19. ,,Co jest?"

510 41 32
                                    

Nie wiedziałam co zrobić, Mark pocałował mnie, a ja zamarłam. Czy on coś do mnie czuje? Może zadam sobie lepsze pytanie - czy to ja coś do niego czuję? To niemożliwe, przecież był w DJMS i niszczył wraz z nimi moją psychikę. Czy to prawdopodobne, że mógł się zmienić? Z reguły jestem osobą, która wybacza bardzo dużo, ale za to jestem strasznie pamiętliwa. Już sama nie wiem co czuję, to takie okropne.

Nagle usłyszeliśmy szelest, Mark oderwał się ode mnie. Rozejrzeliśmy się dookoła, lecz nikogo i niczego podejrzanego nie zauważyliśmy. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy z zapytaniem, lecz Mark przerwał nasze milczenie.

-I jak? - zapytał.

-Mark...

-Dobra, csii, nie musisz nic mówić. Jesteś strasznie nieśmiała, ale wiem, że ci się podobało - przerwał mi.

-Wiesz co? Jesteś strasznie...

-Kochany, słodki, przystojny? Wiem - po raz kolejny przerwał mi.

-Nie Mark, jesteś strasznie zakochany w so..

-W tobie? Racja.

-KURWA MAĆ, CZY TY MOŻESZ W KOŃCU PRZESTAĆ MI PRZERYWAĆ?! - krzyknęłam, bo już po prostu nie wytrzymałam.

-Jasne, księżniczko - on chyba specjalnie to robił.

Jestem osobą, która ma słabe nerwy, więc po prostu rzuciłam na niego karcące spojrzenie i ruszyłam w stronę domu. Czasami zastanawiałam się czy on tak naprawdę nie bawi się tylko moimi emocjami. Wcale bym się nie zdziwiła gdyby tak było.

Podróż autobusem wyjątkowo mi się dłużyła. To zapewne przez te korki. Weszłam do domu i ruszyłam do lodówki, byłam tak cholernie głodna. Gdy ją otworzyłam moim oczom ukazały się pustki, no tak moich rodziców nie ma. Muszę pójść do sklepu, bo w innym wypadku umrę z głodu. Weszłam jeszcze do swojego pokoju, aby odłożyć książki. Zamknęłam drzwi wejściowe i zjechałam windą na parter. Niefortunnie postawiłam nogę i upadłam na schody. Odczuwałam piekielny ból w okolicach prawej kostki. Nikogo nie było w pobliżu, więc zadzwoniłam do Matta.

-Halo? - odezwał się.

-Cz-cześć Matt, mógłbyś mi pomóc?...

-Co się stało? - spytał z przejęciem w głosie.

-Upadłam na schodach i chyba zrobiłam coś sobie w kostkę - powiedziałam.

-O Boże, nie ruszaj się stamtąd, zaraz tam będę!

-Ale... - rozłączył się.

Do chuja skąd on będzie wiedział gdzie mieszkam? 200IQ widzę. Zadzwoniłam jeszcze raz w celu doinformowania go, ale ten już nie odbierał. Super, zostaje mi chyba tutaj czekać na zbawienie. Postanowiłam podjąć się próby wstania z tych schodów. Złapałam się dwoma rękoma poręczy i powoli wstawałam. Na szczęście mogłam się przemieszczać, tylko kulałam. Nie wiedziałam czy czekać na Matta, więc "poszłam" do sklepu. Droga zajęła mi oczywiście o wiele więcej czasu niż zwykle. Będąc już w sklepie kupiłam składniki na gofry, owoce, pieczywo i coś do niego. Zapłaciłam za wszystko i skierowałam się w stronę domu. Przed moją klatką zauważyłam jakąś postać. Był to oczywiście Matt.

-Zwariowałaś?! - zaczął.

-Ale co?... - odpowiedziałam niepewnie.

-Przecież mogłaś sobie to pogorszyć!

-Matt zluzuj, nic mi nie jest. Myślałam, że to coś poważniejszego, ale przestaje mnie już boleć.

-Nie ma opcji - odparł.

Chłopak wziął ode mnie torbę z zakupami, a zaraz po tym wziął mnie na ręce.

-Matt naprawdę, nie trzeba - powiedziałam.

-Przestań, nie chcę, żeby coś ci się stało.

Już nic nie odpowiedziałam, dalej zastanawiałam się skąd mógł wiedzieć gdzie mieszkam, ale jakoś go o to nie zapytałam. W końcu postawił mnie delikatnie przed drzwiami wejściowymi, po czym weszliśmy do mieszkania.

-Siadaj, a ja zrobię coś do jedzenia.

-Matt, przestań, przecież nie będziesz wszystkiego za mnie robił.

-Dobra, dobra, gofry mogą być?

-Właśnie miałam je robić, chyba czytasz mi w myślach - zaśmiałam się, po czym Matt zrobił to samo.

Usiadłam na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy kanał, akurat leciał jakiś paradokument, z którego mogłam się ponabijać. Oglądając go czułam tylko ładne zapachy dobiegające z kuchni. Po jakimś czasie w końcu doczekałam się. Matt przyniósł mnóstwo różnie podanych gofrów. Zaczynając od tych z cukrem pudrem, po te z bitą śmietaną i owocami. Trochę posmutniałam, bo te głupie gofry musiały mi przypomnieć o Tobim.

-Ej, co się stało? Nie cieszysz się? - zapytał.

-Ehh, cieszę się, tylko... - nie dokończyłam.

-Tylko co? - zapytał z zainteresowaniem.

-O kimś pomyślałam, ale to przeszłość, nieważne, nie będę cię wysypywać moimi bezsensownymi problemami.

-Olivia, mi naprawdę możesz powiedzieć co ci leży na sercu. Zgaduje, że chodzi o jakiegoś chłopaka, prawda?

-Ymhh, tak...

-Co jest?

-Bo wiesz, ehh, przyjaźniliśmy się. Był jedyną osobą, której mogłam i byłam w stanie zaufać. Czułam się bardzo dobrze w jego towarzystwie, ale dowiedziałam się od pewnej osoby, że byłam dla niego tylko chwilowa.

-Coo? Kto ci tak powiedział?

-Taki kolega z klasy, znaczy chyba kolega, sama nie wiem po dzisiejszym dniu.

-Po dzisiejszym dniu?

-Ehh, pocałował mnie - po moich słowach Matt jakby posmutniał, nie wiedziałam dlaczego.

-I co? Dla ciebie to coś znaczyło czy nie?

-Sama nie wiem, to dla mnie zbyt trudne, Matt...

-No dobra, a skąd wiesz, że Mark mówił ci prawdę o Tobim? - zapytał.

-Zaraz, zaraz, o Tobim? Skąd wiesz jak ma na imię?... - w tym momencie Matt zamarł.

You make me crazy [cz. 1&2] [Ticci Toby]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz