9. Zuzia

1.4K 191 335
                                    

Wyszła z domu pod pretekstem posiedzenia w bibliotece miejskiej i poszukania ciekawych książek. Nie oddaliła się jednak nawet za daleko, bo doszła do parku jakieś dziesięć minut drogi od osiedla. Zwyczajnie chciała sobie odpocząć, powdychać świeże powietrze, a przy okazji omijała ją właśnie kłótnia rodziców o jakieś bzdety, bo nie było nic gorszego niż słuchanie ich wrzasków o nic.

Gdyby tylko nie to, że popsuł się laptop rodziców, przez co nie mogli wejść na edziennik, to pewnie właśnie siedziałaby w domu, kując za wsze czasy. Nie wyszłaby nawet wczoraj na ten festyn z Olką i Olkiem. Nigdzie by w sumie już nie wyszła przez najbliższy czas.

Swoją drogą zawsze tak trochę bawiło ją, że przyjaciele mieli tak podobne imiona. Nie wiedziała, co było z nią nie tak, gdy była w młodszym wieku, bo czasami zdarzało jej się mylić i nazywać Olę Olkiem i na odwrót. Teraz już na szczęście takich problemów nie miała, bo chyba by ją oboje udusili. Bolesna śmierć jakoś jej nie fascynowała.

Było koło dwunastej w południe, gdy zasiadła na jednej z ławeczek i bez większego sensu przyglądała się otoczeniu. Wyciągnęła słuchawki i telefon, włączając swoją playlistę z piosenkami z początku lat dwutysięcznych. Pałała dziwną miłością przepełnioną nostalgią do tych utworów. Urodziła się w końcu na początku tego wieku, więc muzyka ta towarzyszyła jej od dzieciństwa. Jeśli chodziło o polskich artystów oczywiście nie mogło zabraknąć chociażby głosu Dody i jej chyba najbardziej znanego utworu.

Wkrótce z nogami podciągniętymi do siebie, z przymkniętymi oczami nuciła „Nie daj się", pozwalając powiewom wiatru smagać jej nagie przedramiona. Korzystając z prawdopodobnie ostatnich cieplejszych dni miała na sobie tylko zwyczajną koszulkę na ¾ rękaw. Nie chciało jej się nawet malować i przykrywać jakichś niedoskonałości cery. Trudno, postraszy dzieci najwyżej.

Wiedziała, że w poniedziałek czekał ją sprawdzian z hisu, ale nie mogła przejąć się nim mniej. Chyba po raz pierwszy od dawna. Napływ większej swobody spadł na nią, gdy olała w cholerę te wybory na przewodniczącego. Nie mogła też zaprzeczyć, że nie całkowicie sama na to wpadła, bo co to, to nie. Maciek jej pomógł, samemu prawie nie schodząc na zawał, a później jeszcze zabrał na to ciastko.

Nie wiedziała, czy wierzyła w przeznaczenie, czy przypadek, ale gdy ławka zaskrzypiała, bo ktoś widocznie na niej usiadł, prawie pisnęła, widząc, że swoimi myślami wywołała wilka z lasu.

Maciek z nietęgą miną gapił się w swoje buty, zachowując jakby w ogóle jej nie widział, w co jednak wątpiła, bo wokół były wolne przynajmniej dwie ławki. Nie wiedziała nawet zbytnio jak się zachować, więc wyciągnęła tylko słuchawki z uszu, a gdy uniosła głowę, powstrzymała się od wzdrygnięcia. Chłopak patrzył na nią z dziwnie nienaturalnym uśmieszkiem.

– Doda? – zapytał i mimo chyba jego nie najlepszego humoru, Zuzia słyszała rozbawienie w jego głosie.

A co tu niby śmiesznego było. Przecież to była świetna babka, a jej przynajmniej jedną piosenkę znał każdy chociażby przypadkowo.

– Skoro wiesz, że to ona, to mamy na tej ławce chyba nie tylko jednego fana – zauważyła z uszczypliwością.

Maćkowi drgnęły wargi, ale ostatecznie wzruszył ramionami i wygodniej oparł się plecami o obdrapaną ławkę. Ciemnozielona farba odchodziła już z niej znacznie, a pojedyncze wystające drzazgi czekały tylko, żeby wbić się komuś w tyłek.

Jesienne słońce biło w nich z całą mocą i podczas gdy Zuzia pociła się w swojej cienkiej koszulce, Maciek wydawał się niewzruszony, siedząc w wyglądającej na grubą bluzie. Nie wachlował się nawet ręką, gdzie ona najchętniej by ściągnęła z siebie ciuchy na środku parku. Nie mogła udawać, że to jego zachowanie było normalne.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz