Rozdział 6

5.9K 226 34
                                    

*oczami Harry'ego*

Jadąc co chwilę spoglądałem w jej stronę. Piątkowe korki znacznie utrudniały nam przedostanie się do obrzeży miasta z centrum. 

- Gdzie wy właściwie mieszkacie? - zapytała przerywając cisze która panowała w aucie. 

- Nie daleko siebie. 

Odwróciłem się w jej kierunku, bo znowu stanęliśmy. Zobaczyłem jej zdziwioną minę. 

- Nie mieszkacie razem?

Pokręciłem przecząco głową.

- Nie, mieszkaliśmy razem przez pewien czas. Teraz każdy mieszka od siebie w obrębie jakiś.. może 100 m w apartamentach na obrzeżu Londynu. 

- Aha.. - powiedziała i spojrzała na telefon w którym właśnie zaświecił się ekran. - Chloe napisała, że dopiero dojechali. Jest strasznie na drogach. 

- Widzisz to przed sobą. - wskazałem ręką na jezdnie. 

- Strasznie na drogach, w sensie w całym mieście, a nie na jednej ulicy. - mruknęła. 

Przez pewien czas jeszcze coś kombinowała w telefonie, jakby chciała robić wszystko byle nie patrzeć na mnie. Po 10 minutach wreszcie wyjechaliśmy z korku wjeżdżając w kolejny, ale o wiele mniejszy. 

- Holly? 

- Hm? - zapytała, a bardziej mruknęła, ale bardziej przyjaźniej niż przed chwilą. Nadal coś pisała.

- Co ty na to, żeby iść ze mną jutro na kolację? Mama mnie wciągnęła w wizytę u znajomych ze szkoły i powiedziała, że mogę kogoś wziąć ze sobą. 

Podniosła swoje niebiańsko niebieskie oczy znad wyświetlacza. 

- Em.. Jutro nie mogę. Jestem już umówiona. - powiedziała i zablokowała telefon klawiszem u góry sprzętu. 

- No proszę Cię. 

- Nie, nie będę zmieniać planów specjalnie dla Ciebie. 

- Dzisiaj zmieniłaś. 

- Nie dla Ciebie. 

Zrobiłem błagalną minę. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się jakby miała się zgodzić. To było oczywiste, że mi się uda. 

- Śliczny uśmiech, ale nie staraj się już tak, bo na mnie słodkie oczka nie działają. - powiedziała i spojrzała przez szybę. Ruszyłem kiedy zator wreszcie ustał. Z jednej strony czułem smutek z powodu kosza, zwłaszcza przez nią, ale z drugiej powiedziała, że mam śliczny uśmiech. Nie wyczułem raczej tam ironii. 

Wreszcie podjechaliśmy pod dom. 

- To ty idź ja poczekam. 

- No chyba sobie żartujesz. Idziesz ze mną, nie zostawię Ciebie tutaj samej w aucie, żeby może ktoś mi Ciebie porwał albo żebyś uciekła. - wyszczerzyłem się do niej. Przewróciła oczami. Wyszedłem i otworzyłem jej drzwi. 

- Nie musisz przede mną zgrywać gentelman'a. - powiedziała wysiadając i zakładając torebkę na ramię. 

- Ja go nie udaje, ja nim jestem. - powiedziałem i szedłem obok niej jej tempem. 

- Masz rodzeństwo? - wypaliłem nagle. Nie wiem co mi odwaliło. Ta cisza i narastające napięcie między nami mnie dołowało, więc musiałem je przerwać. Uśmiechnęła się powalająco. Zrobiłbym wszystko, żeby widzieć ten uśmiech na co dzień obok siebie, ale tylko na jej twarzy. Dziwiły mnie co raz bardziej moje myśli. Wewnątrz krzyczałem tylko do siebie: "Halo, Styles! Miałeś tylko udawać, że ją podrywasz i że Ci się podoba, a nie zakochiwać się w niej na serio!"

• Charm •  || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz