14. Maciek

1.4K 192 389
                                    

Nie był zbyt wyspany. Nie obudził się nawet sam. Około dwunastej do jego pokoju wpakowała się rozpromieniona ciotka, a za nią rodzice patrzący na niego mało przychylnie. Ciągle mieli mu za złe ten tatuaż, a teraz jeszcze zapomniał wstać wcześniej na przyjazd rodzinki.

To wina jego nie była, bo przyjechać mieli po południu, a nie z samego rana. I jeszcze tak bezczelnie go budzili.

Rozespany nastolatek podniósł głowę z miękkiej poduszki i mrużąc oczy, uniósł się ledwo do siadu. Od razu poczuł dłonie zakończone długimi paznokciami w różowym oczojebnym kolorze na swoich policzkach. Na lewym nawet miał odbity ślad poduszki. Włosy były nierozczesane i w każdą stronę; prezentował się gorzej niż normalnie, ale ciotka Agnieszka chyba problemu z tym nie miała.

– Och, Maciuś, śpiochu ty, cioci nawet nie wyszedłeś przywitać! – Wytarmosiła go jak starą maskotkę, a później przycisnęła jego głowę do swojej pokaźnej piersi.

Ciotka była... okej, ale nienawidził tych jej łap wszędzie włażących i mokrych buziaków na pożegnanie.

– Hej, ciociu – mruknął ledwo, dusząc się mocnymi perfumami najpewniej z jakiegoś straganu.

– I tyle? Tylko to masz mi do opowiedzenia? Tyle żeśmy się nie widzieli! Mikołaj się stęsknił za tobą i Olunią już, będziecie mieli dzisiaj trochę czasu poplotkować, ale najpierw wszystkie groby obejdziemy!

Siłą woli powstrzymał się od jęknięcia. Był pierwszy listopada, znany również, jako Wszystkich Świętych. Ciotka Aga i jej syn, a kuzyn bliźniaków – Mikołaj wpadli na co roczny obchód pomników. Wczoraj, gdy spędził cały wieczór na włóczeniu się po mieście – a Olka pewnie świetnie się bawiła na tej swojej żałosnej imprezce, jak to nazywał w myślach – rodzice pojechali do rodzinnego miasta taty i Agi będącej jego młodszą siostrą, by również odwiedzić groby bliskich, a dziś zebrali się razem i przyjechali do Wrocławia.

Maciek najchętniej wyszedłby tylko wieczorem, gdy wszystkie znicze na cmentarzu zostałyby zapalone, a atmosfera stała się taka wyciszająca. Nie mógł nic poradzić, że uwielbiał w tym dniu przesiadywać po zmroku na cmentarzysku.

Co do Mikołaja będącego jego kuzynem... zaczęli dogadywać się w miarę z wiekiem, bo gdy byli jeszcze mali i głupi – bardziej niż teraz – to wyrywali sobie włosy z głowy na swój widok i niekoniecznie była to tylko metafora. Dziewiętnastolatek był całkiem wyluzowany, starał się żyć pełnią życia. W pewien sposób mogli być całkiem podobni, tak troszeczkę. Maćka jednak tak okropnie bolało, że na stówę znowu to u niego będzie spać kuzyn, któremu będzie musiał odstąpić łóżko będące jego świętą przestrzenią. W tym roku nie chciał się poddać i postanowił zawalczyć o swoje wyrko, a niech sobie tamten na podłodze śpi, a co!

– Jej – odparł, nawet nie ukrywając braku entuzjazmu.

Ciotka jednak tego nie zauważyła, bo radośnie paplała przez kolejne kilka chwil, aż w końcu państwo Tracz zaproponowało jej kawę. Wyszli z pokoju, zostawiając Maćka, który postanowił zwlec się z łóżka i ubrać, bo paradowanie przy ciotuni w samych gatkach i koszulce mu się nie widziało. Spojrzał jednak najpierw na telefon i prychnął, widząc wczesną godzinę.

Zastanowił się dwa razy, czy później będzie chciało mu się przebierać z domowych ciuchów i znając siebie, wiedział, że nie. Wyciągnął więc z szafy od razu ciemne materiałowe spodnie i jedną z kilkunastu najnudniejszych na świecie bluz bez zamka. Taka była z niego modna istota, że uznał, iż połączenie ciemnozielonych spodni z bordową bluzą to dobry wybór.

Zaczął się ubierać, a gdy nasuwał już pierwszą nogawkę dolnej garderoby do pokoju wparował Mikołaj, który jak gdyby nigdy nic padł na jego łóżko. Minęła dopiero chwila, w której Maciek wywrócił oczami, rzucając mu pobłażające spojrzenie, nim wzdychając jak umierający człowiek, blondyn odezwał się.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz