Powiedzieć, że był na siebie zły, było o wiele za słabym określeniem. Kiedy Maciek pożegnał się z nim takimi, a nie innymi słowami z tym wzburzeniem i zawodem w oczach, jeszcze raz przekalkulował wszystko co powiedział do chłopaka.
No był w dupie. Tak totalnie i głęboko. Szanse by ta dwójka się pogodziła nieszczęśliwie malały z każdą ich małą rozmową, która nigdy pozytywnego końca nie miała. Jak on mógł mu tak po prostu zakazać iść na ten Marsz, przecież to był Maciek, zirytował go tym pewnie jeszcze bardziej niż widokiem olkowej twarzy.
Beznadziejnie to rozegrał, ale widząc chłopaka w poniedziałkowy ranek w szkole bez żadnego dodatkowe siniaka, mógł odetchnąć, bo chociaż to się udało. Maciek opierał się o ścianę pod jedną z klas i słuchał prawdopodobnie muzyki na słuchawkach, które plątał między palcami. Obserwował go na tyle długo, że zauważył jak podchodzi do niego chłopak, nawet nie kojarzył, z której klasy, i mówi coś do Maćka, który bez pośpiechu ściąga plecak z ramienia i szuka w nim czegoś. W końcu podał mu złożoną kartkę papieru, za którą chwilę później dostał trochę kasy. Olek nawet nie powstrzymał się od wywrócenia oczami.
Pomyślał sobie, że kto jak kto, ale Tracz sobie w życiu poradzi.
Podskoczył zaskoczony, gdy na jego ramieniu ktoś położył dłoń zakończoną czerwonymi paznokciami. Aleksandra przywitała się z nim, a później spojrzała w stronę, w którą wcześniej gapił się Olek. Chłopakowi trochę zaschło w gardle i niezręcznie popatrzył na dziewczynę. Ola z dziwnym niezadowoleniem patrzyła na swojego brata, aż w końcu ścisnęła jedną dłoń w pięść i wymusiła uśmiech.
– Co tam u ciebie? – zapytała ciekawsko.
Wzruszył ramionami, bo przecież nic nowego. No oprócz tego, że pewnie jeszcze bardziej pogrążył się sprawie z jej bratem, ale o tym akurat Olka nie musiała wiedzieć.
– Nic nowego.
Zadzwonił dzwonek. Tracz miała lekcję w innej części szkoły, więc niechętnie podniosła z ziemi sporą torebkę i zarzuciła ją na ramię. Prawie już odeszła, gdy odwróciła się nagle do Olka.
– Fajnie byłoby powtórzyć ten festyn, co nie?
Skinął głową i pożegnał się z nią, wchodząc do Sali. Fizyka w końcu nie zaczeka aż sobie pogadają.
Nie miał coś szczęścia od kilku dni, bo nauczycielka postanowiła, że zrobienie im niezapowiedzianej kartkówki to świetny wybór na pierwszą poniedziałkową lekcję. To trzeba było być sadystą i tyle. Ostatnio był jakiś wyłączony z życia, więc nic dziwnego, że mało uważne słuchanie na lekcjach w końcu się na nim odbiło.
Oddał pustą kartkę podpisaną jedynie imieniem i nazwiskiem. Wzrok jaki posłała mu kobieta, gdy zbierała wypociny nastolatków już chyba będzie śnić mu się po nocach. Innej opcji nie było.
Wszystko co ostatnio robił było jakieś takie pozbawione większej wartości i mdłe. Miał czasami problemy ze skupieniem się na otoczeniu, a nieprzespane noce coraz bardziej dawały mu siwe znaki. Raz czy dwa nawet pojawiła się w nim myśl, by załatwić sobie coś na sen, ale sam nie wiedział. Chyba musiał to po prostu przemyśleć.
Cały dzień minął mu dokładnie w taki sam sposób. W domu oglądał serial, naukę zostawiając na później, bo miał czas. Zjadł jakieś resztki z lodówki, pogadał chwilę z Wojtkiem, a nawet zagrał z nim jedną rundkę nowej gry.
Lubił spędzać czas z bratem. Miał też co prawda całkiem dobry kontakt z rodzicem, ale nie zawsze przecież chciał zwierzać się ojcu. Po coś chyba ten Wojtek istniał i mimo że różniły ich te dwa lata, to naprawdę świetnie się dogadywali, chociaż jak na rodzeństwo przystało nie obywało się również bez kłótni. Często bezsensownych zresztą.
CZYTASZ
Sąsiedzi
Short StoryW jednym bloku mieszkać może zaskakująco wiele różnych osobowości. Na parterze gówniarz grający na flecie po ciszy nocnej, pod piątką dziwna para studencików hodujących podejrzane rośliny, a na samej górze zagorzały chrześcijanin i jego kundel. Wśr...