6. Zuzia

1.5K 191 250
                                    

Musiała przyznać, że nie spodziewała, iż ten sprawdzian z chemii, na który prawie że się spóźniła, poszedł jej tak tragicznie. Wpatrywała się z niedowierzaniem w dwa minus, kiedy była pewna, że nie będzie problemu, by dostać z niego czwóreczkę, która jakoś jeszcze udobruchałaby jej rodziców.

Ale dwa minus...

Czuła jak zaschło jej w ustach. Nie była pewna, kiedy ostatni raz coś poszło jej aż tak beznadziejnie. Położyła głowę na rękach, ułożonych łokciami na ławce i z bólem w oczach wpatrywała się w ocenę i punktację. Przeliczyła wszystkie punkty chyba z cztery razy w nadziei, że nauczyciel coś pominął, ale nic takiego się nie stało. Brzuch ją rozbolał, a dłonie się spociły, na myśl, że musi poinformować o tym rodziców. Nie chciała ich zawieść, czy to było takie dziwne?

Nauczyciel zaczął omawiać rozdawane prace, ale Zuzia jakoś niezbyt go słuchała. Nie dość, że dzisiaj była debata, która niemiłosiernie ją stresowała to teraz jeszcze ta dwójka. Ba! Dwója minus... W piątek były zarówno wybory do samorządu szkolnego, które z góry zakładała, że przegra oraz wypad na festyn miejski po szkole razem z Olą i Olkiem. Wątpiła, że Maciek do nich dołączy, bo od ponad miesiąca przebywanie z siostrą i przyjacielem sprawiało mu kłopot.

Ale jeszcze bardziej niż w obecność kolorowłosego kolegi wątpiła, że wyjdzie z domu gdziekolwiek, kiedy rodzice zobaczą jej ocenę. Możliwe, że nawet w tym momencie patrzyli na edziennik z grymasem złości i zawodu.

Musiała obiecać, że poprawi te głupią ocenę jak najszybciej, to może jakoś to będzie.

~*~

Zuzia schowała dłonie do tylnych kieszeni spodni, by nikt nie widział jak jej drżą. Żałowała, że nie miała przy sobie papierosów i chyba powinna zmienić zwyczaj chowania ich w szufladzie. Potrzebowała się jakoś odstresować, bo za piętnaście minut zaczynała się debata na Sali gimnastycznej przed bandą licealistów. Brała te durne głębsze oddechy jak bredzą zawsze w poradnikach, ale nie, nic jej to nie dawało. Zamknęła oczy i oparła głowę o zimną ścianę opustoszałego korytarza przed bocznym wejściem do Sali. Większość uczniów jak i nauczycieli siedziała już w środku albo szukając miejsc. Słyszała rozmowy, śmiechy, a jedyne o czym myślała, to że zaraz zemdleje.

Nie lubiła wystąpień publicznych, więc ta jej kandydatura to w ogóle był jakiś nieśmieszny żart.

Do tej pory czasem w koszmarach przypominała się jej scena z pierwszej klasy podstawówki, gdy wyszła na środek szkoły, by zaśpiewać piosenkę w szkolnym „Mam Talent". Jakby to ująć... Musiała zmienić po tym wszystkim bieliznę.

Brakowało jeszcze chwili, a zaczęłaby hiperwentylować. Przed nią mówiły dwie osoby z pierwszej klasy i dwójka z drugich, ale jakoś jej to nie uspokajało, bo nieważne jak bardzo będzie to odwlekać i tak nadejdzie jej pora na poniżenie. Pewnie zatnie się po pierwszym zdaniu, gdy setki par oczu będą się w nią wgapiać, później na twarze innych uczniów wstąpi zdziwienie jej zachowaniem, aż zaczną się śmiechy i chichy, a Zuzia zemdleje na oczach wszystkich.

Zakręciło jej się w głowie, więc usiadła na ławce na korytarzu. Zaczęła łapczywie brać oddechy i rozpięła dwa guziki biało-czarnej koszuli, bo jakoś tak nagle gorąco się zrobiło. Do spoconego czoła zaczęły jej się przyklejać pasma włosów, przez co pewnie wyglądała brzydko i niechlujnie, ale jakoś nie mogła się tym przejąć mniej niż w tamtej chwili.

Pociemniało jej przed oczami, w momencie, gdy ktoś potrząsnął jej ramieniem i coś wrzasnął. Ledwo poczuła poklepywanie po policzku. Chyba ułożono ją na ławce, a chłodne październikowe powietrze z okna obok uderzyło w jej ciało. W tym czasie wydawało jej się, że ta obecna z nią osoba coś mówi, ale pewna być nie mogła.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz