41

1.4K 80 1
                                    

Pov. Hoseok

Kiedy siedzieliśmy w salonie i wsłuchiwaliśmy się w kłótnie pomiędzy Chanem a Sehunem czułem, jak ciało Taehyunga drży w złości, do starszego z nich, spowodowanej jego słowami. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że moja hybryda byłaby zdolna do rozszarpania Parka na miejscu, więc mocno chwyciłem go za ramiona i nie pozwalałem mu się ruszyć. Zwróciłem uwagę na chłopaków dopiero wtedy, gdy Chanyeol wyszedł z salonu. Przez chwilę panowała okropna cisza, którą przerwał Jin.
- Sehun, nie musiałeś na niego tak naskakiwać- powiedział SeokJin.
- Wiem, ale ja- chłopak przerwał jakby chcąc zebrać myśli.- Znam go, wiem, że jest odpowiedzialny, ale boje się o Baekhyuna.
- Rozumiemy to, ale to twój przyjaciel. Oczekuję od ciebie wsparcia, kiedy czeka go tak trudne zadanie.- Tłumaczył mu najstarszy z nas.
- Macie rację- westchnął- powinienem go przeprosić, prawda?- Popatrzył na nas szukając wsparcia.
- Myślę, że to dobry pomysł i na następny raz, nie kłóćcie się przy dzieciakach. Już wystarczająco dużo przeżyły- powiedział Jimin. Sehun pokiwał głową zgadzając się ze swoim przyjacielem. Sam Oh zwrócił uwagę na Luhana, który cały czas siedział na jego kolanach. Szeptał coś w jego stronę. Kiedy skończył musiałem przerwać ten ponury nastrój.
- Dobra- wstałem i klasnąłem w dłonie- dosyć tych smętów. Zakładajcie kurtki i jedziemy. Nic nie może nam zepsuć dobrej zabawy.- Uśmiechnąłem się do reszty. Dołączyli do mnie i udaliśmy się na korytaez, by założyć na siebie coś cieplejszego. Podszedłem do Tae i odwinąłem wokół jego szyi żółty szalik.
- Jest zimno Biszkopciku- powiedziałem, gdy zaczął mi się wykręcać- zdejmiesz szalik w klubie. Nie narzekaj, bo się przeziębisz. - Młodszy skapitulował i z lekkim uśmiechem dumy pod nosem wyszedłem z nim na zewnątrz. Sehun poprosił nas, aby on i Luhan mogli jechać z nami. Doskonale wiedzieliśmy, że nie najlepszym pomysłem byłoby umiejscowienie go z Chanem w tym momencie. Wsiedliśmy więc do jednego auta. Było trochę ciasno, ale wynagrodziła nam to miła atmosfera. Jechaliśmy śpiewając lecące w radio piosenki i opowiadając sobie żarty. Byliśmy na miejscu po kilkunastu minutach. Pomogłem mojemu chłopcu wysiąść z auta łapiąc go za biodro i stawiając na ziemi. W trakcie tej czynności uroczo pisnął i zaśmiał się. Nie mogłem oprzeć się przyjemnemu wrażeniu, które gdzieś w środku mnie mówiło, że to ja jestem powodem spontanicznej radości Tae. Chciałem, aby codziennie śmiał się z małych rzeczy i doceniał moje starania.
- Idziemy?- Zapytał podekscytowany łapiąc mnie za rękę.
- Jasne, mam nadzieję, że ci się spodoba- pogłaskałem go po głowie poprawiając czapkę.
- Na pewno mi się spodoba Hyung- zapewnił ruszając w stronę neonowego wejścia. Czekaliśmy chwilę, aż Jimin wreszcie skończył rozmawiać z jednym z ochroniarzy. Kiedyś byliśmy tutaj częstymi gośćmi, gdy chcieliśmy odpocząć od pracy, ale wtedy wchodziliśmy w główną część lokalu, ale teraz mieliśmy przy sobie czwórkę nieletnich chłopców, co było nielegalne przebywać z nimi w takim miejscu, więc musieliśmy się postarać o odosobnione miejsce.
- Udało się!- Młodszy Park podbiegł do nas wymachując jakąś kartką, którą miał w dłoni- pozwolili nam wejść na balkony. Tam o tej porze nikogo nie ma.
- Świetnie!- Zaśmiał się Jungkook klaszcząc w dłonie. Ten rozkoszny dzieciak wspierał Jimina w każdej, nawet najmniejszej, decyzji. Cieszę się, że oboje są dla siebie wsparciem.
- Więc chodźmy, chce już zobaczyć jak tam jest!- Powiedział Namjoon i chwycił za łapki Kooka oraz Luhana podążając za Jinem. Wyglądał dosłownie jak mama kaczka z gromadą małych, żółtych kaczątek. Urocze. Czasami matczyny instynkt SeokJina dawał nam się we znaki, ale ogólnie jest to bardzo przydatna cecha. Całą ósemką zasiedliśmy na czerwonych kanapach. Zamówiliśmy sobie po drinkach, to znaczy oprócz Jimina, ponieważ biedaczek musiał prowadzić samochód, a młodsi chłopcy próbowali tutejszych soków. Sam musiałem przyznać, że gdyby nie to, że jest to zwykły klub przychodziłbym tu pić same soki. Są boskie! Polecam.
- Hyung- poczułem pociągnięcie za łokieć. Spojrzałem w dół i spotkałem się spojrzeniem z tym należącym do Taehyunga.
- Tak, Biszkopciku?
- Chce mi się siusiu- wydął dolną wargę.
- Oh. W takim razie chodź- wstałem- zaprowadzę cię.
- Dobrze- kolejny raz tego dnia z inicjatywy hybrydy mogliśmy trzymać się za ręce. Przeszliśmy niewielki fragment korytarza i znaleźliśmy się w łazience.
- Idź siusiu, a ja tutaj poczekam, w porządku?
- Tak- szybciutko popędził w stronę jednej z kabin. Po chwili mogłem usłyszeć strumień lejącej się cieczy i cichutkie westchnienie. Zaśmiałem się pod nosem z zachowania młodszego.
- Skończyłem!- Tae wyszedł z kabiny i ruszył ku drzwiom wyjścia.
- Ey młodsy, a ty dokąd?
- Nie wracamy do Hyungów i reszty?
- A umyć ręce? Jest teraz na nich dużo zarazków- pokręciłem głową. Poprowadziłem chłopca do umywalek.
- Trzeba myć łapki po siusiu?
- Tak Taehyungie, nie wiedziałeś?
- W laboratorium nigdy mi o tym nie powiedzieli- mówił wkładając ręce pod strumień ciepłej wody.
- Jak tam było Tae? Nie byłeś dobrze traktowany, prawda?
-Nie- namydlił ręce- może nie miałem najgorzej, ale i tak nikt nie powinien być bity, badany wbrew woli i poddawany nieludzkim eksperymentom.
- Jakim eksperymentom?
- Nie wiem, jakie robili mi- zaczął wycierać ręce- ponieważ dopuszczali się tego usypiając nas, ale z pogłosek słyszałem, że byli w stanie wszczepiać w nas różne, dziwne narządy od innych ludzi lub wyprodukowane w laboratorium.
- To okropne, Tae- przytuliłem go.
- Najgorsze było to- pociągnął nosem- że nie mogliśmy nic zrobić, odkąd pamiętam byłem obiektem testowym, jak większość zwierząt w tamtym miejscu.
- Nie mów tak.
-Jak?
- Nie nazywaj siebie i swoich przyjaciół zwierzętami. Nie jesteście nimi. Jesteście zwyczajnymi ludźmi, to oni sprawili, że macie uszy, ogony i niektóre zwierzęce cechy.
- Przepraszam Hyung.
- Nie przepraszaj. Po prostu daj mi sobie pomóc i wyrwać się od tych bolesnych wspomnień, dobrze? Biszkopciku?
- Dobrze- stanął na paluszkach i musnął mój policzek ustami- wracamy?
- T-tak- złapałem się za policzek będąc w szoku. Nie spodziewałem się tego. Otrząsnąłem się z letargu i ruszyłem za chłopakiem. Dołączyłem do reszty. Mój chłopiec już tańczył z resztą swoich przyjaciół pod czujnym okiem starszyzny. Nagle zadzwonił telefon Sehuna. Młodszy wyciągnął go i z niezrozumieniem spojrzał na telefon.
- Chłopaki, bądźcie chwilę cicho. Chanyeol dzwoni- gestem ręki przywołałem Taehyunga na swoje kolana, wiedząc, że ten telefon go zaciekawi- księżniczka się już nie obraża?- Powiedział do słuchawki Sehun nie kryjąc sarkastycznego tonu.
- Kogo? O kim mówisz, Chanyeol?- Nagle młodszy spoważniał. Coś było nie tak.
- Co z nim?
- Czy chodzi im o Baekhyuna, Hyung?- Usłyszałem pytanie Tae, ale delikatnie ucieszyłem go chcąc wsłuchać się w rozmowę.
- Co? Jak to?-  Oh niespokojnie poprawił swoją pozycję na kanapie, a przed nim stał Luhan niecierpliwie wyczekując, aż starszy skończy.
- Jesteś pew...- zaczął, ale Chanyeol najwidoczniej mu przerwał. Sehun roześmiał się głośno. Byłem kompletnie zbity z tropu i zastanawiałem się, o czym mogą rozmawiać.
- Park, przestań sobie z nas jaja robić, pewnie poszedł do łazienki albo gdzieś się zgubił.
- Czekaj...-  Sese odwrócił się w naszą stronę i przełykając głośno ślinę powiedział- chłopaki, Baek zginął.
-Co?- Jungkook odsunął się od Jimina.- Jak to zaginął? Chanyeol Hyung miał go pilnować!- Mała hybryda się oburzyła. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Jak można zgubić osobę, którą ci powierzono? W dodatku tak bezbronną.
- Spokojnie kochanie- odezwał się Jimin chcąc uspokoić Jeona.
- Musimy go znaleźć- powiedział Kim- gdzie ostatni raz go widział?- Jak zwykle Jin myślał racjonalnie.
- Chan? Gdzie zostawiłeś Byuna?- Odczekał chwilę.- Dobra, słuchaj, poproś o przegląd nagrań z kamer w barze. Ważne jest to, by jak najszybciej go odnaleźć.
- Chłopcy- Sehun odłożył telefon.
- Jeśli Baekowi coś się stanie- powiedział mój Taehyung, który już wcześniej nie przepadał za Parkiem- obiecuję, że rozszarpię Chanyeola Hyunga na kawałki- syknął.
- Tae, proszę uspokój się- powiedziałem do niego nie chcąc by reagował zbyt gwałtownie.do niego Hoseok biorąc go w ramiona. Kompletnie nie spodziewałem się, że hybryda wybuchnie płaczem i pozwoli mi się objąć.
- Hyung...
- Cichutko Tae, Chanyeol zrobi wszystko, żeby odnaleźć Baeka.
- Nie mogę go stracić Hyung, nie mogę- gorzko zapłakał.
- Myślę, że wszyscy powinniśmy skończyć tą zabawę na dziś- stwierdził Sehun.
- Masz rację- Jin poparł Oh'a- wracajmy- wszyscy założyliśmy kurtki i wyszliśmy. Po naszym wcześniejszym dobrym nastroju nie było śladu. W ciszy wróciliśmy do tymczasowego domu i każdy zajął się sobą cały czas myśląc o aktualnej sytuacji. Baliśmy się, co mogło stać się najmłodszej z hybryd. Na rozwiązanie akcji nie musieliśmy długo czekać. Po usłyszeniu skrzepnięcia drzwi cała ósemka pobiegła w stronę wyjścia. Widok jaki nas zastał był okropny. Chanyeol wchodził do domu ze śpiącym, poszarpanym Baekhyunem na rękach. Starszy był okropnie przytłoczony i nie był w stanie spojrzeć nam w oczy. Od razu chciał idąc się n górę, ale zanim zdążyłem zareagować Taehyung odezwał się.

- Chanyeol! Jak mogłeś!- Wyszarpał się z moich ramion. Widziałem, jak trzęsie się w spazmach szlochu- Miałeś go pilnować! Miałeś sprawić, że będzie chciał żyć- o mały włos nie upadł na kolana. Gdybym go nie złapał w odpowiedniej porze sam mógłby sobie zrobić krzywdę.

- Tae, dajmy im chwilę spokoju- stwierdziłem, że to będzie najlepsze wyjście. W chwili, kiedy miałem się wycofać wszyscy usłyszeliśmy głos Parka.

- Ja naprawdę przepraszam, przepraszam, za to, że nie byłem w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa. Nie wiem, co teraz sobie o mnie pomyślicie, ale dla mnie najważniejsze jest to, by Baekhyun mi wybaczył- nie czekając na odpowiedź z naszej strony znikł na górze schodów. Spojrzałem po starszych i bez słów wspólnie stwierdziliśmy, że to nie jest najlepszy czas na rozmowę. Wziąłem zapłakanego Tae na ręce i udałem się z nim do naszego pokoju. Posadziłem malca na łóżku, a sam klęknąłem przed nim.
- Tae, kochanie- złapałem jego ręce- wiem, że nie strasznie bałeś się o przyjaciela, ale spójrz. Teraz jest z nami i nic mu nie grozi. Obiecuję ci, że dołożę wszelkich starań, aby nic złego mu się nie stało. Sam Chanyeol zmienił się nie do poznania i na pewno prędzej każe siebie rozstrzelać niż dać dotknąć Byuna obcej osobie.
- Naprawdę obiecujesz?- Zapytał przecierając mokre policzki.
- Obiecuję- pocałowałem jego czoło. Chwilę siedzieliśmy w uścisku, do póki nie usłyszałem cichego mruczenia Tae i nie stwierdziłem, że śpi. Sam byłem tak zmęczony, że niewiele czasu zajęło mi zaśnięcie z hybrydą w rękach.

Hybryda|| ChanBaek X JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz