Od Wszystkich Świętych minął trochę ponad tydzień, a już w wielu witrynach sklepów widoczne były świąteczne reklamy i produkty. Tutaj Mikołaje, tam choinkowe łańcuchy, a jeszcze gdzie indziej kilkadziesiąt rodzajów bombek. To wszystko widziane tylko przez szybę, więc ile tego już musiało się taplać między nogami, gdy tylko tam się wejdzie.
Zuzia nie szukała jeszcze prezentów na święta, więc mimo że je uwielbiała, to nie zwracała aż tak wielkiej uwagi na kolorowe i błyszczące witryny. Obok niej szła mama, z którą wybrała się na poszukiwania jakiejś sukienki na nadchodzący półmetek. Musiała przyznać, że trochę jej się o nim zapomniało.
Dobra, całkowicie wypadło jej z pamięci coś takiego jak brak odpowiedniego stroju.
Aleksandra kreację miała już od dłuższego czasu, a do niej oczywiście wszystko świetnie dobrane. Zuzia modliła się, by wcisnąć się w coś ładnego i wygodnego. Wyciągnęła mamę do Pasażu Grunwaldzkiego, gdzie oczywiście tłum był okropny; spodziewała się zresztą właśnie tego, bo w sobotę to było całkowite normalne, już zwłaszcza zważając na to, że niedziela tego tygodnia była niehandlową i nagle wszyscy musieli się znaleźć w sklepach. Jej tata wymigał się jakimś idiotycznym pretekstem, ale dziewczyna czuła, że między rodzicami w dalszym ciągu występuje jakieś dziwne napięcie i nie chcą ze sobą zwyczajnie przebywać. Nie miała się jednak czym martwić, bo przecież to było zupełnie normalne.
Weszły do pierwszego sklepu, w którym spędziły godzinę na przymierzaniu sukienek i jednej okazałej tiulowej spódnicy – nic się Zuzi nie podobało, weszły do drugiego, z którego wyszły od razu po spojrzeniu na ceny, gdzie najniższa zaczynała się w granicach siedmiuset złotych, weszły do trzeciego, czwartego, piątego...
– Zaraz się rozpłaczę, mamo. Mam te głupią imprezę za tydzień! – jęknęła rozpaczliwie siedemnastolatka. Nie lubiła zakupów, ale ubrać ładnie się chciała, więc ten paradoks dawał jej mocno po tyłku.
Siedziały na korytarzowych pufach znajdujących się między dziesiątkami sklepów. Pani Reda między nogami miała papierową torbę z jednego z odwiedzonych sklepów, a w niej upolowaną na przecenie bluzką i Zuzia nie mogła nic poradzić, że miała ochotę wystawić mamię język jak mała, obrażona księżniczka.
– To wcześniej było trzeba o tym myśleć, Zuziu – westchnęła kobieta, kręcąc głową na zachowanie córki. Widząc minę nastolatki, westchnęła i wywróciła umalowane w neutralnych kolorach oczy. – No wstawaj! Jeszcze trochę przed nami, a Basia mówiła, że jej córka na studniówkę kupiła tu w Pasażu sukienkę, więc ruszaj się!
Blondynka uśmiechnęła się ledwo pod nosem. Od kiedy niedawno posprzeczała się trochę z mamą, takie wyjście było wybawieniem, by jakoś załagodzić konflikt. No i jak kochała Olkę, jako przyjaciółkę, to jako stylistkę modową by ją ze sobą nie wzięła.
I to nie tak, że Aleksandra źle się ubierała, ba!, Zuza nie znała chyba nikogo, kto by bardziej znał się na modzie jak Tracz. Tylko, że ich style różniły się raczej znacząco, bo o ile szatynka stawiała na bardziej eleganckie wydania, często wysokie obcasy i idealny makijaż, to Reda miała bardziej luźny ubiór. Nawet nie tyle sportowy, co po prostu bardziej swobodny. Nie chciało jej się toczyć ubraniowej wojny z Olą.
Weszły do sklepu i, cholera, oczy jej zabłysnęły jak dwie gwiazdki, gdy na manekinie zobaczyła sukienkę przed kolano z szerszymi ramiączkami, dekoltem w serek i bladoniebieskim kolorze kojarzącym się z mroźną zimą. Uśmiechnęła się do siebie nieświadomie, gdy dopadła ją nienaturalnie szeroko uśmiechnięta pani ekspedientka.
– Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? Czego panie szukają? – zaświergotała radośnie.
Zuzia grzecznie się przywitała i razem z miłą i młodą kobietą po dwudziestce podeszły do wieszaków z tą właśnie sukienką z wystawy. Blondynka w myślach modliła się tylko o to, żeby był jej rozmiar. Naprawdę jej się podobała, a tak poza tym to bolały ją nogi i chciała już skończyć poszukiwania.

CZYTASZ
Sąsiedzi
ContoW jednym bloku mieszkać może zaskakująco wiele różnych osobowości. Na parterze gówniarz grający na flecie po ciszy nocnej, pod piątką dziwna para studencików hodujących podejrzane rośliny, a na samej górze zagorzały chrześcijanin i jego kundel. Wśr...