#16

108 17 0
                                    

Pochyła czcionka -perspektywa Joo

🐝🐺🐝🐺

Minęło sześć godzin odkąd mały stracił przytomność. Strasznie się o niego martwiłem zwłaszcza po tym co powiedział w studiu. Kyunie leżał spokojnie i prawie wcale się nie ruszał przez co można by pomyśleć że jest martwy zwłaszcza po spojrzeniu na jego białą jak śnieg skórę.

Telefon Changkyuna dzwonił równo co dziesięć minut, na wyświetlaczu na zamianę pojawiały się trzy numery. Dwa należące do rodziców małego a jeden należący do Kihyuna. Nieznośny dzwonek urządzenia doprowadzał mnie do szału, ale nie chciałem ruszać rzeczy należących do mniejszego.

Siedziałem koło Kyuna gdy telefon ponownie się rozdzwonił. Nie wytrzymałem i wyłączyłem urządzenia jednak gdy to zrobiłem mały zaczął się niespokojnie wiercić i trząść. Złapałem nadgarstki Changkyuna i przyszpiliłem je do łóżka siadając bliżej jego ciała.

Po kilku minutach chłopak się uspokoił i wrócił do spania niczym Drakula w swej trumnie. Odgarnąłem kosmyki z jego czoła które było niepokojąco gorące. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do kuchni, sięgnąłem pierwszą lepszą miskę i nalałem do niej zimnej wody. Idąc do pokoju po drodze wstąpiłem do łazienki i wziąłem z niej ręcznik który od razu wrzuciłem do miski.

Wszedłem do pomieszczenia i od razu zrobiłem małemu okład zastanawiając się czy to był dobry pomysł brać go do siebie. Mając pewność że okład nie zsunie się małemu z głowy a on sam nie będzie się już wiercił wróciłem do kuchni.

Na zegarze wybiła godzina dwudziesta i byłem strasznie zmęczony, ale nie mogłem iść spać i zostawić małego samemu sobie. Zaparzyłem sobie mocną kawę i poszedłem do salonu. Zapaliłem światło w pomieszczeniu i prawie dostałem zawału widząc w nim Minhyuka.

-Matko człowieku nie strasz mnie tak.

-Wybacz, ale...

-Zanim coś powiesz wytłumacz mi jakim cudem tu wszedłeś.

-Wiesz przecież że jestem wyśmienitym włamywaczem.

Chłopak zaśmiał się dźwięcznie i przeczesał ręką włosy. Nie powiem ten gest w jego wykonaniu może i był pociągający lecz na mnie nie działał. Spojrzałem na niego z powątpiewaniem a Hyuk od razu wyjął z kieszeni zapasowy klucz do mojego mieszkania.

-A tak poważnie to nie chowaj klucza pod wycieraczką bo naprawdę cię ktoś okradnie.

-Tak tak a teraz oddaj mi klucz i mów po co przyszedłeś.

Hyuk rzucił klucz na stolik znajdujący się na środku pomieszczenia, a ja zająłem miejsce na kanapie naprzeciwko chłopaka.

-Jestem tu bo Hyungwon...

-No tak mogłem się domyślić że on cię przysłał. Czego chce tym razem?

-Chce żebyś odwalił się od tego małego inaczej oboje źle skończycie,

-Taaa pewnie. Już to słyszałem. A może coś konkretniejszego?

-Wiedział że to powiesz więc... kazał ci przekazać że jak nie oddasz małego Shownu to Hyungwon powiadomi o wszystkim jego rodziców i wtedy nie będzie kolorowo ani dla ciebie ani dla niego.

-Co do tego wszystkiego mają jego rodzice?

-Czyli nic nie wiesz. Jaki paradoks. Zawsze byłeś jednym z najbardziej poinformowanych a teraz nie wiesz nic.

-Albo powiesz coś więcej albo się wynoś.

Warknąłem a chłopak podniósł ręce w geście obronnym, wstał z fotela i skierował się do wyjścia. Coś było ewidentnie nie tak. Każdy mówił o rodzicach małego ale nie podawał żadnych szczegółów. Martwiło mnie to jednak nadal bardziej martwił mnie stan Kyuna.

Siedziałem już dobre dwie godziny bez kawy wpatrując się w okno za którym na niebie widniał księżyc w całej swej okazałości. W całym mieszkaniu panowała cisza przerywana tykaniem zegara, słuchając go czułem się jak zahipnotyzowany i nie usłyszałem cichych i niepewnych kroków.

-Gdzie ja jestem?

Słysząc słaby głos młodszego wyrwałem się z transu i obróciłem w jego stronę. Chłopak stał i podpierał się ściany, nogi trzęsły mu się a wzrok nieprzytomnie błądził po mieszkaniu.

-Jesteś u mnie.

Gdy usłyszał mój głos wzdrygnął się i gwałtownie cofnął. Przerażony zaczął szukać źródła mojego głosu a gdy go znalazł wystraszył się jeszcze bardziej. Wstałem z kanapy i podszedłem do niego, położyłem dłonie na jego biodrach i poczułem jak po jego ciele przechodzą dreszcze.

-Nie musisz się niczego bać. Nic ci u mnie nie grozi.

-Nie.... Ty nie rozumiesz... ja.... Ja muszę wracać do domu.... Ojciec.... Ojciec będzie wściekł i znów....

-Znów co?

Zapytałem, a Kyun cofnął się i gdyby nie moje dłonie na jego biodrach przewrócił by się. Przyciągnąłem go do siebie i wziąłem na ręce kierując się w stronę kanapy na której usiadłem.

Changkyun przez chwilę szarpał się w moich ramionach, ale gdy zacząłem się bujać i przytuliłem go do siebie uspokoił się.

-Powiesz mi czemu tak boisz się ojca?

-On... on mnie bije.

Słowa chłopaka przez pierwszą chwilę docierały do mnie jak przez szkło i dopiero gdy spojrzałem w czerwone oczy chłopaka sens jego słów uderzył we mnie niczym rozpędzony pociąg.

-O czym ty mówisz? To on ci to zrobił? Czemu?

Zapytałem unosząc delikatnie jego dłoń. Changkyun kiwnął głową a z jego oczu popłynęły łzy. Moje serce ścisnęło się boleśnie. Jak ktoś.... Nie nie ktoś. Jak ojciec mógł zrobić coś tak potwornego? I za co?

Through The Tattoo To The HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz