24. Olek

1.3K 178 266
                                        

Pestka na wspomnienie piątkowego wieczoru wzdrygał się. Sam chyba do końca nie wiedząc czemu. Kiedyś musieli wyjść przecież z łazienki Witka, w której i tak spędzili stanowczo zbyt wiele czasu, a było między nimi dość dziwacznie. D z i w a c z n i e.

Olek kompletnie nie wiedział, jak się zachowywać, Maciek zresztą też, chociaż starał się to trochę zakamuflować znudzeniem. Brunet jednak wiedział.

Po tym jak przeprosił Różowego właściwie nie robili nic innego, prócz siedzenia w ciszy. No może obejmowania, bo Olek z zażenowaniem wspominał, jak uczepił się Maćka. Wciąż bał się, że jeśli go puści wszystko skończy się jak w wakacje.

Przeprowadzili tylko jedną, krótką rozmowę, a raczej Tracz po prostu ogłosił, czego od bruneta chciał. Mianowicie prawdy.

Jako że Pestka wciąż uparcie stał przy swoim zdaniu, bo nie, wcale nie wygadał Filipowi i Pawłowi o orientacji przyjaciela, a tym bardziej nie określał go słowami, jakimi podobno miał to zrobić, uznali, że trzeba będzie ze Steczkowskim pogadać.

Niekoniecznie może to cieszyło Olka, ale najważniejsze było, aby maćkowe obawy wyparowały całkowicie. Musiały.

Tak, pamiętał swoje myśli, o tym jak z wielką chęcią chciał zapomnieć o przyjaźni z kolorowowłosym, ale gdy przyszło co do czego, zrozumiał, że to proste nie było. Ba!, on nawet tego nie chciał. Teraz? Teraz pragnął, by – może i naiwnie – wszystko dobrze się skończyło.

I żyli długo, i szczęśliwie...

– Olek, zrobisz zakupy po szkole? – spytał ojciec chłopaka, siedzący przy stole naprzeciwko nastolatka. – Nie wiem, o której wrócę i-

– Jasne, podeślij mi listę – zapewnił, ucinając tym samym dopiero rozwijający się monolog mężczyny, który uśmiechnął się do syna, a później wyjrzał na korytarz, zwracając tym samym na siebie większą uwagę Olka.

Nastolatek oderwał się od telefonu. Panicznie sprawdzał godzinę, bo nie miał zamiaru się spóźnić. Był umówiony i to po raz pierwszy od dawna nie z Zuzią czy Olą. Pisał z nią trochę z rana i dowiedział się, że dziewczyna nie czuła się najlepiej, przez co została w domu.

Dorosły odłożył swoją kawę, którą popijał i pochylił się nad stolikiem, ciągle kątem oka obserwując wejście do kuchni. Spojrzał na syna ze zrezygnowaniem.

– Co kupimy Wojtkowi na święta? Zaczyna już mi brakować pomysłów. – westchnął.

Pestka zastanowił się i wręcz z podziękowaniem przyjął zamartwianie się rzeczami tak przyziemnymi, bo w kontekście ostatnich wydarzeń wybór prezentów dla młodszego brata brzmiał jak niebo. Niebo na Hawajach, gdzie ciągle chillujesz na leżaczkach pod palemką, a drinki w koksach podaje ci śliczna miejscowa dziewczyna.

Albo Maciek.

– Kolejne gry to chyba już nuda, co? – Ojciec wzruszył ramionami, niezbyt mu pomagając. – Możesz dać mu po prostu kasę, to sam sobie coś kupi – zaproponował.

Ojciec machnął ręką.

– Nie, dawanie pieniędzy jest takie bezuczuciowe – westchnął z niechęcią.

Olka oświeciło.

– Kup mu te kredki, o których ostatnio coś wspominał. Na pewno będzie zadowolony – stwierdził z uśmiechem.

Ojciec z satysfakcją pokiwał głową, idealnie w momencie, kiedy zaspany Wojtek wtoczył się do kuchni. Widząc rodzinę w dziwnych pozach, przystanął z dłonią wplataną w czarne kosmyki. Zmrużył oczy, przeskakując z jednego Pestki na drugiego.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz