Cruzar tylko spojrzał mu w oczy i kiwnął głową. Miał plan? To dobrze, tylko to się liczyło. Od razu ruszył do pokoju Chary.
- Spakuj się. - Rzucił krótko wyciągając mu jedną z walizek podróżnych. - Zabierz tylko to co Ci potrzebne, jedziemy. - Złapał go za policzek i pocałował w czoło.- Do bezpiecznego miejsca. - Puścił go i wyszedł. Sam wziął jakąś mniejszą torbę i zaczął tam chować.. nie ubrania, no dobra, wziął tylko jedne zmienne, to mu wystarczy. Chował tam różne swoje notatki, informacje o jego chorobie, dobrze ukryte w szafkach pieniądze, ale zatrzymał się na ostatnim. Zawahał się przed wzięciem przedmiotu do ręki, ale to zrobił. Było to ostrze z wypisanym jego imieniem "Cruzar". Wspomnienia zaczęły wracać, huh? - Mam informacje dla Khaizera. - Uśmiechnął się pod nosem i wbił nóż w stół. Zerknął na partnera. - Nie wiem czy potrzebuje czegoś więcej. - Rzekł widząc torbę, było jeszcze trochę miejsca, no cóż, powrzucał tam różnych ubrań skoro było miejsce, zamknął torbę i tym samym dostrzegł swojego syna ciągnącego twardo walizkę do salonu. - Na pewno wiesz gdzie iść? - Spojrzał na Maca.
Wampir położył dłonie na parapet, stukając w niego cicho, niespokojnie. Nie wiedział, czy to jest dobry pomysł, ale najwidoczniej nie ma innego wyjścia. Będzie musiał schować dumę do kieszeni i poprosić łaskawie TĘ osobę o pomoc. Aby nie myśleć zbytnio o tym wszystkim, skupił się na sporadycznie przechodzących osobach. Czy to ludzie, czy potwory... Skoro tolerowali się wzajemnie, to dlaczego gardzili wampirami? Bo co? Muszą pić krew? To nikogo nie zabija, przynajmniej nie musi. To wszystko jest tak cholernie niesprawiedliwe. Jedna osoba nagle mignęła mu przed oczami. Wyróżniała się przez czerwone pióro wystające z drobnej torby. Myśli Macabre od razu powróciły do miasteczka koło jego posiadłości, w której spotkał tę zjawiskową kobietę o czerwieni zamiast duszy. Można to porównać do pewnego zauroczenia, aczkolwiek kompletnie innego, niż tego jakie odczuwał w stosunku do Cruzara. Tutaj rolą grało pożądanie, nie uczucia. Pożądanie smakosza, pragnące spróbować choć kropli nieskazitelnej krwi tej niewiasty. Nie spełni się to zbyt szybko, aczkolwiek wampir poczeka na odpowiedni moment. Nie to teraz było najważniejsze. Musi ochronić życie swoje, swej miłości i Chary. Dźwięk nagle wbitego noża w stół wyrwał z zadumy już spokojnego Maca. Odwrócił się w stronę Cru, zerkając wnet kątem oka na dziecko.
- Tak. Zaufajcie mi. - Mruknął, podchodząc do Chary i biorąc od niego walizkę. - Trzymaj się blisko ojca, dobrze? - Spytał młodzieńca, kierując się w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak przy drzwiach.- Obyście mieli wszystko co potrzebne. Zbyt szybko tu nie wrócimy. - Dodał, chwytając za klamkę i otwierając lekko drzwi, rozglądając się. Karoca stała gdzieś na poboczu, niejednoznacznie wskazując na to kto nią przyjechał. Idealnie. - Idę przekazać nasz cel stangretowi. Przy okazji zaniosę jego walizkę. - Dodał i wyszedł z budynku szybko z walizką Chary. Jak powiedział tak zrobił - podał kierowcy adres, dostrzegając jego lekkie zdziwienie. No tak, jest świadom kto tam mieszka. Tylko kiwnął głową na słowa pana, ponownie chwytając za smycz. Wampir sam włożył walizkę do środka, czekając moment na zaległą dwójkę.
Cruzar złapał za dłoń syna i poprowadził go w stronę karocy. Po rozejrzeniu się zanim jeszcze wsiedli do karocy dostrzegł osobę, która opiekowała się jego synem, od razu zaczęła gdzieś biec.
- Musimy ruszać, teraz. - Spojrzał na syna, który oczarowany patrzył na karocę.
- Naprawdę będę jechał karocą? - Zapytał szczęśliwy. Łowca kucnął przy nim.
- Pocieszysz się w środku, wchodź. - Pogonił go i sam wszedł za nim zerkając na Maca.
- Pobiegła zawiadomić Khaizera.. zdradziecka su-... zawahał się widząc obok syna. - Nieważne. - Pogłaskał Chare po głowie i spojrzał na partnera. Przypomniał mu się ich stosunek-- aghhh. Od razu spalił buraka.- Dokąd jedziemy?
Wampir spojrzał w kierunku biegnącej niewiasty. Naprawdę? Czemu ludzie są tacy-- tacy-- no konfidentami? Macabre słysząc jak jego partner nagle przerwał w połowie słowa, spojrzał na niego pytająco. Dopiero później ogarnął, że ten nie chciał przekląć ze względu na dziecko obok. Sam wampir by się nie pohamował, ah, czy to źle?
- Nieważne? - Powtórzył, patrząc na tę dwójkę w sumie z lekkim uśmiechem na twarzy. Dopiero potem dostrzegając tego buraka na nogach, poszerzył banana na ryjcu. - Coś nie tak? - Spytał, wysłuchując go wnet do końca. Od razu mina mu zrzedła. - Do. . . "Znajomego". - Mruknął w odpowiedzi, szybko całując łowcę i chwyciwszy go za dłoń wszedł do środka karocy. Od razu zamknął drzwi, rozglądając się przez okno nad potencjalnie pozostawionymi rzeczami. Wtem walnął pięścią w ścianę, przez co wóz ruszył w drogę dosyć szybkim galopem.- Czeka nas długa droga. - Ostrzegł, wzdychając. Był cały w środeczku poddenerwowany tym wszystkim. Kiedy to się skończy? Czy to dopiero początek..?
Chara zasnął po niedługiej podróży. Cruzar przez cały ten czas głaskał go. Dopiero później okrył go swoją peleryną i usiadł obok Maca.
- Nie myśl zbyt wiele, dobrze? - Uśmiechnął się i pocałował go w czoło. - Wydajesz się zmartwiony tym, gdzie jedziemy. - Westchnął i wtulił się w niego. - Chyba też się zdrzemnę. - Zmarszczył brwi przypominając sobie ich... mhmmm. - Przepraszam, że tak wyglądał twój pierwszy raz. - Powiedział zły na siebie, że zepsuł ich moment. Wtulił się w niego. - Dobranoc. - Powiedział zamykając oczy.
CZYTASZ
Makabryczny krzyż - Crossmare Vampireverse [TYMCZASOWO ZAWIESZONE]
FanfictionCruzar - Łowca wampirów pewnego dnia dostał cynk o znajdującym się w pewnej wiosce wampirze, a nawet i kilku, cóż kto wie jakie były szczegóły. Po odnalezieniu posiadłości wampira został on niestety uwięziony, jak potoczy się los jego i wampira, któ...