29. Co by się nie działo, jesteśmy drużyną

114 6 2
                                    

Obudziłam się po szóstej. Ból jaki odczuwałam był jeszcze intensywniejszy niż wczoraj. Ja naprawdę zniszczyłam sobie to kolano, skoro doprowadziłam się do takiego stanu. Zwróciłam uwagę na osobę obok mnie. Na krześle siedział Alexis i przyglądał mi się. Zrobiło mi się niezręcznie.

- Długo tutaj siedzisz? - zapytałam.

- Kilka minut - odpowiedział. - Chciałem popatrzeć jak śpisz - dodał.

- Jestem taka zmęczona - westchnęłam. Czułam się bezsilna.

- Spałaś w ogóle? - spoglądał na mnie zmartwiony.

- Trochę tak, ale większość czasu myślałam - wyznałam.

- Ja też nie mogłem spać, całą noc myślałem o tym zabiegu. Tak samo jak Leo, Anto i Pep. Siedzieliśmy chyba do drugiej i rozmawialiśmy - oznajmił, a na salę właśnie wszedł Pep.

- O, Alexis - odparł z uśmiechem.

- Pep, tak bardzo się boję - jęknęłam, a Hiszpan ujął moją dłoń.

- Kochanie, przeżywam to tak samo jak ty - westchnął. - Zobacz. Masz mnie, Alexisa, Leo, Anto, Alexię. Damy sobie ze wszystkim radę - zapewnił mnie.

- Dokładnie, Pep ma rację. - Sanchez wtrącił się. Uśmiechnęli się do siebie, po czym spojrzeli na mnie.

- Możecie mnie podnieść? - poprosiłam, a Josep uczynił to. Natomiast Alexis podniósł mi oparcie łóżka.

- Z samego rana i już odwiedziny - zaśmiała się ta sama pielęgniarka co wczoraj wieczorem.

- O ósmej idę pod narkozę - wyznałam.

- Tak, dlatego teraz dostaniesz ostatnią kroplówkę - oznajmiła. - Jeść będziesz dopiero mogła wieczorem - powiadomiła mnie.

- Dobrze - skinęłam głową. Kobieta opuściła pomieszczenie, a ja spojrzałam na Pepa. Widać było w nim niepokój, zmartwienie. On również się martwił. - Będzie dobrze, prawda? - zapytałam mojego przyjaciela.

- To ja przyjdę niedługo - wtrącił Sanchez, który opuścił salę.

- Miejmy nadzieję, że będzie wszystko w porządku. Całą noc o tobie myślałem i martwiłem się co będzie dalej - westchnął.

- Ja też i nic nie jestem w stanie sobie wyobrazić - posmutniałam.

- Wiedz jedno, pomogę ci jak tylko będę mógł - wyznał.

- Dziękuję, że przy mnie jesteś - przytuliłam się do niego, a na salę wszedł Leo. Był zaskoczony. Za nim weszła Anto.

- Jak się czujesz? - zapytał mój brat.

- Bardzo źle - wyznałam. Zawsze jestem twarda, ale w tym momencie nie czułam się dobrze ani fizycznie, ani psychicznie. - Już siódma dwadzieścia - spojrzałam na zegar na ścianie. Cruyff obiecał mi, że przed samą operacją jeszcze ze mną porozmawia. Niedługo będę jechać na zabieg, a jego jeszcze nie ma.

- Wielkie dzięki za pomoc - usłyszałam zza pleców Leo głos mojej przyjaciółki.

- Żaden problem - odpowiedział jej Sanchez, który pomógł jej wejść do sali. Anto ustąpiła miejsca dziewczynie, a ta usiadła na krześle. Mocno ją przytuliłam.

- Alex, boję się - wyznałam przez łzy. Operacja może się powieść lub nie. Jest pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Jeżeli nerw się uszkodzi, to mogę stracić czucie w tej nodze.

- Ja też się boję - odparła. - Nie wyobrażam sobie żebyś już nigdy nie kopnęła piłki - dodała, a po moich policzkach jeszcze bardziej zaczęły płynąć łzy.

Juego de sentimientos ⚽ Alexis SanchezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz