II

1.4K 67 6
                                        


12 marca 1927 roku

Od rana w domu Heckmannów roiło się od zamieszania. Trwały przygotowania do piątych urodzin największej dumy Karla, jego ukochanej, jedynej, niepowtarzalnej Heleny, krwi z jego krwi. Specjalnie z tej okazji zamienił się z kolegą dyżurami, nie mógł przecież ominąć urodzin córki. Zajmował się wszystkim razem z gosposią, za to jego żona nie robiła nic. Siedziała w fotelu i czytała gazetę czekając, aż wyschnie jej lakier na paznokciach. Cała Margot. Karl jednak nie robił jej wyrzutów, wiedział, że nie lubi rodzinnych spotkań, urodzin ani świąt. Była typem samotnika, introwertykiem, często przesiadywała w sypialni w wygodnym, bujanym fotelu i patrzyła w okno. W skupieniu obserwowała las i roztaczające się nad nim wzgórza. Nikt nie śmiał jej w tych chwilach przeszkadzać. Życie w złotej klatce nie było jej marzeniem, ani celem. Siedząc w tym fotelu rozmyślała co by było gdyby... Gdyby rodzice pozwolili jej wyjść za Hansa, jej prawdziwą miłość, gdyby została architektem, tak jak marzyła od dzieciństwa. Całe jej życie u boku Heckmanna sprowadzało się do pytania: co by było gdyby? Gdyby mogła żyć tak jak chciała, gdyby była szczęśliwa. Margot udawała, że kocha Karla, a on, że kocha ją. Została wydana za mąż w wieku zaledwie dwudziestu lat za siedem lat starszego Heckmanna, syna utytułowanego berlińskiego prawnika. Ich małżeństwo było aranżowane. Uczucia nigdy w tym związku nie było. Margot, zawsze chłodna, zdystansowana, znana najpierw jako córka słynnego dyplomaty, potem żona genialnego chirurga i oficera, nigdy nie miała serca do dzieci. Helenę wychowywało kilkanaście niań, regularnie zmienianych przez Margot. Wybieranie personelu było jedną z jej rozrywek. Nudziła się w wielkim domu, nie pracowała, rzadko wychodziła z domu. Zanim Karl stał się jednym z najważniejszych osób w Rzeszy, Margot w ogóle nie miała koleżanek. Żeby zabić nudę czytała gazety, analizowała słowa prezydenta, kanclerza, ministrów. Zaczęła interesować się światem polityki, który w latach wielkiego kryzysu był szaleńczo ciekawy. Uciekała wtedy od tego co wokół niej. Karla dziwiła ta fascynacja, bo jego polityka nigdy specjalnie nie interesowała. Orientował się tylko w podstawowych kwestiach, ale nie miał czasu na śledzenie politycznych poczynań z taką dokładnością na jaką mogła pozwolić sobie Margot. Z biegiem czasu, jako, że była to kobieta bardzo uparta, wciągnęła Karla w ten brudny świat pełen intryg, kłamstw i chamstwa.

Z biegiem lat w gronie najbliższych przyjaciół Karla znajdowało się wiele osób blisko związanych z Führerem. Im więcej Heckmann miał władzy, tym węższy stawał się krąg przyjaciół rodziny. W pewnym momencie ograniczył się już tylko do trzech małżeństw noszących nazwiska takie jak: Goebbels, Bormann i Hoss. Margot musiała się dostosować, więc jej przyjaciółkami i towarzyszkami damskich spotkań były małżonki owych dostojników. Ich towarzystwo często ją przytłaczało, zupełnie nie pasowała do nudnawej i flegmatycznej Gerdy Bormann, nie mówiąc już o wyniosłej Magdzie Goebbels. Spędzała z nimi jednak czas, bo co innego miała robić? Kilka razy w tygodniu spotykała się w najlepszych kawiarniach z Gerdą Bormann. To z nią Margot w końcu znalazła wspólny język. Podczas spotkań omawiały sprawy polityczne i kulturalne. Rozmawiały o modzie, dzieciach, gotowaniu, choć żadna z nich nie była stałą bywalczynią kuchni. Chwaliły swoich mężów za to, jaki kawał dobrej roboty wykonują w SS. Mówiły jak to podoba im się Hitler.

- Karl! – zawołała chłodnym głosem. – To prawda o tym planie?

- Jakim planie? – spytał grzebiąc w wielkim pudle szukając świeczek na urodzinowy tort.

- Mamy płacić jakieś reparacje... Niech tego Hindenburga szlag! – zawołała piskliwie i podeszła do szuflady skąd wyjęła poszukiwane świeczki. – Jak tak można, dlaczego SS nic nie robi? Gdzie jest Hitler? Cały czas wrzeszczy, ale nic nie robi – Karl machnął ręką i odgarnął jej włosy za ucho.

W uścisku HitleraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz