#15

102 16 0
                                    

Pochyła czcionka - perspektywa Joo

🐺🐝🐺🐝

Joo i Hyungwoo puścili moje ramiona i patrzyli na mnie wyczekująco. Biłem się z myślami analizując ostatnie wydarzenia. Hyungwoo i Kihyun ukrywali coś przede mną i nie chcieli nic powiedzieć wykłócając się że to dla mojego dobra.

Z kolei Jooheon był dla mnie kimś zupełnie obcym, ale czułem się przy nim bezpieczny jak przy nikim innym. Może za wyjątkiem Kihyuna ale to było zanim zdałem sobie sprawę z tego że razem z bratem kłamią.

Spojrzałem przepraszająco na przyjaciela i zwróciłem swój wzrok na rudego który od razu delikatnie złapał mnie za ramiona i uniósł do góry. Stojąc o własnych siłach nie patrzyłem na nikogo. Czułem się winny całemu temu zamieszaniu.

-Mówiłem ci Changkyun żebyś uważał i w nic się nie wplątał.

Usłyszałem głos Hyungwoo i poczułem jak jego ręka zaciska się boleśnie na moim przedramieniu. W moich oczach zebrały się łzy i mimo iż się ich wstydziłem to spojrzałem na chłopaka.

-Chcesz mi powiedzieć że fakt iż się zakochałem jest czymś złym?

Zapytałem nie dbając o to co pomyśli sobie Jooheon czy Hoseok cały czas stojący z boku. Son patrzył na mnie zaskoczony i nie wierzył w moje słowa.

-Ty chyba sobie żartujesz. Jak niby mogłeś...

-Normalnie. Po prostu się zakochałem i tyle. A jeżeli ty i Kiki tego nie rozumiecie to powinniście przynajmniej nie próbować niszczyć moich marzeń.

Krzyknąłem i wyrwałem się z uścisku starszego. Wybiegłem ze studia i pobiegłem z powrotem do szkoły w której jeszcze była garstka uczniów chodząca na dodatkowe zajęcia.

Nie chciałem z nikim rozmawiać, nie chciałem nikogo widzieć. Wbiegłem do jednej z łazienek i zamknąłem się w kabinie. Odwinąłem bandaże z dłoni i przedramion i niewiele myśląc zacząłem zdrapywać strupy. Krew zaczęła spływać po moich dłoniach kapiąc na podłogę.

Nie czułem nic tylko zawód. Zawód że moi jedyni przyjaciele nie chcieli odpuścić i pozwolić mi kochać rudego mimo iż zapewne on kocha kogoś innego. Mimo to chciałem wierzyć że jestem w stanie sprawić że pokocha mnie.

Siedziałem w łazience chyba przez kilka godzin aż ktoś wpadł do środka i zaczął otwierać wszystkie kabiny po kolei. Było mi strasznie słabo a między moimi stopami na podłodze była sporych rozmiarów kałuża krwi.

Osoba dotarła do mojej kabiny i zaczęła szarpać za drzwiczki.

-Changkyun jesteś tam?

Usłyszałem głos Joo. Nie spodziewałem się że to akurat on mnie tu znajdzie ale też nie liczyłem na to że ktokolwiek będzie mnie szukał. Wstałem z podłogi i otworzyłem drzwiczki przez które wypadłem wprost w ramiona starszego.

Byłem taki senny, taki słaby. Nie panowałem nad własnym ciałem. Joo patrzył na mnie a jego dłoń znalazła się na moim policzku głaszcząc go delikatnie. Ostatnie co zapamiętałem zanim zasnąłem to wbiegający do łazienki Hoseok.

🐝🐺🐝🐺

-O czym on mówił?

Zapytałem patrząc na Shownu i Kihyuna którzy osłupiali wpatrywali się w drzwi za którymi zniknął młodszy.

-Ty naprawdę jesteś głupi Jooheon.

-Kihyun zamknij się. Nie powinien o niczym wiedzieć bo inaczej....

-Inaczej co Shownu?

Zapytałem podchodząc do chłopaka i złapałem go za bluzę. Byłem wściekły na niego, byłem wściekły na siebie. Nie wiedziałem kompletnie o co chodzi a Son i Yoo nie mieli zamiaru nic powiedzieć.

-Joo ja myślę, że on...

-Zamknij się Wonho.

-Nie! Nie pozwolę ci się już zastraszać. Możesz wywalić mnie z klubu ale nie będziesz decydował co mogę mówić a czego nie.

-Powiesz mi w końcu?

Zapytałem puszczając Shownu i podszedłem do przyjaciela patrząc na niego błagalnie.

-Myślę że ten mały się w tobie zakochał.

Słowa Hoseoka rozbrzmiewały w mojej głowie niczym dzwon a serce wyrywało się żeby znaleźć Changkyuna.

-Nie powinieneś się do niego zbliżać. Jeżeli oni się dowiedzą to wykończą nas wszystkich z młodym włącznie.

-Mylisz się.

-Co?

-Nie wykończą go. Nie pozwolę na to. A teraz wynoście się ze studia.

Warknąłem i wskazałem na drzwi. Shownu wraz z bratem wyszli i nie wyglądali żeby chcieli znaleźć przyjaciela.

-Hoseok ja muszę go znaleźć. Błagam zajmij się studiem do puki nie wrócę.

-Pomogę ci szukać.

-Dobra.

Szybko wyszliśmy ze studia i zaczęliśmy przeszukiwać najbardziej prawdopodobne miejsc gdzie chłopak mógłby pójść. Przez dobre dwie godziny szukaliśmy go po całym mieście aż zrezygnowani wróciliśmy do punktu wyjścia.

Usiadłem na chodniku i spojrzałem w stronę szkoły chłopaka z której wyszła grupka uczniów i nagle mnie olśniło. Zerwałem się na równe nogi i wbiegłem do budynku. Przeszukiwałem otwarte pomieszczenia jedno po drugim aż wpadłem do łazienki.

Otwierałem po kolei każdą kabinę łudząc się że w którejś będzie Kyunie. Dotarłem do ostatniej która okazała się zamknięta.

-Changkyun jesteś tam?

Zapytałem pukając w drzwi. Spojrzałem na swoje buty a moją uwagę przykuła plama krwi wypływająca spod drzwi, które po chwili się otworzyły i wypadł przez nie Changkyun.

Złapałem chłopaka i usiadłem z nim na podłodze. Położyłem rękę na jego policzku i dokładnie skanowałem jego twarz i całe ciało. Gdy spojrzałem na jego dłonie dotarło do mnie że chłopak odwinął bandaże i najwyraźniej zdrapał strupy.

Po chwili do łazienki wpadł Wonho i spojrzał przerażony na młodszego. Tak szybko jak wszedł tak też szybko wyszedł aby po chwili wrócić z apteczką. Wyjął z niej bandaże i zaczął opatrywać dłonie chłopaka a ja cały czas trzymałem go starając się go obudzić.

Gdy Wonho skończył wziąłem Kyuna na ręce i wyszedłem z łazienki a następnie z budynku.

-Powinniśmy zadzwonić na pogotowie albo do jego rodziców.

-Nie ma mowy.

-Czemu?

-Mam przeczucie że dobrze by się to nie skończyło.

-Skąd możesz wiedzieć?

-Zaufaj mi. I leć po samochód zabieram go do siebie.

-Niech ci będzie.

Wonho pobiegł w stronę parkingu znajdującego się na końcu ulicy i już po kilku minutach pod szkołę zajechał jego czarny Hyundai.

Through The Tattoo To The HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz