3. Zuzia

1.9K 215 348
                                        

Postukała kilka razy drukarkę, która po na oko piątym uderzeniu wydała z siebie dziwny pomruk. Wciągnęła papier do środka i po chwili wypluła go z zapisanym już tekstem. Dziewczyna wzięła kartkę i jeszcze raz przeczytała jej zawartość. Sięgnęła po nożyczki i zaczęła wycinać tekst różnymi partiami, później posmarowała fragmenty klejem i przykleiła do brystolu. Oceniającym wzrokiem przejrzała cały gotowy plakat, który przygotowywała specjalnie na wybory do samorządu.

Rodzice uważali, że powinna kandydować, a jej jakoś specjalnie to nie przeszkadzało. Wątpiła, że wygra i bardzo dobrze. Nie widziało jej się ślęczeć przed całą szkołą na każdym apelu i mówić te wszystkie nudne rzeczy, przez które sama zasypiała. Dla świętego spokoju skleciła te trzy plakaty, a w poniedziałek przyklei je gdzieś w szkole.

Na każdym był ten sam napis głoszący „GŁOSUJ NA ZUZANNĘ REDĘ Z KLASY 2C" plus kilka zdań o tym, co chciałaby zmienić w szkole. Napisała jakieś podstawowe bzdury, które wpadają w ucho, gdzieś sypnęła brokatem, a gdzieś indziej domalowała uśmiechniętą buźkę i gotowe.

Odłożyła prace na biurko jedna na drugiej i zaczęła sprzątać materiały, których używała. Wyłączyła też z prądu tę nieogarniętą drukarkę i schowała pod biurko, gdzie zwykle stała, by nie zajmować miejsca z wierzchu czy w szafach. Kiedy skończyła oparła się pośladkami o brzeg blatu i założyła ręce na piersi, myśląc jak wymigać się od sprzątania szaf w całym domu.

Jej mama uznała, że ten sobotni poranek jest do tego idealny. Można w spokoju przejrzeć zimowe ubrania i zamienić je na miejsce letnich. Już widziała te smutną godzinę, którą będzie spędzała na przymierzaniu starych ubrań i butów, a później odkładaniu ewentualnie tych za małych czy znoszonych.

Drzwi skrzypnęły, a do środka zajrzał ojciec Zuzi. Uśmiechnął się do córki i podszedł do biurka, oglądając zrobione plakaty. Pokiwał głową z zadowoleniem.

– Ładne. Mogłaś tylko dać więcej postulatów, żeby zaciekawić wyborców. Dobrze wiesz, że bycie w samorządzie dobrze wygląda w podaniu na studia, Zuziu – potarł jej ramie i odłożył prace.

Czasem miała wrażenie, że jej rodzice myśleli, iż kandyduje co najmniej na prezydenta Polski, a nie tylko na przewodniczącą bandy licealistów.

Usłyszeli wołanie z salonu, więc spojrzeli na siebie w tym samym momencie i jęknęli jednocześnie. Jeśli coś łączyło Zuzę z ojcem to stanowczo niechęć do jesiennych porządków. Ociągając się, udali się do innego pomieszczenia, w którym na podłodze siedziała matka dziewczyny – ładna blondynka w związanych włosach ubrana w ciepłą szarą bluzę – otoczona górami ciuchów, ułożonych w jakieś dziwne kupki, których podział najpewniej tylko ona rozumiała.

– No wreszcie jesteście! – zaświergotała i obróciła się bardziej w stronę rodziny, by było jej wygodniej. – Tu są twoje ciuchy, Zuzia, a tu twoje, Tomku. Przejrzyjcie co zostaje, a co oddajemy. – Widząc, że rodzina tylko z przerażeniem obserwuje ubrania, wywróciła oczami. – No już ruchy, ruchy.

Siedzieli tak przez kolejne dwie godziny, z traumą do końca życia. Siedemnastolatka wyrzuciła może z dwie dziurawe koszulki i oddała jedną starą parę spodni, co tylko dobiło ją bardziej. Tyle czasu, żeby pozbyć się tych trzech rzeczy...

Po wszystkim odpoczywała w pokoju, czytając lekturę zadaną na przyszły tydzień. „Cierpienia młodego Wertera" same w sobie już przysparzały jej cierpienia. Tak jakby już ta sobota nie była tragiczna od samego rana. Przerzuciła kolejną stronę, kiedy poczuła łaskotanie w stopę. Nie patrząc w tamtym kierunku, wyciągnęła szczupłą dłoń zakończoną jasnozielonymi paznokciami i zaczęła drapać brzuszek Stworka. Słysząc głośne mruczenie, uśmiechnęła się pod nosem.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz