4. Maciek

1.8K 210 388
                                    

Obudził się koło jedenastej, a pierwszym co zrobił jak przystało na nastolatka dwudziestego pierwszego wieku było sięgnięcie po telefon leżący na stoliku niedaleko. Zmniejszył trochę jasność, bo prawie że go oślepiło, a później spojrzał na brak powiadomień, co było od jakiegoś czasu do przyzwyczajenia. Sam nie wiedział czego już oczekiwał, sprawdzając go.

Odrzucił telefon gdzieś w łóżko i wtulił się jeszcze w kołdrę, przymykając oczy. Nie było sensu wstawać tak szybko. Niedziele były nudne, nic się wtedy nie działo. Tak dosłownie nic. No przynajmniej dla niego. Jego rodzina jednak, jak co tydzień, szykowała się na dwunastą do kościoła, więc słyszał ciche odgłosy ich egzystowania. Z rok temu jeszcze łaził z nimi, a później po prostu przestał. Powiedział, że nie chce i nie poszedł. Przez kilka miesięcy rodzice próbowali go jeszcze namawiać, czasem irytując się i mówiąc, że Olka jakoś nie ma z tym problemu, ale w końcu odpuścili.

Kiedy wracali, rzucali mu czasem nierozumiejące spojrzenie, które ignorował.

Nie mógł ponownie zasnąć, więc po prostu przeczekał, aż nie usłyszy zamykania drzwi i przekręcania zamka. Dopiero, gdy był pewien, że w domu jest sam, zwlekł się z łóżka, rozciągając kości. Zatrząsł się prawie od razu, bo wciąż nie grzali, a ich mieszkanie przypominało to durne igloo. Z szafy wyciągnął najgrubszą bluzę jaką miał i ubrał ją czym prędzej. W łazience ogarnął się jakkolwiek i udał do kuchni. Maciek był głodny, a przy tym zbyt leniwy, by robić coś wymagającego, dlatego kanapki z serem i szynką przemówiły do niego najbardziej.

Usiadł na blacie, za co matka pewnie ochrzaniłaby go jak zwykle, i zaczął smarować masłem kromkę chleba. Sięgnął po chwile wcześniej wyciągniętą szynkę i ułożył na wierzch, a następnie to samo zrobił z serem. Nie włożył jej nawet do ust, bo jego telefon zabrzęczał irytująco z drugiego pokoju. Zastanowił się chwilę, dochodząc do wniosku, że musiało to być jakieś powiadomienie o urodzinach z fejsa, bo nie miał pojęcia kto inny miałby do niego pisać. Olka i rodzice, którzy w tym momencie byli jedynymi kandydatami siedzieli grzecznie w kościele, a więcej opcji nie było. Tak więc wgryzł się w kanapkę, gapiąc się bezsensownie w beżowe płytki. Zapatrzył się na ubytek w jednej z nich, który spowodował kiedyś on sam, przypadkowo strącając starą mikrofalę.

Naprawdę nie miał pojęcia do tej pory jak to się, cholera, wydarzyło.

Ponownie przyszło kolejne powiadomienie, więc przerwał mielenie śniadania w ustach, gdyż to już było podejrzane. Zeskoczył, a raczej po prostu zszedł, bo nogami praktycznie dotykał ziemi, z blatu. Ciągle jedząc, wrócił do swojego pokoju urządzonego w zielonych odcieniach – dwie ściany miały kolor wiosennej trawy, jedna butelkowej zieleni – na niej opierały się meble i łóżko – a na czwartą naklejona była tapeta z motywem jakiegoś mrocznego lasu.

Maciek lubił swój pokój. Czuł, że mógł spędzić nim całe życie – w jego małej samotni.

Przytrzymał pozostałości kanapki w ustach i zirytowany na siebie, że odrzucił nie wiadomo gdzie ten telefon, zaczął przekopywać swoją granatową pościel.

– Gdzie jesteś, kurwa? – wymamrotał do siebie jak zwykle piękną polszczyzną.

Podniósł szare prześcieradło i w końcu znalazł to, czego szukał. Dwuletni Samsung mrugał do niego, by odczytał powiadomienia. Odblokował go i rzeczywiście jedno z nich było z Facebooka, ale w nie miał zamiar wejść dopiero za chwilę, bo jego uwagę znacznie bardziej przykuł dymek czatu, który wyskoczył mu na ekranie.

Naprawdę nie rozumiał ludzi, czemu ktoś niby do niego pisał. Po zdjęciu profilowym, na którym ledwo było widać twarz jakiegoś chłopaka, mógł stwierdzić, że raczej go nie kojarzył.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz