– C-co? Toby? – skierowałam wzrok na bruneta, lecz ten nie umiał go utrzymać.
Z emocji wszystko nagle zaczęło mi się rozmazywać. Nie mogłam nic zrobić.
***
– T-Toby? – spytałam ze zdezorientowaniem.
Widziałam ciemność, prawdopodobnie znajdowałam się w jakimś wielkim, ciemnym pomieszczeniu. Strasznie się bałam, w dodatku czułam czyjąś obecność, co mnożyło moje przerażenie. Pamiętam tylko te trzy twarze... W zasadzie, to nawet nie twarze, maski. Tak, pamiętam maskę, bluzę... Te pistolety w dłoniach i... Toby'ego, który w pewnym momencie się zjawił. Tylko gdzie on teraz jest? A najważniejsze, gdzie ja jestem? Coraz więcej pytań mnie nachodziło. Zaczęłam przypominać sobie szczegóły poprzednich dni, co było coraz większym ciosem dla mnie. Śmierć matki, napad na moje życie, porwanie, mój chłopak, chyba chłopak, okazał się być mordercą? To jest jakaś paranoja... To musi być jebany sen, takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Chciałabym się z niego obudzić i żyć normalnie, jak dotychczas.
Słyszałam swoje bicie serca, mój oddech był nieregularny, a strach zjadał mnie od środka. Sama nie wiem, czy większą karą byłaby śmierć, czy jebanie mojej psychy na cierpliwość w tym momencie. Momentami miałam nawet uczucie, że oślepłam, ale to chyba przez tą ciemność. Próbowałam się podnieść, czułam jak ból głowy daje się we znaki. Udało mi się usiąść, po czym postawiłam nogi na płaszczyźnie. Mogłam wyczuć, że podłoga składała się ze starych desek, co dało o sobie znać.
Muszę być ostrożna, bo każdy dźwięk może wpłynąć na moją niekorzyść. Szybko jednak zaliczyłam bliskie spotkanie ze ścianą, na którą weszłam.
Ja pierdole, czemu tu musi być tak ciemno...
Od tego momentu wyciągnęłam ręce przed siebie, aby ponownie na nic nie wpaść. Dotykiem namierzyłam jakieś drzwi, tylko czy powinnam ryzykować i spróbować je otworzyć? To byłoby głupie, bo ktoś za nimi może tylko czekać na ten ruch lub po prostu zobaczyć. Kiedy minimalnie poszłam do przodu, drzwi otworzyły się z hukiem. Gdyby nie to, że są postawione odbojniki¹, to drzwi z całej siły by uderzyły we mnie.
– Gdzie ona jest?! – stałam jak wryta, wstrzymywałam oddech, tylko po to, aby mnie nie usłyszeli.
– N-nie wiem – odpowiedział ktoś, jego głos był mi już znany.
– To pewnie sprawka Toby'ego! – zdenerwował się drugi.
– Idioci! Mieliście jej pilnować! – krzyknął ich szef.
– Skąd ja mam wiedzieć, gdzie ona jest?! Po prostu jesteście idiotami, którzy nawet nie potrafią przypilnować jednej dziewczyny! – ten głos był mi znany najbardziej, to Toby.
– Mam dość waszych głupich kłótni! Masky, Hoodie, idziecie jej szukać natychmiast! A ty, Rogers, zostajesz – rozkazał.
– Co? Niby dlaczego?! – wkurzył się Toby.
– Myślisz, że pozwoliłbym ci szukać własnej dziewczyny? To niedorzeczne! – dążył dalej.
– To nie jest moja dziewczyna! Wychodzę! – krzyknął brunet.
– Tylko spróbuj! Zapraszam do mojego gabinetu, chyba musimy przeprowadzić ważną rozmowę – gdy to wypowiedział, usłyszałam kroki.
I co ja mam teraz zrobić?
Wyszłam zza drzwi i wyjrzałam lekko przez próg. Sama nie wiedziałam, czy ucieczka w tym momencie to dobry pomysł. Zresztą jak będę tu siedzieć dłużej, to mnie znajdą. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki.
CZYTASZ
You make me crazy [cz. 1&2] [Ticci Toby]
FanfictionPewnego dnia wszystko zmieniło się nie do poznania, już nic nie było takie samo. Zapytacie co się stało, ale odpowiedź znajdziecie czytając moją historię. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ start pierwszej części: 21.08.19r. koniec pierwszej części: 05.11...