Trzy razy

128 15 2
                                    

Cru słysząc kroki tylko zadrżał. Cóż, później słysząc głos Maca spojrzał w ziemię nie odrywając z niej wzroku. Nie posłuchał jego rozkazu, nie miał zamiaru tego robić. Nie wstał, nie odszedł, siedział ciągle słuchając jego słów i wylewając kolejne łzy. Dalsze słowa tylko wzbudziły w nim złość, ponownie. Dopóki ma taką szansę? Co z jego synem? Słysząc jak ten ma go dość dalej i dalej płakał, ahh, te skomplikowane sytuacje.. Będąc ciągniętym za rękę nie sprzeciwił się, nie reagował, płakał nie wydając z siebie żadnego odgłosu, pusto wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Stał tak słuchając go, gdy ten upadł na ziemię szkielet spojrzał na niego i podszedł kucając przy nim. Położył dłoń na jego policzku.
- Przepraszam. - Powiedział krótko wtulając się w niego.
- Nie nienawidzę Cię! J-Ja... Naprawdę przeszkadza mi to, że mi nie ufasz! Nigdy bym Cię nie skrzywdził, nie zranił! Nie znam Twoich powodów, intencji... Dlaczego taki jesteś?! Porozmawiaj ze mną o tym co Cię męczy, ma to coś wspólnego ze mną, prawda?! - Spojrzał na niego załamany.
- Przepraszam, że nie umiem Cię zrozumieć, że Cię uderzyłem, że wszedłem do tego durnego lasu! - Wykrzyczał wtulając się mocniej.
- Ale kocham Cię, nigdy bym Cię nie skrzywdził, nigdy bym Cię nie zabił, nigdy bym nie był w stanie.. Mac..Naprawdę masz mnie dosyć? - Spojrzał na niego.
- Naprawdę mnie już nie chcesz?... Przepraszam, że nie okazałem się "inny" nawet nie wiem jaki mam być! Przepraszam, że nie okazałem Ci zrozumienia, ale.. nie porozmawiałeś ze mną w ogóle o tym! - Wykrzyczał starając się jakkolwiek uspokoić.
- Chce odzyskać broń by cię chronić, nie przed wampirami, a przed łowcami, mam umowę z synem, wiedziałby, że coś nie gra i byłbyś zagrożony. - Złapał go za policzki.
- Kocham Cię nad życie. Naprawdę.. Powiedz mi, powiedz mi, dlaczego, dlaczego nie potrafisz mi zaufać, co robię źle? Jak mogę Ci udowodnić swojej wartości? Nie chcę Cię tracić, nigdy bym nie chciał, ja.. ja... - Wtulił się w niego.
- Nie krzycz tak więcej... - Wzmocnił uścisk na jego ubranku.
- Ja też nie będę.. po co nam te kłótnie, Mac..? - Pocałował go najlepiej jak potrafił w tym momencie i spojrzał mu w oczy.
- Kochanie... porozmawiajmy.. spokojniej.. i.. naprawdę chcę zobaczyć syna jeszcze dziś.. proszę... nie przesuwajmy tego.. jakbym miał dostać karę za swoje zachowanie, wszystko tylko nie przesuwajmy wyjazdu, muszę go zobaczyć... - Spojrzał w ziemię. 
- Jestem gotowy na wszystko.. ukarz mnie jak tylko chcesz tylko proszę! Porozmawiajmy na spokojnie.. i pojedźmy.. bo... - Zadrżał tak bardzo.
- Kocham Cię, najbardziej na świecie, Mac... Mac... przepraszam! - Wtulał się mocniej i mocniej coraz bardziej rycząc, ahh, ale to z jednej strony żałosne, a z drugiej słodkie.
- Nie wiem co mam mówić, nie wiem jak wytłumaczyć tą całą głupią sytuację! Po prostu.. wybacz mi.. nie zostawiaj mnie! Nie zniosę tego.. - Kiedy znów poczuł dotyk na policzku, jakby mocniej zadrżał. Bał się, że znowu go uderzy? Jednak do tego i tak nie doszło. W momencie którym ten go przytul, makabrycznemu spadł jakby kamień z serca. Pozwalał pojedynczym łzom płynąć, słuchając w ciszy Cruzara. Zostając złapanym za policzki, patrzył tylko tak na niego, czując ogromny żal. Złość z niego kompletnie wyparowała. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że milczał. Wcześniej taki rozgadany, a teraz? Widząc i słysząc jak ten też nie może znieść tej pojebanej sytuacji, objął go ramionami i wtulił go w siebie.
- Nie-- Ja nie mam ciebie dosyć. Nie zostawię cię, ale ty też mnie nie zostawiaj.. Kocham cię. Wiem, że przesadziłem! Cholera.. Nie chce cie karać, durniu. Ugh, po prostu- po prostu-- - Wkurzony na to, ze nie może się wysłowić, złapał go za policzki i spojrzał uważnie w oczy. Nie poważnie, czy stanowczo, ale z uczuciem i łagodnie.
- Kocham cię. Kocham cię i-- to nie twoja wina, że.. Mam jakiś cholerny problem z zaufaniem. To wszystko moja wina, Cru - Wydukał, gładząc go po policzku.
- Masz racje. Kłótnie są nam niepotrzebne. Nie będę już krzyczeć, obiecuje. Obiecuje. - Powtórzył, z tęsknota wpijając się w jego usta. Tylko oni potrafią w trakcie kłótni pocałować się w sumie trzy razy. Kiedy się oderwali, wampir cichutko westchnął, ocierając łzy kochanka.
- To moja wina. - Skomentował, zauważając jego łzy.
- Nigdy nie chciałem ponownie wiedzieć, jak płaczesz. Jak cierpisz przeze mnie. - Mruknął, wzdychając drżącym oddechem. Oparł swoje czoło o jego czółko.
- Reaguje tak na bronie przez tych głupich innych łowców, wiesz? - Zaczął spokojnie.
- Kiedyś.. Kiedyś nie traktowałem tego poważnie. Ale gdy, gdy te w sumie dwa razy postrzelono mnie tymi głupimi urządzeniami, zacząłem być ostrożny. Za.. Za bardzo. Po ktoś zabawił się moim zaufaniem- to nie tak, że myślałem że ty będziesz taki sam! Po prostu.. N-nie wiem, nie zrozumiesz, to żałosne, ale się boję. Nieistotne. Zmienię się, naprawdę. Postaram się, dla.. Dla ciebie, Cru. Dla nas. - Powiedziawszy to wszystko jeszcze krótko go pogładził po policzku, po czym wstał, następnie wyciągając rękę w stronę sympatii.
- Może po prostu chodźmy..? Ktoś na ciebie chyba czeka. -

Makabryczny krzyż - Crossmare Vampireverse [TYMCZASOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz