31

2K 125 2
                                    

Pov. Chanyeol

Dojechaliśmy pod dom Jimina. Nasze hybrydy zostały w samochodach zajmując się swoim towarzystwem, a ja i moi przyjaciele omawialiśmy, w jaki sposób ma przebiec nasza droga. Okazało się, że Sehun zaspał. Ten dzieciak nigdy się nie spóźnia, ale najwidoczniej zawsze musi być ten pierwszy raz. Postanowiliśmy, że pojedziemy po Sehuna. Jego dom i tak był po drodze, a my nie mieliśmy czasu by na niego czekać. To ja okazałem się tym, który weźmie ze sobą Sehuna. Chłopcy ruszyli w drogę wbijając w GPS'a cel naszej podróży. Musiałem się zatrzymać pod domem mojego wieloletniego przyjaciela, który nie kazał na siebie długo czekać. Maluchy usiadły z tyłu, a my wdaliśmy się w dość irytującą dla mnie konwersację. Cały czas ilustrowałem mojego chłopca, który był ubrany całkiem zwyczajnie. Miałem pod kontrolą temperaturę w aucie, by nie było mu ani za zimno, ani za ciepło. Cieszyłem się, że Baek miło spędzał podróż rozmawiając z Luhanem, jednak różnica pomiędzy nimi była znacząca. Luhan był póki co wesołym chłopakiem, który rozglądał się za oknem i co chwila energicznie pokazywał Baekowi jakieś widoki wpychając sobie do ust kupione przekąski, śpiewał piosenki lecące w radio nie przejmując się, że jest w towarzystwie. Zresztą słusznie, bo to miała być dla nas wszystkich zabawa i chwila odpoczynku. A co do Baeka...jego osoba była cicha. Siedział na swoim miejscu z kocem na kolanach. W rączkach trzymał tableta oglądając za pewne jedną z bajek, które mu pokazałem. Co jakiś czas sięgał po truskawkowe żelki, które stały się ostatnio jednymi z jego ulubionych. Nawet nie wiecie, jak bardzo błyszczą mu oczy, gdy mu je kupuje i chce po nie sięgnąć, ale boi się, że nie może. To mnie za każdym razem zasmuca...chwila.  Jeszcze jakiś czas temu mogłem wywalić moich podwładnych na zbity pysk nie przejmując się tym czy mają jak utrzymać swoją rodzinę. Biła ode mnie przerażająco chłodna aura. Ludzie woleli się do mnie nie zbliżać i starali się nie stawać mi na drodze. Tylko moi przyjaciele wiedzieli, jak jest naprawdę. Zwłaszcza Sehun, który zaczął zauważać moją zmianę i nie raczył zatrzymać swoich uwag dla siebie rozpoczynając ze mną konwersację na ten temat. Sam przed sobą nie byłem w stanie przyznać, że moje zachowanie uległo gwałtownej zmianie tylko poprzez małą, niewinną istotkę, która właśnie siedziała na tyłach mojego samochodu i wcale nie mówię tutaj o Luhanie. Miałem w tym momencie ochotę zatrzymać samochód i wziąć tego Kociaka na swoje kolana. Poczuć jak wtula się we mnie i cicho mruczy, gdy głaszczę go za uchem.  Byłem pewny, że gdy zjedziemy na chwilę poproszę Sehuna o zmianę miejsc.  Wydaje mi się, że i on nie będzie miał nic przeciwko, w końcu też chce spędzić czas z Luhanem. Podróż mijała w ciszy. Ja skupiłem się na drodze. Przecież wiozłem ze sobą jeszcze trzy osoby i każda z nich jest ważna. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Przełączyłem połączenie na tryb samochodowy i w ten sposób każdy mógł usłyszeć co mówi Jimin.
-Ey Chan, słuchaj. Tae źle się poczuł, więc zjeżdżamy na najbliższą stację paliw, w porządku? Jeśli chcecie to jedźcie dalej.
- Nie, nie. My też się zatrzymamy, żeby chwilę odetchnąć- wcale nie dlatego, że chciałem mieć Baeka przy sobie.
- W porządku. To do zobaczenia.
- Narazie- rozłączyłem się. Znalezienie najbliższego postoju nie zajęło nam dużo czasu. Zjechaliśmy w stronę stacji benzynowej. Kątem oka zdążyłem zanotować w głowie, że Hoseok poszedł z Tae do łazienki. Chyba serio się źle czuł. Ja oparłem się o maskę samochodu by na chwilę odetchnąć. Przyglądałem się chłopakom. Jimin i Jungkook stali przy swoim aucie. Starszy miał mniejszego na rękach i wyglądali na takich, którzy się dobrze ze sobą dogadują. W pewnych momentach chciałem podziękować drugiemu Parkowi za to, że w moim życiu pojawił się Byun, ale moja duma nie upadła tak nisko. Namjoon uciekał przed Jinem, który chciał mu wcisnąć jakieś leki bojąc się, że i on się źle poczuje. Luhan poszedł z Sehunem do pobliskiego sklepu. Nagle coś mnie oświeciło i również postanowiłem udać się do sklepu. Przez okno sprawdziłem co robi Baek. Spał. Wyglądał niezwykle uroczo. Zamknąłem samochód od zewnątrz i skierowałem swoje kroki do miejskiego marketu. Chłód bijący od lodówek przywitał mnie, gdy moja noga stanęła na sklepowych kafelkach. Szybko przeszedłem się alejką ze słodyczami i kupiłem Baekowi truskawkowe żelki. Brałem je w dłoń z lekkim uśmiechem na twarzy. Oczami wyobraźni widziałem, jak moja hybryda dziękuje mi słodkim, jak te żelatynowe misie, buziakiem w policzek. W trakcie płacenia za ten, nieznaczny dla innych, zakup przywitał mnie uśmiech młodego kasjera. Jawnie próbował mi się spodobać. Może kiedyś wziąłbym go ostro na zapleczu tego sklepu zostawiając chłopaka z szyją pełną malinek i zaschnięty mi łzami po cudownym seksie, ale teraz miałem w głowie tylko urocze rumieńce mojego chłopca. Szybko zapłaciłem i wyszedłem nie patrząc na wcześniej wspomnianego. Baek już nie spał. To dobrze, bo chciałem go przenieść na siedzenie obok kierowcy. Otworzyłem drzwi od jego strony.
- Hej- uśmiechnąłem się - jak się spało?
- Dobrze, proszę Pana - przeciągnął się nieznacznie.
- Chcesz teraz siedzieć obok mnie?
- Mogę? - Poprawił kocyk spadający z jego ramion. Samochód stał w miejscu i był wyłączony, więc w środku robiło się coraz chłodniej.
- Jasne, że możesz. Chodź - chłopiec chciał wyjść sam, ale w ostatnim momencie chwyciłem jego ciało i przytuliłem do siebie. Usłyszałem cichy pisk. Zaśmiałem się  pod nosem i poprosiłem Sehuna, który stał obok samochodu, by otworzył mi drzwi. Mężczyzna popatrzył się na mnie wzrokiem ,, porozmawiamy sobie o tym później" i otworzył auto. Posadziłem Byuna na wcześniej ustalonym miejscu. - Zaraz będziemy jechać. Poczekasz jeszcze chwilkę?- Pogłaskałem go po głowie.
- Dobrze, proszę Pana.
- Baek.
- Tatusiu- poprawił się. Cmoknąłem go szybko w usta. Zamykając drzwi zauważyłem zarumienionego chłopca, który dotyka swoich miękkich ust.
- Jedziemy?- Stanąłem przed Sehunem, który obserwował Luhana.
- Jedziemy - odepchnął się od maski samochodu- zmieniłeś się, Chanyeol.
- Znowu zaczynasz?
- Nie zaprzeczysz, że ten maluch jest dla Ciebie ważny.
- Nie jest. Po prostu się nim opiekuję.
- I to on Cię poprosił o słodką przekąskę?
- Oh przestań.
- Poza tym ,,Tatusiu"?  Serio Chan?
- Doskonale wiesz co mnie kręci, Oh.
- Chcesz z niego zrobić seksualną zabawkę!?
- Ciszej! Przecież nawet nic mu nie zrobiłem.
- Już się z nim całujesz. Robisz mi mętlik w głowie. Powiedziałeś mi chociaż o co w tym wszystkim chodzi?
- Po prostu wkurwiało mnie to, że mówi do mnie ,,panie".
- Wykorzystałeś to.
- Przestań się wpieprzać w nie swoje sprawy!
- Jesteś popierdolony! To jeszcze dziecko! Jest młodszy od Luhana, widziałeś jak się boi, a ty sobie nic z tego nie robisz!
- Kurwa Sehun dość! Jedziemy. Siedzisz z Luhanem.
- Tylko go tam spróbuj dotknąć to ci ręce upierdolę.
- Pilnuj lepiej Luhana.
- Ja nie wmawiam mu, że mówienie do mnie ,,tatusiu" jest normalne.
- To moja hybryda.
- On nie jest rzeczą. Nie jest twoją własnością- wytknął mi.
- Właśnie, że kurwa jest.- Obróciłem się na pięcie i usiadłem na swoim miejscu.  Zacisnąłem ręce na kierownicy i odpaliłem auto. Poczekałem, aż reszta wsiądzie i ruszyłem dalej. Pierdolony Oh. To ja decyduję, co zrobię z Baekiem. Mógłbym mu wepchnąć w gardło swojego kutasa i nikt nie powinien się czepiać. Moje knykcie po bielały z mocnego zaciskania się na materiale. Ja pierdole. Co on mi próbuje wmówić? Że niby Baekhyun jest dla mnie kimś więcej? Dobre haha. Słyszałem głosy Luhana i Sehuna. Coś krzyczeli, ale nawet nie miałem zamiaru się w to zagłębić. Nie miałem zamiaru, do póki nie poczułem na swoim ramieniu dłoni mojego malucha. Spojrzałem na niego. Patrzył na mnie ze strachem w oczach. Zmarszczyłem brwi. Dlaczego tak się zachowuje.
- Czy może Pan zwolnić?- Usłyszałem jego cichu głosik. Zwróciłem wzrok ku drodze. Ściągnąłem nogę z gazu. Jechaliśmy za szybko. Kurwa. Mogłem nas zabić. Zwolniłem i przetarłem dłonią twarz.
- Przepraszam - złapałem jego dłoń i pocałowałem od zewnątrz. - Przepraszam.
- Bałem się- jego głos drżał.
- Wiem, Kotku. - Położyłem dłoń na jego udzie.
- Niech Pan tego więcej nie robi.
- Nie będę, obiecuję- zatrzymałem się na światłach. Korzystając z okazji wziąłem chłopca pod pachami i podniosłem sadzając na swoich kolanach. W lusterku spotkałem się z karcącym spojrzeniem Huna. Przecież mu nic nie zrobię. Nie chcę go krzywdzić. Ułożyłem sobie jego nogi po dwóch stronach mojego ciała. Maluch objął mnie rękami za szyję i wtulił twarz w mój tors. Zaciągnąłem się jego truskawkowym zapachem szamponu i przypomniałem, że mam dla niego żelki. Wyciągnąłem je ze schowka.
- Kochanie- zawołałem by na mnie spojrzał- proszę- podałem mu pudełeczko.
- Dla mnie?
- Mhm. Możesz zjeść wszystkie.
- Dziękuję- pocałował mnie w policzek i wepchnął do buzi jednego z żelek. Był taki rozkoszny. Światła się zmieniły na zielone. Ruszyłem. Oh miał rację.

Hybryda|| ChanBaek X JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz