Kiedy Cruzar chwycił za płaszcz i ponownie się wtulił w Maca, ten bez szczególnej reakcji (poza zażenowaniem wywołanym wspomnieniem Cru o jakże ogromnym ego wampira) położył dłonie po swych bokach. Ta chwila spokoju nie trwała długo, gdyż momentalnie poczuł jak spada z siedzenia, lądując na twardej podłodze. Skrzywił się znacznie, cicho sycząc, co tłumił pocałunek złożony przez Cru. Makabryczny w myślach przewrócił oczyma, odwzajemniając pocałunek, nie spodziewając się tego, co zaraz nastąpi. W sumie udało mu się zapomnieć o ich głupiej roli. O tym, że jest wampirem, a szkielet łowcą. Przestał się choć na tę durną chwilę martwić, po prostu oddał się tego, co tutaj się działo. Czyżby dał partnerowi za dużo swobody? Wszystko stało się ponownie takie szare, nieufne, w pewnym sensie przerażające. Wszystko przez ten chłód bijący z noża, który jego Cruzar przykładał mu do gardła. Na cholerę mu zaufał? Co on chce zrobić? Ugh, skąd w ogóle wziął ten nóż? Makabryczny rozszerzył oczy, czując dodatkowe ugryzienie w jego języczek. Co za menda. Kiedy go puścił, a metalowa broń zbliżała się ponownie do szyi potwora, mac zacisnął niespokojnie dłonie w pięści. Jego oddech był przyśpieszony. Serce biło szybciej niż wcześniej. Złe myśli przejęły władzę nad jego umysłem. Zmrużył wściekle oczy, nie dając po sobie poznać strachu, jaki paraliżował go mentalnie. Bez namysłu chwycił mocno nadgarstek Cruzara, nie dopuszczając noża do siebie bliżej ani na milimetr. Kipił złością i rozczarowaniem. Ledwo się powstrzymywał przed atakiem.
- Co ty do cholery jasnej robisz?! - Wydarł się drżącym od emocji głosem. Nie dając mu odpowiedzieć, odepchnął drugą dłonią solidnie szkielet od siebie, rzucając się na niego, przytrzymując jego dłonie nad głową. Ucisk na jego nadgarstkach z każdą chwilą się nasilał, a kły mimowolnie stały się bardziej widoczne. Mimo tej cholernie wkurwionej postawy, oczy, lustro duszy, świadczyły o zupełnie innych emocjach. O rozczarowaniu, strachu, poczucia zdrady i wyruchania jego słabej garstki zaufania, jaką obdarzył partnera. Bolało. To naprawdę bardzo bolało.
- Ugh! Co chciałeś tym osiągnąć?! Po co ci to było?! No PO CO!? - Spytał wręcz desperacko, patrząc na niego z góry, wisząc tak nad nim.
- Chciałeś zobaczyć moją reakcję!? Postraszyć mnie!? Zmanipulować i co, zranić?! Zabić?! - Wbrew jego woli, łza spłynęła po jego policzku. Miał ochotę go rozszarpać- no co za jebany dupek, nie? Jednakże te emocje jakie w nim wzbudził nie pozwalały mu na to. Wyrwał mu nóż z ręki, wyrzucając go gdzieś daleko w kąt, dając mu następnie z solidnego, siarczystego liścia w twarz. Po tym, rozszerzył znowu szerzej oczy. Sprawianie mu bólu, raniło wampira. Głupie nie? Miłość ssie. Wampir po prostu warcząc na odchodne odsunął się od szkieletu, przygwożdżając swe plecy do drugiego końca karocy, zaczynając się szybko ubierać. Nawet nie dbał już o estetykę i w ogóle, włożenia koszuli w spodnie i takie tam, wyjebane. Płaszcz wziął w ręce, tuląc go do siebie. Przez tę krótką chwilę przemyślał jedną rzecz. Doszedł do wniosku, że po prostu nie warto nikomu już ufać. Co jak ta historyjka o dzieciaku to też bajeczka? Aż wstał, ignorując jako tako słowa Cruzara, o ile coś powiedział. Po prostu na niego patrzył nienawistnie. W tym momencie mu nie wytłumaczysz, że to były głupie żarciki. W dalszym ciągu cały się trząsł, nie miał na to niestety żadnego wpływu.
Cruzar tylko otworzył szerzej oczy czując nacisk na swoim nadgarstku, już miał zamiar otworzył usta z zamiarem wytłumaczenia się, że tylko się droczy, już chciał puścić nóż, Dostrzegł tą nagłą zmianę w wampirze. Jego oddech, jego cała osoba się zmieniła. Przełknął ślinę już zdając się na odwagę by powiedzieć cokolwiek, ale wtedy do jego uszu dotarł głos Macabre. Nie spodziewał się takiej reakcji, nie chciał by poczuł się zdradzony, nie chciał by poczuł się wykorzystany, po prostu.. nie.. zapomniał z kim ma do czynienia, zapomniał o jego lęku, jego traumie, zawalił. Czując jak zostaje odrzucony i złapany za dłonie tylko spojrzał na niego smutno. Był gotowy na jakąkolwiek karę, nie chciał dłużej patrzeć na takiego Maca. Słuchał jego kolejnych wrzasków, wpatrywał się w jego zdenerwowaną twarz. "Nie" to słowo powtarzał sobie w myślach na każde jego "pytanie". Nigdy nie chciał go zmanipulować, tym bardziej zabić. Po chwili czując tylko jak obrywa z liścia, solidnego liścia, jego oczy się zaszkliły, a ten sam spojrzał w ziemię uśmiechając się lekko pod nosem. Po chwili tylko zamknął oczy by się uspokoić. Jego twarz wróciła do obojętności, a on sam widząc, iż wampir zakłada na siebie swoje odzienie, on sam sięgnął po koszulę i spodnie, przytulił ubranka do siebie. Ahh, tak zjebał ich pierwszy raz, miało być dobrze, romantycznie, dlaczego chciał się z nim podroczyć? Dlaczego się zapomniał, oddał się uczuciu ten jeden raz, pożałował. Ubrał na siebie ubranka i dalej siedział na ziemi, tam gdzie popchnął go wampir. Nie odezwał się ni słowem, wolał go już nie denerwować, mimo że czuł cholerną potrzebę porozmawiania z nim, czy to miało teraz sens? Spojrzał na ten nóż i z całej siły uderzył czaszką o ścianę karocy, złapał się za głowę masując czaszkę, która zaczęła go cholernie boleć, ciekawe czemu. Powtórzył tę czynność jeszcze dwa razy, to dało mu "wytrzeźwieć". Skupił się na bólu fizycznym, pozwalając psychicznemu odejść na bok. Spojrzał w stronę wampira. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale zawahał się i odwrócił głowę w bok.
- Nie.. - Szepnął do siebie i spojrzał w ziemię, jak on ma z nim teraz porozmawiać? Nie może spojrzeć mu w oczy.
- Zapomniałem, przepraszam. - Spojrzał na niego i się uśmiechnął.
- Przykro mi, że nasz pierwszy raz tak się skończył, chciałem byśmy mieli romantyczny moment, zapomniałem się. Zapomniałem o tej Twojej cholernej traumie.. to miał być niewinny żart.. - Złapał się za głowę patrząc w ziemię. Ledwo co powstrzymywał łzy, jednak chciał być silny.
- Wybacz, że trafiłeś na takiego idiotę, Mac. - Podniósł się chwiejnie siadając na siedzeniu nieopodal niego. Przybliżał się trochę, jednak mało. Z dużym odstępem czasowym.
- Pff, haha. - Złapał się za głowę.
- Musisz mieć ze mną niezłe urwanie głowy, co? - Powiedział roześmiany, jednak nie było mu do śmiechu, zamienienie łez na śmiech nie raz działa, jednak często brzmi się wtedy jak jebany psychopata.
- Psiakrew... - Westchnął i spojrzał na niego, delikatnie położył swoją dłoń na jego.
- Nie zrób mi dużej krzywdy, dobrze? Mimo że zasługuję nawet na coś gorszego. - Przybliżył się lekko do niego.
- Mówię o zaufaniu a sam zachowuje się jak jakiś kretyn. - Pocałował go w policzek.
- Wiem, że powinienem dać Ci teraz spokój.. ale.. potrzebuje Cię, nie wytrzymam, ani chwili dużej, jeśli będziesz się tak na mnie wściekał.. -Macabre w dalszym ciągu jedynie patrzył w stronę Cru. Co, teraz mu brak języka w gębie? Odwaga wyparowała? A może tylko udaje niewiniątko, huh? Takie i podobne myśli krążyły wampirowi po głowie, czując że naprawdę było to dla niego za wiele. Zbyt bardzo go kochał, by go skrzywdzić bardziej, niż to zrobił dotychczas, ale i nie ufał mu już prawie w ogóle. To go wyniszczało od środeczka trochę. Na dodatek ten głupi atak lękowy, spowodowany tymi wspomnieniami, które jednak powoli wymazywały się stopniowo sprzed jego oczu. Kiedy łowca uderzył trzykrotnie głową w karocę, Macabre drgnął niespokojnie. Co on robi? Nie zapytał jednak o to na głos. Nie chciał. Co go to zresztą obchodziło? No w sumie to.. eh, obchodziło i to jeszcze jak. Głupia sprzeczność. Słowa jednak jakie niespodziewanie wypowiedziała jego miłość, dotarły do niego z lekkim opóźnieniem, jakby z początku nic do niego nie docierało. Każdy ruch jaki on wykonał, nie uległ uważnemu wzroku wampira. Cholera, co za porąbana akcja. Ten nie odezwał się i nie reagował szczególnie dopóki nie poczuł na ręku dłoń Cruzara. Najpierw sobie z niego żartuje, bawiąc się nożykiem, a teraz mówi takie słówka, by jeszcze bardziej dokopać uczuciom Maca? Kiedy skończył mówić, wampir jedynie pokręcił głową na boki. Dalej się trząsł, ale znacznie słabiej niż wcześniej. Powoli się uspokajał, z naciskiem na wyraz "powoli".
- Jesteś... Okropny. Tak bardzo ranisz, nadużywasz mojego zaufania. Jesteś najgorszą osobą, jaką spotkałem. - Zaczął mówić cicho, ale spokojnie, bez złości w głosie. Ton jego głosu przeczył przekazowi własnych słów.
- Nie dotykaj mnie. - Rzekł, po czym sam ujął jego dłoń.
- Nigdy więcej tak do cholery jasnej nie "żartuj". Ugh.. - Znowu pokręcił głową, zaciskając swe powieki.
- Nienawidzę cie za to, że tak bardzo namieszałeś mi w głowie, ale nie.. To dobrze. - Dopowiedział, nagle wzdychając cierpiętnico.
- Wiesz, co mogłem ci zrobić? Wiesz? - Zapytał, nie oczekując odpowiedzi.
- Zasłużyłeś na to, ale.. - Dotknął wnet jego policzka, w który go uderzył, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Nie rób tak. Nigdy więcej. - Wydukał nieskładnie, gubiąc się w tym co powiedział, a czego nie. Zabrał dłoń do siebie, wlepiając wzrok w ziemie.
- Jesteś skończonym kretynem, którego kocham zbyt mocno, rozumiesz? Nie chcę cię krzywdzić, więc mnie nie prowokuj do tego! - Podniósł lekko głos, nie w złości, a w przestrodze i lekkiej desperacji. Potem po prostu pocałował go lekko w policzek. Niestety, zaufanie jakim go darzył znacznie się osłabiło, ale nie zmienia to siły uczucia, jakie ich łączy.
- Nie.. Nie ważne. - Wymamrotał, siadając mu na kolanach i przybliżając twarz do jego buzi.
- Pożałujesz tego kiedyś.. - Po tych słowach go po prostu pocałował, jakby ze strachem że przez to wszystko go straci. Ah, sprzeczność uczuć jest okropna.Cruzar słuchał w ciszy każdego jego słowa. Zabolało go to jak powiedział że jest najgorszą osobą jaką spotkał. Westchnął tylko nie mówiąc nic. Spojrzał na niego, gdy ten poczuł pocałunek w policzek nie odezwał się. Dopiero gdy ten powiedział że będzie żałował i gdy pocałował go tylko zadrżał. Gdy pocałunek dobiegł końca Cru odepchnął Maca i z nadętymi polikami zaczął płakać niczym małe dziecko.
- Mac... Ja... Ja... - Nie umiał z siebie nic wydusić.
- Mimo, że jestem najgorszy.. mimo że jestem kretynem.. mimo że mnie nienawidzisz.. kochasz mnie?! Przepraszam! Tak bardzo cię przepraszam! Nie nienawidź mnie proszę... Ja.. chcę móc cię dotykać.. chcę móc cię tulić... Ja.. Jestem skończonym idiotą, który na ciebie nie zasługuje! - Wykrzyczał po prostu patrząc na niego. Ciągle miał nadęte policzki. Wyglądał jak takie dziecko, jednak nie potrafił się uspokoić. Ciężko było mu złapać oddech. Dławił się własnymi łzami. Bał się, że go straci. Zawiódł go. Mimo że wiedział, nie zasługiwał na niego. To ten i tak go kochał. Cieszyło go to. Ale i bał się. Ze kiedyś po prostu odejdzie i znajdzie kogoś lepszego. A tej chwili uspokoił się odrobinę i spojrzał na wampira otwierając szerzej oczy. Wstał i podszedł do niego. Drżącymi dłońmi tylko złapał za jego policzki. Jego wzrok stał się taki.. obojętny.. taki.. zimny, zły. pełen nienawiści.
- Nie pozwolę nikomu się do ciebie zbliżyć, Mac. Ktokolwiek będzie próbował dotknąć cię bez mojej zgody, albo jakkolwiek poderwać. Zabije. Czy z broni, czy gołymi rękoma. Nie pozwolę żyć. Ty.. jesteś mój. - Powiedział obrażony marszcząc brwi. Przyłożył swoje czoło do jego czoła.
- Będę już myślał co robię. Nie zawiodę cię.. nie po raz kolejny. - Złapał za jego podbródek ponownie patrząc na niego z tym chłodem w oczach.
- Nigdy więcej nie mów że mnie nienawidzisz. - Warknął i ponownie w jego oczkach pojawiły się łzy. Ruchańsko go zmęczyło. Tak samo ta cała sytuacja. Jego zachowanie było teraz niczym baba podczas okresu.
- ... Nigdy więcej nie mów takich rzeczy o mnie! Mimo że zachowałem się jak kretyn.. powinienem być najlepszym co ci do życia wpadło! - Tylko usiadł na jego kolanach i wtulił się w niego.
- Chcę spać. - Mruknął przymykając oczy.
- przytul mnie. -
CZYTASZ
Makabryczny krzyż - Crossmare Vampireverse [TYMCZASOWO ZAWIESZONE]
FanfictionCruzar - Łowca wampirów pewnego dnia dostał cynk o znajdującym się w pewnej wiosce wampirze, a nawet i kilku, cóż kto wie jakie były szczegóły. Po odnalezieniu posiadłości wampira został on niestety uwięziony, jak potoczy się los jego i wampira, któ...