22. ,,Daj mi spokój"

447 42 57
                                    

-Wiesz co? Od dłuższego czasu muszę ci coś powiedzieć... - zaczął.

-Ymm, no... no to mów - odpowiedziałam niepewnie, bo nie wiedziałam co takiego mógł chcieć mi powiedzieć przez dłuższy czas.

-Albo nie - powiedział tak prawdopodobnie, aby mnie sprowokować.

-Toby... nie denerwuj mnie nawet - uśmiechnęłam się.

-No dobra, muszę ci powiedzieć, że... - patrzyłam na niego i oczekiwałam, tego że dokończy zdanie chyba z minutę, lecz na marne.

-Ja też muszę ci coś powiedzieć... - zaczęłam i odczekałam chwilę. - Wkurwiasz mnie - uśmiechnęłam się sztucznie, jego mina była bezcenna.

-O nie, za to ci nie powiem - spojrzał na mnie z udawanym gniewem.

-Ok, to nie - powiedziałam obojętnie, bo wiedziałam, że to go wkurza.

W tym momencie usłyszeliśmy dzwonek telefonu Tobiego. Wyjął go z kieszeni, po czym podejrzanie wyszedł z pokoju. Byłam ciekawa kto to mógł być, więc jak to ja - poszłam podsłuchać.

-Daj mi spokój - powiedział cicho Toby.

Niestety nie słyszałam tego, co mówiła osoba po drugiej stronie.

-Jeżeli to zrobię to dasz mi spokój? - odpowiedział. - I wiesz, że to nie na serio?

Cały czas zastanawiałam się o co chodzi. ,,To nie na serio"?, ,,Dasz mi spokój"? Zaczęłam się niepokoić o to, że Toby może mieć jakieś kłopoty. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam jak brunet zakończył rozmowę telefoniczną. Był już blisko, nie wiem czy mnie widział, ale postanowiłam podbiec i usiąść z powrotem na biurko. Kiedy wchodził to tak naprawdę byłam w locie (skacząc na biurko).

-Ymm? - zawahał się Toby.

-Co? - spojrzałam na niego nerwowo.

-Dobra, nieważne - przewrócił oczami.

-Kto dzwonił? - spytałam.

-A co cię to? - powiedział to w zabawny sposób.

-No pytam! - zaśmiałam się.

Zadzwonił dzwonek, tym razem do drzwi. Kurwa, czy zawsze jak chcę uzyskać od niego informacje to zawsze musi coś przerwać? Toby ruszył już w stronę drzwi, ale go przepchnęłam i otworzyłam je.

-Cześć, bo ogólnie dzwoniłam przed chwilą do Tobiego i umówiliśmy się. Nie rób z tego problemu - byłam już kłębkiem nerwów, to znowu ta suka - Jessica.

-Toby czy ty masz zamiar gdzieś z nią iść? - rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, widząc je chyba zrezygnował.

-Nie?... - odpowiedział.

-Więc żegnam panią - powiedziałam.

-Toby no, ale... - nie dałam jej dokończyć, po prostu zamknęłam jej drzwi przed nosem.

-Idiotka - wkurzyłam się.

-Ej, ej, spokojnie - powiedział Toby.

-Czy ja powiedziałam to na głos?

-Tak - zaśmiał się Toby.

-Bo wkurwia mnie już no... - moja złość zmieniła się w lekki smutek? Sama nie wiem dlaczego, ale czasem, gdy osiągam zbyt duży napływ emocji to tak jest.

-Ej no, co się stało? - spytał i przytulił mnie.

-Już nic... - odpowiedziałam. - Dlaczego z nią nie poszedłeś?

-A widziałaś swoje spojrzenie? - zaśmialiśmy się. - Wolałem nie ryzykować.

-Oj tam - przewróciłam oczami.

-Liv, teraz to serio muszę ci to powiedzieć - zaczął.

-Noo, mów - powiedziałam z niecierpliwością.

-Bo wiesz, nie wyjaśniłem ci jeszcze tego, dlaczego podawałem się za Matta.

-No... kontynuuj...

-Jest w tobie coś takiego, co nie pozwala mi się od ciebie odciąć. Nawet wtedy, kiedy kazałaś mi zniknąć z twojego życia, wiesz jaki to był cios?

-Uhh, przepraszam Toby...

-To już nieważne - odpowiedział.

-No dobra... więc udawałeś Matta tylko dlatego, że... - zaczęłam.

-Nie - przerwał mi. - Ja po prostu nie umiałbym zaakceptować informacji, że mogę cię stracić.

-Ymm... - nie wiedziałam kompletnie co mu odpowiedzieć.

-Liv, ja chyba coś do ciebie poczułem...

You make me crazy [cz. 1&2] [Ticci Toby]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz