Jedyna szansa

85 14 7
                                    

Ten tylko objął Cru ramieniem. 
- Nie martw się, dobranoc. - Odpowiedział, siedząc w spokoju i ciszy na siedzeniu. - Nic się nie stało... - Szepnął, gdy ten już spał. - Było... Ciekawie.. - Po tych słowach wlepił wzrok w okno, obserwując każde mijane drzewo. 

Jakiś czas później

Fallacy akurat rozmawiał z pewnym osobnikiem na dworzu. Wręczył mu zapisek, który miał komuś przekazać. Do jego uszu dotarł głos stukających kopyt. Natychmiast wzrok zwrócił ku swemu słudze stojącemu obok.
- Spodziewamy się kogoś? - spytał niepewnie. - Bądź gotów na wszystko. - rzekł widząc zatrzymującą się karocę

Jasperek sobie broił natomiast w salonie. Uciekał przed jedną kobietą że służby, która chciała poprawić jego ubiór, gdyż specjalnie odpiął sobie guziczki by mógł je zapiąć Suave.
- Paniczu, proszę zaczekać! - Zawołała goniąc za nim, jednak nie dała rady go dogonić. Mały spryciarz uciekł do ogrodu. Tam też usłyszał odgłosy kopyt. Będą mieli gości? Zapiął szybko swe guziczki i pobiegł do drzwi by stanąć za Suave i wyglądać zza jego pleców co, gdzie i jak.

Suave zaś przerwał swe czynności wykonywane i na odgłos stukających o ziemię kopyt, wypatrzył się w karocę. Po chwili zerknął na swego pana.
- Nie przypominam sobie, byśmy mieli zaplanowaną wizytę. - Odpowiedział, na kolejne słowa tylko kiwając głową. Uniósł brew lekko, wiedząc że za nim jest Jasperek. 

Macabre nie wiedząc kiedy stres zaczął uciekać jego ciało. "Cholera, to już ta okolica." - pomyślał, wrogo patrząc na część budynku należący do tej jednej osoby, której tak bardzo nienawidził. Potrząsnął lekko swym kochankiem.
- Mh...Cruzar? - Rzekł. - ... Cru, jesteśmy. - Dokończył, zerkając na Chare i przechylając głowę w bok. Nigdy nie sądził, że będzie się cieszyć z tego, że w pewnym sensie ma dziecko. Na pewno Fallacy inaczej spojrzy dzięki niemu na tę sytuację. W końcu sam jest ojcem. Odsunął się od miłości swej, podchodząc wnet do Chary. - Mały, wstawaj. Tutaj musimy trzymać się razem. - Powiedział z powagą, wtem ponownie siadając koło łowcy. Trzęsącą się dłonią przetarł twarz. - Tu będziemy bezpieczni, ale... - Westchnął, patrząc przez okno. Oh... Któż tam stał przy wejściu? - Ale trzymajcie się blisko mnie. - Wymamrotał, dostrzegając jak służba otworzyła mu drzwi. - Zostawcie bagaże. - Dodał, wychodząc z pojazdu i czekając na dwóch mężczyzn aż zrobią to samo. Wtem zacisnął szczękę, podchodząc ostrożnie ale pewnie do samego władcy tego miejsca. Ugh.. dlaczego.. 

Suave rozszerzył lekko oczy. Kolejny wampir? Czyż to nie był przypadkiem ten z wyższej hierarchii? Tak przynajmniej wygląda. Spojrzał na swego pana. 

Mac zatrzymał się kilka-kilkanaście metrów przed wampirami i szkieletem. Krótko się rozejrzał, milcząc przez jakiś czas.
- Fallacy. - Zaczął. - . . . Długo żeśmy się nie widzieli. - Mruknął, łapiąc się za kark. Spojrzał jeszcze szybko na Charę i Cru, wnet skupiając się na ""wrogu"". Musi pamiętać dla kogo tu jest i w jakiej sprawie. - Potrzebuje-- Ugh-- Potrzebuje pomocy. Nie mamy gdzie się zatrzymać. Wszędzie grasują łowcy. Czy-- - Słowa mu ciężko przez gardło przechodziły. Czuł się nikim, uniżając się w ten żałosny sposób przed NIM. Jednak wszystko dla rodziny, co? Westchnął.- Czy moglibyśmy się tu zatrzymać? Jest z nami dziecko! Sprawy są poważne- Wiesz, że nie pojawiłbym się tu jeśli bym łgał. Nie będę sprawiał problemów. Oni też. - Dokończył, lekko trzęsąc się z tych nerwów i bezsilności. Chowanie dumy do kieszeni boli. - ...Proszę. - Dodał cicho, prawie niemo. To ich jedyna szansa.

Cruzar przebudził się delikatnie. Słysząc, że już są tylko zamruczał coś pod nosem i wyjrzał przez okno, dostrzegając ogromne zamczysko jego źrenice zmniejszyły się, jakby przez strach? Tym bardziej widząc, że stoją tam wampiry-- przynajmniej jeden z nich, drugi wyglądał-- normalnie. Odwrócił wzrok w stronę Chary i zmarszczył swe brwi. Opuścił powóz wraz z synem. Schował go za sobą, a sam stanął obok Macabre wpatrując się raz w to najpewniej osoby odpowiadającej za to miejsce i kamerdynera, przynajmniej myślał, że jest kamerdynerem, gdyż na to wskazywał jego ubiór, jak na razie nie dostrzegł młodego wampira stojącego za nim. Wzrok miał ciągle wbity w osobnika, do którego zwracał się jego partner. Fallacy? Więc tak się zwał. Widząc stan swego kochanka zrozumiał, że ta sytuacja musi nie był łatwa, zmartwił się odrobinę, gdyż wampirek był dla niego bardzo ważny. Drgnął czując na sobie chłodne spojrzenie. 

Fallacy nie dowierzał. Widząc swego starego przyjaciela tylko otworzył szerzej oczy, nie zareagował dość przyjaźnie, od samego początku mierzył i jednego i drugiego zimnym wzrokiem, jednak nie przerwał mu i postanowił pozwolić mu dokończyć swą jakże wzruszającą historię. To było wręcz żałosne, nie po to go oszczędzał, żeby ten tak nagle pojawiał się tu z łowcą i prosił go o pomoc. Nie widział go tak dawno, niby go znał i przypuszczał, że ten nie posunąłby się do tak niehonorowego zachowania i wziął go z zaskoczenia, chociaż, kto to wie? Może i się kiedyś przyjaźnili, jednak było to przeszłość, która nie mogła by się dla Falla powtórzyć. Wampir tylko zerknął na Charę, gdy Mac wspomniał o dziecku, od razu jakby przyjął łagodniejszy wyraz twarzy, może okazać trochę zrozumienia, ale niech nie liczą na wiele.
- Ty naprawdę masz jeszcze czelność się tutaj pokazywać? - Spojrzał na niego niezbyt przyjaźnie. - Przyprowadzasz do MEGO królestwa łowcę z jakimś dzieckiem, myślisz, że Ci ufam, że mam jakiekolwiek powody by Ci ufać? Dobrze wiesz co zaszło, dobrze wiesz jaka była umowa. - Powiedział chłodno mierząc go wzrokiem, odetchnął po chwili i zamknął na chwilę oczy. - Ale jest coś nowego, nigdy byś nie posunął się do czegoś takiego tym bardziej by chronić kogokolwiek, bezduszna istoto. - Powiedział z lekkim złośliwym uśmiechem, po co? Może żeby go jakoś poddenerwować? Nieważne. - Nieistotne. - Odrzekł i uniósł głowę w górę. - Nie licz na wiele, nie ufam Ci, ani Twojemu towarzyszowi. Jeden zły ruch, a nie cofnę się przed niczym, czy to jest dla Ciebie zrozumiałe, Macabre? To samo tyczy się Ciebie, kimkolwiek jesteś, nie, czekaj, poznaje Cię. - Mruknął podchodząc do niego i łapiąc go za ubranie unosząc lekko w górę. - . . . Nieźle się trzymasz. - Puścił Cruzara i odsunął się od niego. - Kto by się spodziewał, że jeden z naszych tematów na radzie pojawi się w mych skromnych progach, jeśli żaden wampir Cię nie rozszarpie, a przynajmniej nie ten, którego poszkodowałeś wraz z Eterną... - Zmarszczył brwi. - Pilnuj się, Crozar, Crezar, z resztą, jakkolwiek Twe imię szło. - Ostrzegł go. Wzrok zwrócił ku swemu kamerdynerowi. - Przygotuj trzy-, nie... jedną komnatę, dla łowcy i Macabre, jednak jak najbliżej mojej, dziecko będzie spało z wami, nie chcę by dzieciak sam pałętał się po moim zamku. - Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 

Cruzar tylko zestresował się, gdy wampir stwierdził, że go zna, gdy go podniósł tylko ładnie wisiał, zachował spokój by i jego wampiruś nie zareagował źle, gdy ten wspomniał o wampirze, którego pokaleczył raz z Eterną lekko się zestresował, nie wspomniał o tym Macowi, jeszcze wtedy-- ugh, wtedy nie czuł potrzeby mu mówienia i zachował to dla siebie. Okłamał go, ale trudno.
- Cruzar. - Poprawił go, gdy ten źle wymawiał jego imię. Spojrzał na Charę, który najwidoczniej był lekko zagubiony i kucnął przy nim.- Nie martw się, jesteśmy tu bezpieczni. - "Przynajmniej Ty i Mac" pomyślał. Jego wzrok wrócił na kochanka, a potem pobłądził na kamerdynera.

Jasperek tylko wyglądał w ciszy zza plecków swego ukochanego wpatrując się to w Macabre, to w Cruzara i jego syna, zaciekawił go chłopiec, no bo.. nie miał tu zbytniego towarzystwa. Lekko się uśmiechnął posyłając mu właśnie ten uśmiech. Fallacy zerkając na swego syna tylko mruknął coś pod nosem.
- Nie powinieneś być w środku? 


Makabryczny krzyż - Crossmare Vampireverse [TYMCZASOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz