Vhope, NamJin, HunHan