Zostawię Cię w lesie

199 23 2
                                    

Cruzar nazajutrz wstał dość wcześnie. Rozciągnął się i rozejrzał. Przypominając sobie wczorajszą noc aż zarumienił się ze wstydu. Westchnął i wstał. Od razu zdjął tę damską nocną koszule i ubrał swoje wczorajsze ubranka. Odsłonił rolety, a jego oczy zostały porażone słońcem, od razu syknął rzucając roletą by ponownie to zasłoniła. Wyszedł z pokoju i zaczął iść w stronę jadalni. Dostrzegł tam służbę, czyżby wstał na czas? No cóż. Oparł się o framugę drzwi przyglądając się pracy potworów. Miał dzisiaj załatwić jakieś sprawy z Macabre, ciekawe co makabryczny miał na myśli. Westchnął i wzruszył ramionami. Macabre następnego dnia obudziła służba. Ten wstał więc z łóżka, przecierając swe oczy i westchnął, nawet nie chcąc odsłaniać okien. Wygonił kamerdynera z pokoju i zaczął się przebierać w ładne ubranko. Wziął nawet ze sobą swój zajebisty kapelusz. Wtem niewiele czekając spakował kilka najpotrzebniejszych rzeczy do kieszeni swojego płaszczyka i zszedł na dół do stołówki, zauważając już nakryty stół do śniadania. Co prawda Macabre nie musiał i w sumie nie miał ochoty na to żarcie, więc tylko stał tak w przejściu, oparty o framugę. Najwyraźniej szkielet powinien szykować się do jedzenia, albo być już w trakcie go. A szczerze powiedziawszy łowca miał okazję się najeść. Nie było to zbyt obfite danie, ale też nie biedne. Trzeba dbać o dobre imię Macabre, cnie?
- Więc jednak zdążyłeś na śniadanie? - Zapytał wlepiając wzrok w szkielet. Cruzar dostrzegając wampira tylko zmarszczył brwi.
- Jak widać, zdążyłem. - Powiedział patrząc na niego nie chcąc pamiętać zeszłej nocy.
- Ugh.. - Podrapał się po karku i westchnął.
- Jakie to dzisiaj sprawy załatwiamy? - Skrzywił łeb w bok i spojrzał na niego. Chciał również zapytać o to, kiedy ma zamiar w ogóle brać sobie jego krew, no bo, heloł, warto być przygotowanym na wszystkie jego "ataki" na jego biedne kości. No cóż, najważniejszym i tak było by przeżył. Przymknął na chwilę oczy i otworzył je ponownie.
- Więc, więc, jakie to dzisiaj ma plany pan ego wampir? - Poprawił swoją poprzednią wypowiedź uśmiechając się złośliwie. Macabre wysłuchał z lekką obojętnością na twarzy Cru, unosząc jedną brew do góry. Na jego twarzy pojawił się delikatny zarys uśmiechu, kiedy ten poprawił swą wypowiedź o te złośliwe epitety etc. Wampir prychnął pod nosem, kręcąc głową na boki.
- Pan łowca jest ciekaw? Oh, jakże mi przykro, aby dowiedzieć się więcej, trzeba wykupić abonament~ - Powiedział równie złośliwie i podszedł do szkieletu ze skrzyżowanymi ramionami na piersi.
- Pff, wszystko ci wytłumaczę po drodze. Wieczorem dostaniesz również pieniądze, jakie obiecałem ci dawać. - Powiedział, odwracając chwilowo wzrok, zastanawiając się nad czymś.
- Jak zjesz, przygotuj się i przyjdź do głównego holu. Będę czekać przy wyjściu. - Podsumował, wychodząc z jadalni. Będzie mieć jeszcze dużo okazji, by mu się dogryźć. Cruzar tylko przewrócił oczyma.
- Mmmmhm, żebyś się nie zgubił w drodze. - Prychnął i wszedł do jadalni, no cóż, niech już zje, nie wiadomo kiedy zgłodnieje. Przysiadł więc przy stole. Gdy danie zostało podane lekko się uśmiechnął i podziękował służbie. Powolnie po prostu zaczął jeść. Jak na sługusów wampira potrafili gotować, mhh, czy wampiry w ogóle jedzą ludzkie posiłki prócz krwi? Takie pytania błądziły mu po głowie, gdy zjadł wstał i skierował się w stronę swojego pokoju, tam tylko przejrzał się w lustrze, nie wyglądał tragicznie. Nie widział potrzeby przebierania się, poza tym i tak nie miał w co. W te sukienki? Wolne żarty. Powoli skierował się tylko w stronę wcześniej wspomnianego holu. Macabre funkął coś pod nosem na jego komentarz i jak powiedział - tak zrobił, udał się do holu, ubierając kapelusz i przygotowując się do wyjścia. Kiedy minęło trochę czasu i zobaczył zwlekającą królewnę, westchnął i wymamrotał coś pod nosem.
- Dłużej się nie dało? - Zapytał, kierując się ku wyjściu z domu.
- Zresztą nie ważne. Słuchaj mnie teraz uważnie. Jakbyś nie wiedział, jestem wampirem - Dodał ironicznie.
- A wampiry nie są zbyt miłe widziane w miastach czy innych zaludnionych miejscach, dobrze o tym wiesz. - Gadał od rzeczy, wychodząc powoli z jego posesji, idąc w stronę lasu.
- Musisz dopilnować, by nikt podejrzany, (nie wspominając o innych łowcach) domyślił się kim jestem. - Podsumował wtem się zatrzymując i patrząc na Cru uważnie.
- Jakby co nazywam się Macabre o'Wilsthon i jestem szlachcicem pochodzącym z daleka. Więcej wiedzieć nie musisz. - Powiedział oczekując że łowca zrozumiał jego słowa.
- Zanim zapytasz: tak, idziemy do miasta. - Krzyż tylko zmarszczył brwi.
- Owszem, można było dłużej, jeśli "Panicz" chce w każdej chwili mogę wrócić do pokoju by w jakimś stopniu moje ego sięgało Twojego. - Ah, jak on lubił jechać na jego ego. Słysząc wzmiankę o mieście otworzył szerzej. Nah.. to byłaby jego szansa by uciec, ale-- mh.. czy byłoby to mądre? W końcu straciłby broń za którą dał niezłe pieniądze i byłby bez grosza, a Macabre w końcu jakieś wynagrodzenie dla niego planował. Tylko kiwnął głową zrozumiale, nah, nie robi to żadnego problemu dotrzymania tajemnicy kim takim jest ten wampir. Macabre przewrócił oczyma na jego dogryzkę. W sumie nawet mu ona nie przeszkadzała, ale i tak wolał skupić się na tym, co muszą teraz zrobić. gdy powiedział swoje, a Cruzar kiwnął głową, ten zmrużył oczy.
- I bez żadnych sztuczek, dobra? Może i masz trzymać w tajemnicy moją tożsamość, lecz ty przypadkiem nie zapomnij kim jestem. - Mruknął będąc już z nim gdzieś w środku lasu.
- Pft, zawszę mogę cię zostawić gdzieś w tym miejscu. Byś musiał sam szukać wyjścia z tego lasu, ale ciebie to nie problem, nieprawdaż~? - Dodał lekko złośliwie, chowając dłonie do kieszeni swojego płaszczu.

Makabryczny krzyż - Crossmare Vampireverse [TYMCZASOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz