Poszłam z powrotem do sobie, aby posprzątać, lecz jedna rzecz przykuła moją uwagę... siekiera? O co chodzi? Co ona tu robi? Musi należeć do Tobiego, zapewne wypadła mu z plecaka, tylko po co mu ona i kto normalny nosi siekierę ze sobą?
Rozmyślając tak zasnęłam, nie wiem jak i kiedy.Obudził mnie telefon, a raczej budzik, była godzina 6:45, więc musiałam przespać grubo ponad 10 budzików. Miałam co najwyżej 15 minut na ogarnięcie się. Ubrałam się w szarą luźną bluzę i białe spodnie. Wzięłam torebkę, spakowałam książki oraz zeszyty i udałam się na dół. Postanowiłam, że pokroję sobie do szkoły trzy jabłka, które kocham. W rękę wzięłam batona czekoladowego i jadłam go po drodze do szkoły.
Na miejscu byłam o 7:50, ale musiałam jeszcze udać się do szafki, by zostawić kurtkę. Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
-Cześć, ymm.. - zaśmiał się.
-No hej, z czego się śmiejesz? - spytałam.
-Jesteś brudna w kącikach, daj. - chłopak wytarł czekoladę kciukiem i się uśmiechnął. - Już.
-Dzięki Toby. - uśmiechnęłam się.
-Dobre chociaż było?
-Nawet nie wiesz jak!
-I się ze mną nie podzieliłaś? Wredota.
-Oj tam, zluzuj, przynajmniej się nie ubrudziłeś. Ymm, a lubisz jabłka?
-Uwielbiam. - uśmiechnął się.
-To tak jak ja^^ - będziemy mieli co do jedzenia na lekcjach. - w tej chwili zadzwonił dzwonek i udaliśmy się do klasy. Teraz była lekcja matematyki, nienawidziłam jej i nigdy nie rozumiałam.
Jak na złość nauczycielka poprosiła mnie o przeczytanie zadania, które mieliśmy zrobić na lekcji.
-Masz, czytaj. - szepnął do mnie Toby.
Kiedy przeczytałam zadanie nauczycielka wstawiła mi plusa do dziennika i pochwaliła.
-No, no, mądra jesteś. - zaśmiał się.
-Jezu Toby, uratowałeś mi tyłek, dziękuję! Ty to sam zrobiłeś?
-No tak, rozumiem matmę, łatwa jest.
-Jak ty. - zaśmiałam się.
-O nie, grabisz sobie Olivio. - zaśmiał się również.
Byłam zdziwiona, że nauczycielka nie słyszała naszych rozmów, ale w sumie byliśmy od niej daleko i bardzo dobrze.
Minęło dopiero 10 minut lekcji, a ja byłam taka znudzona. Położyłam głowę i najwidoczniej odleciałam. Obudziło mnie szturchnięcie łokciem.-Wstawaj śpiąca królewno. - zaśmiał się Toby.
-Omg, ile spałam?
-Jakieś 35 minut.
-Tak właśnie obchodzi mnie matematyka. - zaśmiałam się.
Gdy wyszliśmy z klasy do Tobiego podeszła Jessica.
-Hej przystojniaku, masz dziewczynę?
-A co cię to obchodzi? - burknął.
-Wpadłeś mi i mojej przyjaciółce w oko, ale ja muszę być pierwsza. - powiedziała zalotnie owijając kosmyk włosów wokół palca.
-Żałosne masz teksty dziewczynko.
-Oj już nie zgrywaj się, wiem, że też ci się podobam.
-Ta pewność siebie kiedyś cię zgubi moja droga. - Toby mówiąc to złapał mnie za nadgarstek i szybko odeszliśmy.
-Pamiętaj, że jak ktoś mi się podoba to nie odpuszczę skarbie! - wykrzyknęła Jessica.
Szliśmy w stronę mojego domu w niezręcznej ciszy, chłopak chyba nie chciał dłużej jej ciągnąć i odezwał się.
-Ona tak zawsze?
-Taa..
-Coś się stało?
-Słuchaj, ehh, ciężka sprawa. - usiadłam na murku, a Toby zaraz po mnie. -Był w klasie jeden chłopak, jeszcze w poprzedniej klasie...
-Spokojnie, jeżeli nie chcesz nie musisz mówić, ale wiedz, że mi możesz zaufać. - pociaszał mnie.
-Dobra jak już zaczęłam.. był moim przyjacielem, miałam w nim wielkie wsparcie, mogłam mu powiedzieć wszystko. Tak jak ty, bronił mnie przed tą bandą kretynów. Ehh, widzisz.. oni też się nad nim znęcali po tym jak stawał w mojej obronie, prosiłam go, aby tego nie robił, że sobie poradzę.. Pewnego dnia.. nigdy nie zapomnę tej daty.. - z moich oczu poleciały łzy.
-Livvy, już wszystko dobrze.. - przytulił mnie, musiałam chwilę się ogarnąć i dokończyłam.
-Tego dnia.. on przyszedł do mnie. Zaczął ze mną szczerą rozmowę, powiedział jaka jestem dla niego ważna, że zawsze będzie przy mnie, że mnie kocha. Dodał, że mam się o niego nie martwić, wtedy nie zrozumiałam dlaczego to powiedział.. Ehh, po szkole zawsze mnie odprowadzał, lecz ten dzień różnił się od pozostałych... Jego twarz była smutna, niewyraźna, krzyknęłam, aby poszedł ze mną, ale ten nic nie powiedział tylko pomachał ręką na pożegnanie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas... Następnego dnia dowiedziałam się, że... - znowu łzy zalały moją twarz.
-Że?..
-Że popełnił samobójstwo.. Toby, to było dwa lata temu... jego mama mnie odwiedziła i poinformowała, że policja i inne służby nie stwierdziły powodu tego czynu.. Eh, gdybym mogła cofnąć czas, Ben mógłby dalej żyć! - zaczęłam obwiniać się o wszystko.
-Miał na imię Ben?
-Tak, mój kochany Ben, mój braciszek...
CZYTASZ
You make me crazy [cz. 1&2] [Ticci Toby]
FanfictionPewnego dnia wszystko zmieniło się nie do poznania, już nic nie było takie samo. Zapytacie co się stało, ale odpowiedź znajdziecie czytając moją historię. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ start pierwszej części: 21.08.19r. koniec pierwszej części: 05.11...