Po rozmowie z Olivią skierowałem się do gabinetu Slendera. Miałem już dość jego pseudowładzy. Odejść chciałem, ale nie pozwolił mi na to.
– Już jestem. Sprawdziłem całą rezydencję i nic – zeznałem.
– Super, ale jakoś ci nie wierzę, Rogers – powiedział podejrzliwie mężczyzna.
– Sam możesz sprawdzić – powiedziałem.
– Dobry pomysł, ale wiesz co? Wystarczy, że sprawdzę kamery – w tym momencie zamarłem. – Co, zatkało, co nie? Wiedziałem, że jesteś zdradliwym tchórzem, Rogers.
– A-ale... – nie mogłem się wysłowić, totalnie zapomniałem o tych jebanych kamerach.
– Słuchaj, jeżeli nie chcesz zakończyć swojego, marnego żywotu, to wraz z tymi dwoma debilami musisz ją zabić – jego słowa zmroziły mi krew w żyłach.
– N-Nie, nie ma opcji. N-Nie zabije jej. Po-Poza tym jest już daleko s-stąd – zacząłem się jąkać z emocji.
– Jesteś pewien? Niedługo dorwiemy tę małą szmatę – powiedział drwiąco.
Po jego słowach coś we mnie wstąpiło. Był to nagły napad agresji, której nie potrafiłem kontrolować. Bezmyślnie zacisnąłem pięść do ataku. Smukły mężczyzna bez żadnego wysiłku złapał mój nadgarstek i wykręcił go, powodując mój upadek.
– Jesteś idiotą, Rogers, ale spokojnie, już znalazłem sposób w jaki mnie przeprosisz – uśmiechnął się z widocznym podstępem w oczach.
*5 minut później*
[Z.P.W. Masky'ego]
– Już wróciliśmy, przeszukaliśmy cały las i... Ouu, co tu się stało? – zapytałem ze zdziwieniem, widząc leżącego Toby'ego na podłodze.
– Chyba Rogers znów czymś sobie przejebał – zadrwił Hoodie.
– To nic takiego – powiedział ze spokojem Operator, ale ja wiedziałem, że coś knuje.
– I dobrze mu tak – zaśmiał się Brian.
– Co zamierzasz z nim zrobić? – spytałem z ciekawości.
– A co? Czyżby ktoś tu się martwił o naszego, ekhm... – Thomas lekko kopnął go w ramię. – Chwilowo zdechłego kumpla? – jego humor nie ustępował.
– Zamknij mordę, Brian, wiesz, że mnie to nie obchodzi! – wydarłem się na niego.
– Hmm, jeżeli nie obchodzi, to po co wypytujesz? – Hoodie zawsze potrafił znaleźć rzecz, do której mógłby się przyczepić, wiedząc, że wyprowadzi mnie to z równowagi. Oczywiście to nie była tylko jego zasługa, gdyż od zawsze byłem osobą nerwową.
– Nie mam zamiaru prowadzić dalej z tobą tej pierdolonej dyskusji, po prostu zamknij ryj i siedź cicho – burknąłem.
– Czekaj... Co? – odezwał się.
– Jajco kurwa, głuchy czy głupi? – powiedziałem zdenerwowany.
– Nie o to chodzi, idioto – chłopak walnął facepalm'a. – Gdzie Slender i Rogers?
– Co jest kurwa? Przecież dopiero co tutaj byli – stwierdziłem ze zdziwieniem.
– Nie uważasz, że on coś przed nami ukrywa? Jego zachowanie jest co najmniej podejrzane – uznał.
– Jak na morderce przystało... – przerwałem swoją wypowiedź, by sięgnąć po myśli.
– Czy ty właśnie uznałeś, że on chce go zabić?! – podniósł ton.
CZYTASZ
You make me crazy [cz. 1&2] [Ticci Toby]
FanfictionPewnego dnia wszystko zmieniło się nie do poznania, już nic nie było takie samo. Zapytacie co się stało, ale odpowiedź znajdziecie czytając moją historię. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ start pierwszej części: 21.08.19r. koniec pierwszej części: 05.11...