Karl wykonał zabieg z poczuciem bezsensu swojej pracy, wiedział, że transfuzja różnych grup krwi jest zupełnie bezsensowna, jednak Mengele był innego zdania, a to on rządził, co Karlowi wciąż stało w gardle niczym ość. Radosne dzieci w przeciągu kilkunastu minut stały się nieprzytomnymi z bólu lalkami. Nie spodziewał się, że tak zareaguje. Chciał tu przyjechać, chciał pracować w tym obozie, ale patrząc na te dzieci, coś się w nim zmieniło, jakby ktoś włączył dawno nieużywaną funkcję współczucia. Szybko jednak odgonił od siebie te niedorzeczne myśli i wyszedł z sali. Nie mógł się poddać, nie mógł współczuć, nie mógł dopuszczać do głosu dawnego Heckmanna, to było wykluczone. Włoch z rampy i ta dwójka musieli opuścić jego głowę i zrobić miejsce na racjonalne myślenie, musiał pracować. Miał opuścić obóz jako profesor.
- Świetnie się spisałeś! –odparł Mengele kiedy poszli się umyć. Karl popatrzył na niego mrużąc oczy i nie miał pojęcia co ma mu odpowiedzieć. Założył mundur i wyszedł ze szpitala bez słowa. Szedł wzdłuż jednej z uliczek i myślał co Josef chce osiągnąć, co chce odkryć. Starał się dopatrzeć w jego działaniach jakiegoś sensu, przecież uważał go za geniusza, wierzył w jego intelekt, ogromną wiedzę, ale słysząc jego pomysłach, robiło mu się niedobrze. Nagle za plecami usłyszał jego głos i poczuł uścisk na ramieniu.
- Karl! No co ty, obrażasz się? – zapytał ledwo łapiąc oddech.- O co ci chodzi?! – spytał ostro.
- Myślę o Helenie– odparł obojętnie i zaciągnął się papierosem. – Tu nie zabronisz mi palić – rzucił kąśliwie. - Co mamy jeszcze do zrobienia?
- Ja idę do laboratorium badać próbki, idziesz ze mną? – Karl skinął głową. – Zobaczysz moje królestwo – zaśmiał się i poklepał Heckmanna po plecach. Otworzył drzwi małego pomieszczenia. Kiedy przekroczyli próg, Karl zaczął się rozglądać, aż natrafił na gablotę zawieszoną na ścianie, zrobiło mu się momentalnie niedobrze – Podoba ci się? Może chcesz mi pomóc, pracuję nad zmianą koloru oczu na błękitny – odparł i podszedł do gabloty, w której znajdowały się ludzkie gałki oczne, przypięte jak motyle.
– Skąd to masz? - Mengele spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Jak to skąd? Mało tu ludzi? - Karl na te słowa odwrócił się od gabloty i wyszedł przed barak. Przypomniało mu się, że chciał do swoich badań wykorzystać Helenę. Zakręciło mu się w głowie – Dobrze się czujesz? – spytał Josef kiedy stanął obok kolegi, ten jednak wciąż milczał. Wiedział o eksperymentach na bliźniętach, o sekcjach zwłok w laboratorium mieszącym się tuż za krematorium, wiedział o sterylizacjach kobiet, nie wzbudzało w nim to jednak wyrzutów sumienia. Dopiero te pary oczu sprawiły, że coś w nim pękło. - Karl, czego ty do cholery nie rozumiesz? Przyjechałeś tutaj, żeby eksperymentować, pracować dla dobra nauki. Masz misję wobec narodu – rzucił mu wściekłe spojrzenie, a Heckmann spojrzał w niebo, na którym nie było ani jednego ptaka. Uświadomił sobie, że jeszcze ani razu nie widział ptaka przelatującego nad obozem. Miały intuicję, coś odpychało je od tego kawałka nieba, pod którym rozgrywała się właśnie tragedia setek tysięcy ludzi.
- Boli mnie dziś głowa, wracam do hotelu... przepraszam – odparł i odszedł w kierunku stojącego nieopodal szpitala samochodu. Mengele parsknął tylko i wrócił do laboratorium. Heckmann już wsiadał do auta, kiedy zorientował się, że w szpitalu zostawił ważne dokumenty potrzebne mu do rozprawy habilitacyjnej. Zaklął pod nosem i szybko wbiegł po kamiennych schodkach prowadzących do budynku. Idąc ciemnym korytarzem usłyszał histeryczny płacz. Udał, że tego nie słyszy. Poszedł do gabinetu, wziął teczkę z dokumentami i skierował się do wyjścia, jednak tym razem zatrzymał się przed pokojem. Przyłożył ucho do drewnianych drzwi i starał się usłyszeć co tam się dzieje. Słyszał głosy i płacz dzieci. Złapał za klamkę i zajrzał niepewnie do środka.
Ten widok go zmroził. Dwoje dzieci, którym dziś rano wykonywał transfuzję krwi zwijały się z bólu na łóżkach i histerycznie błagały o pomoc, pielęgniarki jednak nie reagowały, jakby niczego nie słyszały.
Sam nie wiedział co się z nim dzieje, dawno nie był tak wewnętrznie rozdarty. Wiedział, że w takich sytuacjach nie ma nic lepszego niż wódka, prosta, czysta wódka.

CZYTASZ
W uścisku Hitlera
Historical FictionPoznaj wojnę ze strony oprawców, przenieś się do Berlina zawładniętego przez nazistów i zobacz jak daleko może posunąć się człowiek... Berlin, 1942 rok: Dwudziestoletnia Helena Heckmann dorasta wśród swastyk, w otoczeniu bezwzględnych rodziców i...