XXX

300 23 2
                                    

Schrödinger kręcił się po parterze domu.

- Macie tu piwnicę, prawda? – spytał ostro, ale Helena milczała. Wtedy jeden z towarzyszących mu gestapowców uderzył ją w twarz. – No macie, czy nie macie? – Helena wskazała mu niewielką klapę w podłodze znajdującą się w sieni. Wyjął pistolet i zszedł schodami w dół. Sara chciała wydostać się z domu, wyszła ze składzika szukając innego wyjścia z piwnicy, ale słysząc kroki wiedziała, że to koniec, Widząc SS-manna z pistoletem, padła na kolana.

- Błagam o litość! Niech pan mnie nie zabija - był głuchy na błagania Sary. Podniósł ją z kolan, ścisnął za szyję i przyparł do ściany.

- Ile już tu jesteś?! – spytał wściekle.

- Niedługo... - Idziesz ze mną – rzucił wściekle i złapał dziewczynę za rękę cały czas trzymając w drugiej dłoni odbezpieczony pistolet. Nakazał towarzyszącemu mu żołnierzowi przeszukać piwnicę.

Kiedy wszedł z Sarą do salonu, Helena podniosła się z kanapy i chciała podejść do Sary, ale Schrödinger wyciągnął w jej stronę broń.

- Siadaj – rozkazał, a Helena posłusznie siadła na kanapie, na fotelu obok posadził Sarę, a sam usiadł naprzeciwko - Ona jest inna Herr... - zaczęła, ale Schrödinger uderzył ręką w stojący obok stolik.

- Milcz! Każdy Żyd jest taki sam! Nadaje się tylko do spalenia! I wiesz co teraz czeka twoją koleżankę? –spytał ironicznie. Sara siedziała wyprostowana, nie docierały do niej słowa, które właśnie padały z ust oficera. – Wyjedzie i już nie wróci... - odparł bez emocji.- Ukrywanie Żydów po ogłoszeniu miasta wolnym od nich to przestępstwo... Prawda? Powinnaś to wiedzieć, twój własny ojciec osobiście pracował nad tym zapisem– przeniósł wzrok na Helenę, którą dusiła płacz. W końcu wstał i rozkazał, aby Sara zabrała wszystkie swoje rzeczy i wyszła z domu. Dziewczyna nie mogła się ruszyć, sparaliżował ją strach. – Jesteś głucha?! – wrzasnął i uderzył ją w twarz. Upadła na ziemię i znów zaczęła błagać go o litość. Kopnął ją z całej siły i ryknął na cały dom, że Żyd został znaleziony. Po chwili w salonie pojawili się Gestapowcy. Jeden z nich złapał Sarę za ramię i zaczął ciągnąć w kierunku drzwi, ale ona walczyła, tak jak kiedyś jej ojciec.

- Przepraszam – wyszeptała szarpiąc się, aby za chwilę zniknąć za drzwiami w otoczeniu Gestapo. Helena patrzyła na to wszystko, nie mogąc uwierzyć, że dzieje się naprawdę, że znowu ją traci, po tylu latach znowu... Schrödinger patrzył na Helenę ze śmiechem.

- Po ciebie też wkrótce wrócimy, masz nam chyba coś do powiedzenia – odparł i wyszedł trzaskając drzwiami.

Kiedy Johann dojeżdżał do domu Heckmannów, na podjeździe zobaczyła kilka czarnych samochodów. Spóźnił się. Minął willę i zatrzymał się przy lesie, dwadzieścia metrów od tylnych drzwi. Przeskoczył ogrodzenie i wszedł do kuchni, skąd udał się do salonu.

- Musisz uciekać, słyszysz? Uciekaj – Helena pokręciła głową.

- Gdzie uciekać? O czym ty mówisz?!

- Karl wie. Heleno uciekaj, jedź do Monachium, do mamy

- Johann... Zabrali ją – zawyła znowu, a Engel przetarł dłonią czoło.

- Naprawdę ją ukrywałaś? Naprawdę Heleno? Myślałem, że jesteś bardziej dojrzała, zawiodłem się na tobie. Zrobiłaś najgłupszą rzecz w swoim życiu!

- Ona nie jest zła! To my jesteśmy źli! – chłopak kręcił głową z niedowierzaniem. – Co robiłeś w Warszawie!? Czemu byłeś pijany?! – patrzyła na niego z rozpaczą, cały czas płacząc. – Powiedz coś do cholery!

- Coraz bardziej przypominasz swojego ojca, wiesz? – wiedział gdzie uderzyć, to była dla Heleny największa obraza, jej czuły punkt. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Zamiast ją wspierać, jeszcze ją pogrążał.

- Nie masz prawa mówić o mnie takich rzeczy. Nic o mnie nie wiesz!– krzyczała dławiąc się łzami.

- Byłem dla ciebie za dobry! - cały poczerwieniał ze złości.

- Nie spodziewałam się tego po tobie... - wyszeptała i popatrzyła na Johanna. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Odwróciła się od Engela i zaczęła się oddalać, kiedy nagle złapał ją mocno za ramię i przyciągnął do siebie. Pocałował w spierzchnięte usta i otarł policzek z łez.

- Jak ja mogłam do tego dopuścić? – załkała. Zalewało ją rozgoryczenie, rozrywało od środka. Czuła się winna, obiecała, że nic jej się nie stanie. Zawiodła. – To jest straszne Johann, to co my z nimi robimy. Powiedz mi dlaczego... Dlaczego ojciec tam jest?!

- Przestań! Ta Żydówa cię zmanipulowała - rzucił kątem oka na bladą Heleną. Wbiłaś ojcu nóż w plecy, zamiast cieszyć się, że jesteś jego córką– Helena parsknęła śmiechem.

-Co ty bredzisz?! Mój ojciec jest mordercą – wysyczała. - Podaj mi jeden powód dlaczego miałabym się cieszyć. Brzydzę się wami i waszym Hitlerem – za te słowa mogła spotkać ją nawet śmierć. - Odebrali mi ojca i moją przyjaciółkę. Nie masz pojęcia o niczym! – krzyczała. Zbierało się na burzę, niebo pokryło się ciemnymi chmurami, wiatr poruszał mocno gałęziami drzew, aż w końcu zaczął padać deszcz. Tak jak podczas ich pierwszego spotkania.

Engel był wściekły, widziała to w jego oczach. Zmienił się, tak bardzo się zmienił.

- Byłeś ze mną tylko dla pracy w Warszawie, prawda? Chciałeś zbliżyć się do ojca, żeby załatwił ci pracę. Tak było? Dziwnym trafem zamilkłeś kiedy tylko dostałeś przydział – Johann zdębiał, nie mógł odnaleźć właściwych słów, więc po prostu milczał, co samo w sobie stanowiło odpowiedź.

- To bzdury, miałem tam wiele pracy, nie miałem czasu – odparł. – Powinnaś teraz chyba myśleć o czymś innym, twój ojciec zaraz tu będzie, oby był szybszy od Gestapo. – Helena czuła jak targa nią złość. Nie mogła na niego patrzeć, na jego kłamliwy wzrok, nie mogła mu wybaczyć.

- Idź już, poczekam tutaj na ojca. Nie ucieknę przed tym co się stało. Ale mam ostatnią prośbę. Pojedź do Marty Klein, matki Sary. Powiedz jej, że zabrali Sarę i przeproś ode mnie. Jesteś mi to winien za ochronę przed frontem – dodała kpiącym głosem. – A teraz idź już

- Obiecuję – odparł oschle. Chciał ostatni raz ucałować Helenę w policzek, ale ona odwróciła się od niego i skierowała się po schodach wprost do swojej sypialni. 

W uścisku HitleraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz