Słysząc jego pierwsze pytanie odnośnie tego, gdzie będzie można w razie czego znaleźć Maca oraz czy łowca będzie mógł wychodzić do ogrodu, wampir lekko zmrużył oczy.
- Jak będziesz czegoś ode mnie chciał, zapytaj służby gdzie jestem. Powinni znać na to pytanie odpowiedź. Co do ogrodów.. - Spojrzał w stronę okna.
- Tak, ale nie poza ich ogrodzenie. - Powiedziawszy to, wysłuchał jego kolejnego pytania. Znowuż to z lekką powagą pokierował swój wzrok na łowcę.
- Po prostu nie chce, byś się tam kręcił. Wygodniej jest mi cię pilnować na jednym piętrze. I tak mam dzięki tobie jednego sługę mniej. - Powiedział, wspominając jak znalazł martwego gostka na ziemi. Ah, no cóż, to nie tak, że Macabre coś to obchodzi. Znowuż zmarszczył swe brwi, słysząc życzenie Cruzara odnośnie papieru i pióra. Wampir mógłby okazać się ogromnym dupkiem i się nie zgodzić. W końcu co go obchodzi czyjeś życie i takie tam, nie?
- Kiedy ma urodziny? - Zapytał jedynie, tymczasowo nie odpowiadając szczególnie na jego pytanie. Szkielet spojrzał na niego.
- Za trzy dni. - Odpowiedział krótko, jeśli chodzi o odpowiedzi na jego pytania po prostu kiwał głową, że rozumie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej wzdychając cicho. Naprawdę nie chciał tu siedzieć, jednak głupim by było postawienie się wampirowi w takiej sytuacji w jakiej on się znajduje. Macabre kiwnął głową.
- Rozumiem. Dostaniesz to czego chcesz. - Powiedział krótko, stając przed większym pomieszczeniem. Drzwi od niego były otwarte.
- Tu jest jadalnia. Jeśli spóźnisz się na posiłki, twoja strata. - Dodał z lekkim złośliwym uśmieszkiem. Serio był w stanie go głodzić, czy tylko tak się zgrywał? Najwyżej wyjdzie to w praniu.
- Zresztą, służba będzie przychodzić do ciebie co najmniej trzy razy dziennie, informując o pewnych rzeczach. - Dopowiedział i powoli zaczął iść w innym kierunku. Pewno do następnego pomieszczenia, które chce on pokazać łowcy. Szedł dalej w ciszy. Cruzar kiwnął głową.
- Jestem przyzwyczajony do nie jedzenia posiłków przez długi czas. - Przewrócił oczyma, Cross przez zbieranie pieniędzy naprawdę nie raz nie miał na jedzenie, zależało mu na synu i tylko go karmił, jednak wiedział, że nie może się tak zaniedbywać, no ale cóż, bywa.
- Rozumiem. - Powiedział na wzmiankę o pachołkach. Ruszył za nim również w ciszy, naprawdę nie miał ochoty rozmawiać z nim na jakikolwiek temat. Starał się na różne jego "złośliwości" reagować obojętnie. Idąc tak i mijając okna z widokiem na las, dotarł do łazienki. Powiedział krótko o niej co nieco i poszli dalej. Miał nadzieje, że łowca nie zgubi się w tej posiadłości i że zapamiętał to, co powiedział wcześniej wampir. Już po chwili znowu znaleźli się w głównym holu, w centrum tego miejsca.
- To tyle jak na razie. - Odparł po chwili, krzyżując ramiona na piersi.
- Na tę chwilę jesteś wolny. Niedługo powinieneś dostać pióro oraz papier. Coś jeszcze? - Zapytał końcowo z lekką obojętnością. Oczywiście wampir pójdzie sobie robić cokolwiek tam chce, a służba będzie miała oko na Cruzara. Krzyż zaprzeczył kręcąc głową.
- Nie, nie mam żadnych pytań, ani żadnej prośby. - Powiedział krótko odwracając się do niego plecami i kierując się w stronę swej komnaty. Gdy wszedł do niej podszedł niemalże natychmiast do lustra oglądając ranę w postaci dwóch dziur po kłach w swej szyi, delikatnie przejechał po niej palcem cicho sycząc.
- Co za gówno.. - Mruknął i westchnął. Po chwili tylko legnął się na łóżko.
- Ale to wszystko do dupy, ugh... Chara.. - Wstał ponownie i zaczął krążyć w kółko.
- Mh... muszę wyjść na świeże powietrze. - Powiedział krótko i skierował się do ogrodu, gdy wyszedł spojrzał w niebo wdychając świeże powietrze. Tego mu było trzeba by odetchnąć. Jego wzrok powędrował na różne rośliny. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął sobie tak spacerować. Macabre zaś zauważając, iż łowca odchodzi gdzieś od niego, sam poszedł w kierunku swojej komnaty. Pod drodze minął jakiegoś lokaja. Zatrzymał się przy nim nagle.
- Ty. Masz przygotować tusz, pióro oraz papirus, rozumiesz? Przynieś mi to do pokoju. - Rozkazał i poszedł dalej. Kiedy był już na miejscu zrzucił okrycie nawierzchnie ze swojego ciała na łóżko i wyszedł na balkon. Stojąc tak wyprostowanym, westchnął po chwili, opierając się o zabezpieczenie przed nim. Co go podkusiło, aby w ogóle godzić się na jego układ? Ah, no tak, krew. Gdyby nie to, w życiu by nie pozwalał mu tak po prostu łazić po tym zamku żywym, ale no cóż, c'est la vie bejbe.
- Ugh. - Warknął, rozglądając się po tym wszystkim. Każde drzewo w tej okolicy znał na pamięć. Wiedział, gdzie są idealne gałęzie, czy nory dla takiego nietoperka, by czaić się na ofiarę. Dawno w sumie tego nie robił. Kiedy po raz ostatni zauważył tu człowieka, który sam z siebie zabłądził? Z pewnością już trochę minęło. Tak rozglądając się po tym lesie i wspominając swoje akcje, wzrokiem powędrował na swój ogród. Nie obchodziła go jego estetyka aż tak bardzo, ale zażądał dbanie o niego jak nie wiem co. W końcu należy mu się żyć w porządku, ładzie i wyższości. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu. Patrząc tak więc, zauważył w pewnym momencie krzyża, spacerującego po ogrodzie. Widać, że przyglądał się co jakiś czas kwiatom i innym rośliną. Macabre jedynie przewrócił oczami i ponownie się wyprostował. Chwilę jeszcze tak na niego patrzył. A więc pochodzi z daleka, ma chorego syna i został łowcą dla pieniędzy, by uchować dziecko przy życiu? Ah, cóż za wzruszająca historia.
CZYTASZ
Makabryczny krzyż - Crossmare Vampireverse [TYMCZASOWO ZAWIESZONE]
FanficCruzar - Łowca wampirów pewnego dnia dostał cynk o znajdującym się w pewnej wiosce wampirze, a nawet i kilku, cóż kto wie jakie były szczegóły. Po odnalezieniu posiadłości wampira został on niestety uwięziony, jak potoczy się los jego i wampira, któ...