#3

106 15 7
                                    

Hyungwon stał nade mną śmiejąc się wraz z kolegą, ale w momencie gdy się opanował w jego oczach nie było już tego rozbawienia co przed chwilą, a zastąpiła je zwykła nienawiść. Chłopak widząc jak się podnoszę wszedł do wody która sięgała mu do kolan złapał mnie za bluzę i rzucił mną do wody.

Nie mogąc utrzymać się na nogach ponownie opadłem tyle że tym razem Chae złapał mnie za włosy i zaczął przytrzymywać mnie pod wodą. Nie mogłem nic zrobić szarpanie się tylko pogarszało sprawę. W mojej głównie zaświtała myśl. Co jeśli dam mu się utopić? Czy całe moje nieszczęście się skończy?

Przestałem się szarpać czując jak zaczyna brakować mi powietrza. Moje ciało opadło bezwładnie na dno fontanny a uścisk na moich włosach nagle zniknął zastąpiony zimną wodą. Po chwili poczułem czyjeś ręce oplatające mnie w pasie i ciągnące w górę. Zimno wody zostało zastąpione przez delikatne ciepło słońca a już po chwili leżałem na czymś twardym.

Czułem jak ktoś pochyla się nade mną, jego ciepły oddech owiewał moją twarz a przyjemne perfumy drażniły mój nos. Czułem jak moje płuca palą domagając się powietrza które gwałtownie wciągnąłem. Zacząłem kaszleć czując jak woda domaga się opuszczenia mojego ciała, przekręciłem się na bok i wyplułem wodę.

-Jak dobrze że nic ci nie jest. Już myślałem że będę musiał wzywać karetkę.

Spojrzałem na chłopaka i momentalnie zastygłem. Moje oczy były wlepione w jego rude włosy które były w totalnym nieładzie, na jego twarzy gościł ogromny uśmiech który tworzył słodkie dołeczki. Aż miałem ochotę włożyć palec w jeden z dołeczków byle się przekonać czy jest prawdziwy.

-Ej mały wszystko w porządku ?

-Co? A tak tak. Jest dobrze. Dziękuję że mi pomogłeś.-powiedziałem rumieniąc się.

-Tia jakby nie miałem wyboru.

Rudy cały czas patrzył na jakiś punkt za mną i skutecznie unikał kontaktu wzrokowego co niezmiernie mnie smuciło. Chciałem coś powiedzieć ale rudy wstał, wyciągnął do mnie rękę pomagając mi a gdy już stałem odsunął się kawałek.

-To ja już będę spadał. Trzymaj się mały i uważaj na siebie.

Chłopak wyminął mnie zakładając na głowę kaptur. Chciałem coś zrobić, podziękować jakoś za pomoc, zaprosić na kawę ale nie potrafiłem się ruszyć ani wymówić słowa gdy zobaczyłem Hyungwona stojącego pod jednym z drzew razem z kolegą.

Odwróciłem się w stronę w którą poszedł rudy ale jego już nie było. Zrezygnowany i mokry skierowałem się do wyjścia z parku a następnie na przystanek autobusowy. Oczy przechodniów skierowane były w moim kierunku kpiąc ze mnie.

Mokry wsiadłem do autobusu i pojechałem do domu. Wysiadając na przystanku zdałem sobie sprawę że przyjechałem później niż powinienem i nie powiadomiłem o tym rodziców. Z większym strachem wszedłem na posesję ogrodzoną wysokim czarnym płotem za którym krył się piękny idealnie skoszony trawnik a na nim wysepki kwiatów oraz drzewka przycięte w rożne kształty.

Jak wszystko w mojej rodzinie tak i trawnik był nieskazitelny tylko ja psułem ten ideał. Powoli wszedłem do domu licząc że nikogo w nim nie będzie a albo że chociaż uda mi się przemknąć do pokoju. Udało mi się dojść do schodów prowadzących na piętro gdzie znajdowały się pokoje a za moimi plecami rozległ się huk trzaskania drzwiami.

-Gdzie się wybierasz?

Zagrzmiał mój ojciec podchodząc i łapiąc mnie za plecak za który pociągnął mnie do salonu gdzie czekała już matka. Ojciec pchnął mnie na środek pomieszczenia przez co upadłem na kolana.

-Co się stało? Dla czego się spóźniłeś i czemu jesteś cały mokry?

Zapytała matka pijąc swoją ulubioną herbatę siedząc w fotelu. Ojciec dołączył do niej siadając na drugim meblu i spojrzał na mnie z odrazą w oczach. Podniosłem się z kolan chcąc zrobić cokolwiek.

-Wpadłem do fontanny i .....

Zacząłem się tłumaczyć ale widząc minę mojego rodziciela przestałem mówić i czekałem. Nie miałem odwagi nic zrobić zbyt bardzo bałem się kolejnej kary żeby choćby się ruszyć.

-Nie obchodzą mnie twoje wymówki. Spóźniłeś się do tego cały mokry i nie raczyłeś nawet zadzwonić żeby nas powiadomić.

-Ale tato...

-Nie odzywaj się!

Ojciec wstał z kanapy i podszedł do komody, odsunął jedną z szuflad i wyjął z niej starą drewnianą linijkę. Widząc przedmiot wiedziałem co mnie czeka jednak nie ruszyłem się z miejsca. Dopiero gdy ojciec podszedł do mnie czekając aż wystawię ręce ja zamiast to zrobić schowałem je za plecy.

-Wystaw ręce. Muszę cię ukarać.

Spokojny ton ojca sprawił że moje ciało odmówiło posłuszeństwa nie mogłem zahamować moich ruchów. Dłonie wysunęły się do przodu podwijając rękawy a ojciec z zadowoloną miną zamachnął się linijką uderzając w moje dłonie i palce. Z każdym uderzeniem kierował się coraz wyżej od palców po dłoń, nadgarstki i przedramiona aż do wewnętrznej strony łokcia. Zaciskałem oczy nie chcąc okazać słabości.

-Możesz odejść. I żeby więcej mi się to nie powtórzyło.

Zagrzmiał ojciec a ja nadal z wystawionymi i obolałymi rękoma poszedłem na piętro do swojego pokoju. Zamknąłem nogą drzwi opierając się o nie i zsunąłem się na podłogę zaczynając płakać. Po rękach na podłogę spływała krew brudząc panele a ból był tak silny że nie mogłem poruszyć palcami.

Siedziałem tak i płakałem aż ból stał się w miarę znośny i wstałem, zdjąłem mokre ciuchy i udałem się do łazienki. Wszedłem do kabiny i pozwoliłem ciepłej wodzie obmywać moje ciało. Po prysznicu ubrałem się w stare dresy i położyłem do łóżka ponownie zaczynając płakać obwiniając się za całą tą sytuację.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam pod kolejnym rozdziałem. 🐺🐝
Wiem że akcja rozwija się bardzo powoli ale proszę bądźcie cierpliwi akcja się rozwinie i mam nadzieję że będziecie prosić i więcej 😁😁😁
Saranghe ❤️❤️❤️

Through The Tattoo To The HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz