Rozdział 25

4.4K 168 13
                                    

*oczami Holly*

Alex po wstaniu czuła się o wiele lepiej. Nie dostała żadnej tabletki, a ból głowy i brzucha zniknął, chociaż zostały jej nudności. Po odprawie na lotnisku i czekaniu pół godziny na nasz lot, wsiedliśmy do samolotu. Z racji, że Ela musiała jeszcze zostać. Ja usiadłam z Harry'm, Alex z Niall'em, Chloe z Lou, a Liam i Zayn razem. Oczywiście na pokładzie nie zabrakło Austin'a. Teraz mi to nie przeszkadzało, bo czułam się bezpieczna mając przy swoim boku Hazz'a i przyjaciół bliżej niż ostatnio.

Nerwowo rozplątywałam słuchawki. Nie wiem czy mój lęk przed samolotami zrodził się z nadmiernej ilości filmów katastroficznych czy z jasnej myśli, że fruniemy na wysokości paru set metrów. Nie wyobrażam sobie spojrzeć w dół z 8 piętra wieżowca, nie wspominając już o widoku z okna samolotowego. Wyjrzałam przez szybę i spojrzałam na chodzący personel z walizkami i stweardesy zapraszające klientów do środka.

Poczułam ciepło, które otoczyło moją dłoń. Spojrzałam na nią i przeniosłam wzrok na zielonookiego. Posłałam mu słaby uśmiech i położyłam głowę na jego ramieniu.

- Nie stresuj się tak, nie jesteś sama. - usłyszałam jego kojący głos przy moim uchu.

- Wiem, ale to jest tak wysoko, jeszcze nie raz są te katastrofy lotnicze...

- Przestań. - powiedział i wiedziałam, że wywrócił oczami. - Nie będzie żadnej katastrofy. Lepiej idź spać i się niczym nie przejmuj. Jestem przy tobie, więc nic ci sie nie stanie. - spojrzałam na niego. Musnął moje wargi. Po dziesięciu minutach wystartowaliśmy, a gdy mogliśmy rozpiąć pasy powróciłam na moją poprzednią pozycję, z głową na ramieniu loczka. Włożyłam fioletowe słuchawki do uszu i puściłam piosenkę Zary Larsson, Uncover. Dalej zdałam się na automatycznym losowaniu z mojej playlisty. Chwilkę pograłam a w jakąś grę, którą miałam na telefonie i wykorzystałam wszystkie moje życia w Candy Crush Saga. Na reszcie znużył mnie sen, więc zablokowałam ekran telefon i przymknęłam oczy, żeby odejść w objęcia Morfeusza.

***

Przeciągnęłam się na swoim łóżku i wtuliłam się bardziej w szparę pomiędzy poduszkami. Wdychałam zapach znanego proszku zmieszany z moim żelem pod prysznic i nutką perfum. Panującą ciszę w pokoju przerywało stukanie kropel deszczu o parapet. Nie miałam dzisiaj dobrego humoru i siły na nic. Czułam się słaba. Może to przez kolejną zmianę stref czasowych czy po prostu przez szarą, deszczową pogodę panującą na dworze. Spojrzałam na godzinę w telefonie i na dzisiejszą datę. 13 luty. Z czymś kojarzyłam tą datę. Przełożyłam się na plecy i zaczęłam myśleć. W końcu doznałam olśnienia. To była druga rocznica śmierci mojej babci. Usiadłam na łóżku, a z moich oczu automatycznie poleciało parę kropelek łez. Otarłam je wierzchem dłoni. Ten dzień co roku jest dla mnie ciężki. Przypomina mi się po południe, kiedy dowiedziałam się o jej śmierci. Zagryzłam dolną wargę i zsunęłam się na zimną podłogę. Otworzyłam drzwi do pokoju i cicho wyszłam do kuchni. Wzięłam kubek i zrobiłam sobie kawę w ekspresie. Wpatrzona w przestrzeń nie zauważyłam gdy była już gotowa. Na ziemię musiały mnie dopiero przywrócić Chloe i Alex, które najprawdopodobniej wiedziały, co dzisiaj za dzień. Przytuliły mnie, na co odwzajemniałam gest. Bez słowa wzięłam napój i ruszyłam do mojego pokoju, żeby się ubrać. Była już 11, więc chciałam dojść na cmentarz zanim będę musiała iść do pracy. Wciągnęłam jeans'owe rurki i szary sweter. Przeczesałam rozpuszczone włosy. Zgarnęłam torebkę i wyszłam na korytarz żeby ubrać swoje szare Emu i granatowy płaszczyk. Owinęłam się szalikiem i zniknęłam za drzwiami. Zamknęłam je na klucz i poszłam w kierunku na cmentarz.

Szłam zatłoczonymi ulicami Londynu, ledwo powstrzymując zbierające się w oczach łzy. Weszłam do kwiaciarni obok i kupiłam białe róże, które uwielbiała moja babcia. Wolnym krokiem ruszyłam opustoszałymi alejkami do odpowiedniego grobu. Dołożyłam kwiaty do wazonu i zapaliłam jeden znicz, który zgasł. Pomodliłam się i jeszcze chwilkę stałam wpatrując się w czarną płytę. Wytarłam słoną łzę spływającą po moim policzku. Nie mogłam uwierzyć, że minęły już dwa lata. Jeszcze nie dawno jeździłam do niej po szkole i opowiadałam jej o kolejnym spędzonym dniu, popijając kakao i rozkoszując się smakiem jej fantastycznych kokosowych ciastek. Była moim wsparciem i wiedziałam, że do niej zawsze mogłam przyjść.

• Charm •  || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz