#2

131 17 0
                                    

Siedzieliśmy w kawiarni od dobrych dwudziestu minut zastanawiając się co zamówić a raczej to Hyungwoo nie wiedział czego chce. Kiki jak zawsze miał ochotę na ciepłe kakao i ciasto bezowe a ja mrożoną kawę i ciasto czekoladowe.

Kelnerka co chwila zerkała w stronę naszego stolika czekając aż damy jej znać jednak nie zapowiadało się aby Hyungwoo miał zamiar coś wybrać.

-Hyungwoo wybierz coś w reszcie. - zaczął jęczeć Kihyun po chwili dodając trochę ciszej. - Jestem głodny tak samo jak Kyunie tylko on ci tego nie powie.

Hyungwoo podniósł głowę znad karty i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Nic nie odpowiedziałem tylko patrzyłem w dal starając się unikać wzroku starszego.

-No dobrze w takim razie wezmę tylko kawę.

Gdy Hyungwoo w końcu się zdecydował Kiki skinął na kelnerkę u której złożyliśmy zamówienie a ona już po chwili zniknęła za ladą. Mój wzrok błądził po sali zatrzymując się na niektórych osobach bez większej fascynacji. W pewnej chwili zadzwonił dzwonek nad drzwiami wejściowymi wyrywając mnie z zadumy.

Automatycznie spojrzałem w stronę drzwi przez które wszedł wysoki chłopak o rudych niczym lisia kita włosach ubrany w czarne spodnie, za dużą koszulę narzuconą na cienki czarny golf. Chłopak rozejrzał się po sali zatrzymując wzrok na każdym z obecnych na kilka sekund ale gdy jego oczy kierowały się w moją stronę poczułem dziwne mrowienie na całym ciele, włoski na karku stanęły dęba a żołądek wykonał fikołka.

Miałem wrażenie że jego wzrok przeszywa mnie na wylot a nasz kontakt wzrokowy trwa wieki. Na szczęście albo i nie kelnerka przyniosła nasze zamówienia i postawiła je przed nami tym samym zasłaniając mi rudowłosego i nasz kontakt wzrokowy się urwał. Z jednej strony cieszyłem się z tego bo nie wiem jak długo wytrzymał bym to lodowate spojrzenie a z drugiej strony mógł bym patrzeć w jego ciemno brązowe oczy bez końca.

Podziękowaliśmy kelnerce a ta odeszła, gdy już miałem idealny widok na całą salę zacząłem szukać wzrokiem rudego ale nigdzie go nie było.

Sam nie wiedziałem dlaczego chcę go znów zobaczyć ale coś podpowiadało mi że jest on jedynie szarą postacią w tłumie ludzi których spotykam w swoim marnym życiu i o których zapominam.

-Halo ziemia do Changkyuna. Wracaj z marsa mały.

Usłyszałem śmiech Kihyuna i dopiero zdałem sobie sprawę że chłopak macha mi ręką przed twarzą.

-Znów bujałeś w obłokach? - zapytał Hyungwoo patrząc na mnie podejrzliwie.

-Nie, ja tylko.... Tylko się zamyśliłem.

-A mi się wydaje że raczej się zagapiłeś i to nie na byle kogo.

-Co? O co ci chodzi Kiki?

Starałem się udawać głupiego byle tylko nie przyznać mu racji ale niestety potężny rumieniec na twarzy mnie zdradził i już po chwili słyszałem śmiech braci. Skuliłem się w sobie patrząc na swoje nieruszone ciasto. Zacząłem grzebać w nim widelczykiem czując jak ciężar zażenowania przygniata mnie coraz bardziej a w oczach pojawiły się łzy.

Hyungwoo po kilku chwilach przestał się śmiać a ciężar jego spojrzenia dodatkowo mnie przygniótł. Zaraz po nim ucichł także Kihyun, który widząc moją postawę od razu przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

-Przepraszam Kyunie. Nie chciałem żeby było ci przykro. Ja tylko...

-Ty tylko robiłeś sobie ze mnie żarty tak jak wszyscy w szkole.

Powiedziałem patrząc na niego załzawionymi oczami. Wyplątałem się z jego uścisku i gwałtownie wstałem, wyjąłem z kieszeni pieniądze za swoje ciasto i kawę i wybiegłem z lokalu.

Mimo że Kiki był moim najlepszym przyjacielem i wiedział jaki jestem to doprowadzał mnie do płaczu swoimi żartami. Nie znosiłem takich żartów bolało mnie serce gdy słyszałem kolejne teksty w stylu że powinienem sobie kogoś znaleźć, przestać być taką płaczliwą kluchą albo że w ogóle powinienem umrzeć za to jaki jestem.

Biegłem przez miasto na oślep, nie obchodziło mnie czy wpadnę pod samochód czy się zgubię. Po prostu chciałem być jak najdalej od ludzi i ich szyderczych spojrzeń. Gdy zabrakło mi tchu a ból wręcz rozrywał nogi zatrzymałem się w jakimś parku po drugiej stronie miasta. Rozejrzałem się podziwiając piękne widoki przede mną.

Park nie był specjalnie duży ale miał swój urok. Na samym środku stała ogromna fontanna do której prowadziły wszystkie uliczki wzdłuż których rosły drzewa wiśni. Pod drzewami były ustawione ławeczki na których przysiadali zmęczeni życiem staruszkowie lub szczęśliwe pary z dziećmi.

Ruszyłem powoli uliczką kierując się do fontanny która rosła z każdym moim krokiem. Zatrzymałem się przy samej fontannie i pochyliłem się nad betonowym brzegiem patrząc w czystą głębię na dnie której znajdowały się monety.

Powili zanurzyłem rękę w wodzie rozkoszując się jej chłodem. Trwałem tak przez kilka chwil dopóki nie usłyszałem głośnych krzyków dobiegających zza moich pleców. Odwróciłem się na nieszczęście w idealnym momencie aby zobaczyć jak jakiś chłopak pędzi na desce próbując się zatrzymać. Niestety nie udało mu się to i wpadł na mnie wpychając mnie do fontanny. Wylądowałem w zimnej wodzie całym ciałem mocząc swoje ubrania.

Chłopak dzięki mnie nie wpadł do wody, ale nawet nie próbował mi pomóc czy chociaż przepraszać. Zamiast tego stał i patrzył śmiejąc się a już po chwili dołączył do niego ktoś jeszcze. Ktoś kogo nie miałem ochoty oglądać, ktoś kogo nienawidziłem równie mocno jak on mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich pod drugim rozdziałem. Postanowiłam po konsultacji z wspaniałą ___Joohoney___ że rozdziały będą pojawiać się co dwa dni.
Mam nadzieję że książka się wam spodoba.
Saranghe ❤️❤️❤️

Through The Tattoo To The HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz