Bonnie chodziła wściekła po salonie chłopaków.
-Jak mogliście nie powiedzieć Elenie o czymś takim? - wrzasnęła nagle.
-Jakby ci to... - zaczął czarnowłosy.
-Damon Ty się nawet nie odzywaj! Zawsze się świetnie bawisz, ale tym razem nie mam zamiaru tego słuchać! Ric, Emily! Możemy wy byście mi powiedzieli co wami kierowało? - warknęła.
-Wiesz... To w sumie tak jak wygląda... - mruknęła Emily.
-Jaja sobie ze mnie robisz? Rozumiem męska solidarność i tak dalej... Ale ty? Jak mogłaś jej to zrobić? Ona Ci ufała! - krzyczała zdenerwowana brunetka.
-Zostaw ją w spokoju Bonnie! - warknął starszy z braci - Ona w tym wszystkim zawiniła najmniej. Jeśli chcesz się na kimś wyżywać to proponuję na mnie i Ricu... Ale jakby się nad tym zastanowić to Stefcio ma swój rozum i nie powinien nas słychać... - ostatnie zdanie mruknął ciszej od reszty.
Mimowolnie na twarzy blondynki pojawił się niechciany uśmiech.
Zagryzła wargi starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Damon czy ja nie prosiłam żebyś się zamknął? - warknęła coraz bardziej zła.
- Nie... - pokręcił głową - Ty kazałaś mi być cicho, a ja nie lubię robić tego co mi się karze...
-Jesteś tak strasznie... yhhh! Nawet brak mi słów żeby Cię opisać! - wyrzuciła ręce w górę.
Na jego twarzy pojawił się ten charakterystyczny uśmiech.
-Damon nie wkurzaj jej bardziej.. - mruknął Enzo do przyjaciela.
-Dobra już dobra! - mruknął.
Bonnie wzięła głęboki wdech i rozejrzała się.
Widać było, że się nad czymś zastanawia...
Ale czy ktoś był w stanie zapytać najbardziej niebezpieczną czarownicę na świecie o czym myśli? Zwłaszcza, że chwilę wcześniej groziła że ich pozabija.
W końcu jej wzrok wylądował na Stefanie.
Westchnęła i pokręciła głową.
-Idź kupić jakieś kwiaty... - mruknęła - Wiem, że nie masz za co przepraszać, ale to Elena. Inaczej będzie tylko gorzej...
-Bonnie Ty tak serio? - Damon znów postanowił wtrącić swoje trzy grosze.
-Salvatore z Tobą nie rozmawiam! - warknęła patrząc na niego.
Wzruszył ramionami i ukazał szereg zębów.
- Nie szczerz się jak upośledzony, bo Ci tak zostanie... - mruknęła Emily.
Bonnie uśmiechnęła się w jej kierunku.
-Nareszcie ktoś po mojej stronie. - stwierdziła z uśmiechem.
-Ej! Ja też jestem po twojej stronie! - Enzo przypomniał o swojej obecności.
Brunetka przewróciła oczami.
Stefan westchnął i wstał z kanapy.
-Jakie kupić te kwiaty? - mruknął i ruszył do drzwi.
-Ja mam wiedzieć? To twoja dziewczyna!
-Była... - wtrącił starszy Salvatore.
-Damon! - warknęli wszyscy jednocześnie.
-No co? - spytał jakby nigdy nic.
-Jesteś debilem... - mruknął Ric.
- To już słyszałem...
-Najwyraźniej nie przyswoiłeś informacji. - parsknął śmiechem Enzo.
-Wypierdalaj z mojego domu. - wskazał na drzwi.
Emily wybuchła śmiechem wraz z Bonnie i Alariciem.
Stefan otworzył drzwi.
-To jakie te kwiaty?
-Kurwa nie wiem! - Bonnie sięgnęła po poduszkę i rzuciła w przyjaciela.
-Jak kupię złe to powiem, że to był twój pomysł! - krzyknął ze śmiechem i wyszedł.
Bonnie jedynie zaczęła się śmiać.
-Ktoś chce czegoś do picia? - zapytał czarnowłosy.
-A masz coś oprócz bourbona?
-A po coś innego? - wtrącił się Enzo.
-Przynajmniej jeden mądry. - klepnął przyjaciela w plecy.
-Polej lepiej i nie pierdol... - mruknął Saltzman.
Damon i Enzo poszli po szklanki i trunek.
Emily poprawiła włosy które opadały jej na czoło i westchnęła.
Kolejny dzień z alkoholem.
Coś w jej życiu poszło nie tak...
Ale co z tego jeśli w tych wszystkich problemach odnalazła szczęście?
****
Zapraszam na moje nowe opowiadanie!Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Jeśli tak zostawcie gwiazdki i komenatrze! ❤❤
CZYTASZ
Ordinary Girl I ✔
FanfictionMamy XXI wiek. Co tak naprawdę jest 'typowe'? Co jest 'normalne'? Każdy ma inne pojęcie tej definicji. Jednak w miasteczku Mystic Falls każdy ma taką samą definicję tych słów. Do pewnego momentu. Momentu, w którym do miasteczka przyjeżdża pewna n...