8. Maciek

1.4K 187 368
                                    

Czekał go już tylko ten wuef na ostatniej lekcji i mógł spadać do domu. Udał się więc w lepszym humorze do szatni, bo wizja, że spędzi w tym budynku jeszcze niecałą godzinę jakoś podniosła go na duchu. Oczywiście najlepiej by było jakby zostało mu tylko dziesięć minut, ale nie można było mieć wszystkiego, a godzinka w porównaniu do sześciu czy siedmiu brzmiała wręcz kusząco. Minął właściwy korytarz i doszedł do części z szatniami, gdzie kręcili się już uczniowie.

Witając się krótko z jednym kolegą z innej klasy, wszedł do męskiej szatni. Wtedy też nastąpił stały już schemat – najpierw uderzył w niego gwar rozmów i smród potu, wymieszanego z kilogramami dezodorantu, później próbując nie oddychać popędził pod swoje stałe miejsce zaraz pod oknem. Zanim w ogóle zaczął się przebierać w luźniejsze ciuchy, usiadł na spokojnie na ławce, bo no jakoś tak mu się nie spieszyło. Wyciągnął nogi przed siebie i włączył telefon. Wywrócił oczami, widząc wiadomość od Adama z pierwszej klasy. Z mniejszą niechęcią niż za pierwszym razem odczytał powiadomienie i z jakimś rozbawieniem przyjął to, że chłopak tak wylewnie dziękował mu za pomoc przy zadaniu domowym, za które dostał dobrą ocenę. Miał mu to jeszcze powiedzieć w rzeczywistości, ale Maciek chyba na to gotowy nie był.

Pisał chwilę z chłopakiem, kiedy ten próbował namówić go na jeszcze jedno ich mini spotkanie, te podróbkę korepetycji. I wciąż nic się nie zmieniło, nie widziało mu się uczenie ludzi, a Adam już w ogóle był strasznie przytłaczający, nawet kiedy nic nie mówił – co akurat za często się nie działo – ale Maciek niechętnie musiał przyznać, że całkiem go polubił.

Zadzwonił dzwonek, a on jakby wrócił do rzeczywistości. Rozejrzał się, wszyscy koledzy już powoli wychodzili z szatni, a tylko kilku kończyło przebieranie się. Wstał więc i wyciągnął czarną koszulkę i szare spodenki do kolan, ciesząc się chociaż jednym cieplejszym dniem. Był stworzeniem ciepłolubnym, więc upały przyjmował z podziękowaniem, a mrozów nienawidził, można też było zauważyć dziwną zależność, bo w zimne dni jego licznik przekleństw na dobę wybijał poza codzienną normę.

Ściągnął bluzę, którą jeszcze chwile wcześniej miał na sobie i wciągnął stary T-shirt. Zakładając sportowe ciuchy chcąc nie chcąc słuchał rozmów tych kilku osób w szatni, aż w końcu po raz kolejny drzwi skrzypnęły, informując, iż ktoś opuścił te komorę gazową. Odwrócił się i usiadł, by założyć trampki, które niespiesznie wiązał. Kątem oka widział, że w szatni zostało już prócz niego tylko dwóch osobników, do których jakoś miłością nie pałał. Ci zresztą podobny stosunek mieli do niego, bo gdy uniósł z ziemi drugiego buta, by ubrać go na stopę i złapał z jednym – Pawłem kontakt wzrokowy, ten skrzywił się i zaczął szeptać do Filipa coś bardzo zawzięcie.

Maciek ich ignorował, a gdy wstał gotowy do lekcji ci magicznie wyrośli między nim a drzwiami. Nastolatek wywrócił oczami, bo czego ci dwaj debile znowu chcieli. Od września przynajmniej raz na tydzień czepiali się czegoś Maćka, chociaż cała trójka dobrze wiedziała, że te ich wszystkie problemy to były tylko preteksty.

– Tracz, już raz ci mówiliśmy, że masz nas nie obczajać tak wzrokiem, bo obrzydzenie bierze. Powinna być dla ciebie jakaś osobna szatnia, najlepiej schowek na miotły – wysyczał Filip, marszcząc w obrzydzeniu brwi.

Maciek w szoku i spięciu był tylko za pierwszym razem, gdy na niego naskoczyli właściwie z dnia na dzień; było to dzień po rozpoczęciu. Z każdym kolejnym razem, czuł coraz większą obojętność i złość. Czasami też rozbawienie, jak tym razem, gdy powiedzieli coś tak idiotycznego, że poważnym być nie można było.

Przeskoczył wzrokiem kilka razy między dwoma chłopakami, a jego usta drżały niekontrolowanie, aż w końcu wybuchnął im śmiechem w twarz. Wizja tego, że mógłby być nimi zainteresowany tak bardzo go bawiła, że prawie łzy stanęły mu w oczach. Filip z Pawłem zmieszali się trochę, ale dzielnie stali przy swojej postawie samców alfa.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz