*Jacob*
Biegłem przez las już od kilku godzin bez przerwy, nie zawracając sobie głowy zmęczeniem. Podjęcie decyzji o powrocie do domu nie było proste, ale wiedziałem, że, gdy została ona potwierdzona, to reszta sfory już o tym wiedziała. Pomimo tego, że uciekłem praktycznie bez słowa z La Push, postanowiłem wrócić, co nie było łatwe. Dziewczyna, którą kochałem chciała wyjść za wampira, a później sama się nim stać. Nie mogłem na to patrzeć, strasznie mnie to bolało. "Dlaczego nie wybrała mnie?" - powtarzałem sobie w myślach. Wszystko by się udało, gdyby nie on. Musiał wrócić w najmniej odpowiednim momencie. Wystarczyłby jeszcze jeden miesiąc, góra dwa i byłaby ze mną bardzo szczęśliwa. Ale to nie dlatego przez ostatnie miesiące byłem w Kanadzie. Skoro Bella wybrała jego to co ja mogłem na to poradzić? Nic. Najbardziej bolało mnie to, że ona też chciała być taka jak oni. Uciekając z La Push miałem w głowie tylko to, żeby nikt nie słyszał tego co myślałem i nie czuł tego co czułem. Natomiast pomimo tak wielu kilometrów, nadal miałem zdolność komunikowania się z nimi, słyszenie ich myśli nie znikło. Nie raz pytali mnie gdzie jestem i kiedy wrócę, a ja zawsze odpowiadałem tym samym zdaniem - "zostawcie mnie w spokoju". I taka była prawda. Chciałem być sam, poradzić sobie jakoś z tym wszystkim i poukładać to w głowie. Ale przez jedną myśl cały czas nie mogłem spać w nocy. Bella miała się stać jedną z nich, a ja tak bardzo chciałem zobaczyć ją, kiedy jeszcze byłaby człowiekiem. I to właśnie zadecydowało o tym, że wracam, a z chwilą, kiedy decyzja została podjęta, Sam i reszta napewno to usłyszeli. Wiedziałem też, że mój tata i Rachel już napewno o tym wiedzą. Trochę było mi ich szkoda, kiedy postanowiłem uciec i dobrze wiedziałem, że będą na mnie źli, ale ja po prostu musiałem to zrobić. Nie mogłem siedzieć spokojnie i patrzeć na to co się działo, dobrze wiedziałem, że nie będziemy już nigdy razem, ale co miałem innego zrobić, kiedy się dowiedziałem, że po jej ślubie już nigdy się nie zobaczymy?
Do La Push zostało mi kilkadziesiąt kilometrów. Biegałem właśnie przez las, który łączył Forks i Port Angeles. Ta droga przypominała mi wycieczki z Bellą. Chodziliśmy często leśnymi ścieżkami zupełnie bez celu. Z tym lasem w ogóle było bardzo dużo wspomnień. W tym miejscu już wyraźnie słyszałem myśli wszystkich moich kumpli ze sfory. Dobrze wiedzieli, że pojawię się najpierw u mnie w domu, dlatego też, tam wszyscy już na mnie czekali. Długo musieli na mnie czekać. Kilka tygodni temu już podjąłem decyzję o powrocie, ale nie byłem jeszcze na to gotowy. Na moje nieszczęście, kiedy tylko Paul się o tym dowiedział, od razu powiedział o tym Rachel. I przez te trzy tygodnie ona dzień w dzień na mnie czekała, nie ruszała się z domu, a nawet nie wychodziła nigdzie z Paul'em. Na początku, plan miał wyglądać tak, że miałem pojawić się w domu, kiedy wszyscy będą na weselu Belli, żeby nie robić wokół siebie szumu, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że praktycznie codziennie, o każdej porze ktoś ze sfory napewno sprawdza teren, dlatego nie udało by się przed tym kimś uciszyć swoich myśli i zrobiłbym napewno zamieszanie na weselu.
W powietrzu zaczęły pojawiać się znajome zapachy, jak i te zupełnie nowe. Czułem, że wracam do domu, co jednocześnie wywoływało u mnie wielkie szczęście, oraz ból. Czasem już nie mogłem patrzeć na moją siostrę i Paul'a. Czy on musiał wpoić sobie akurat ją? Cały czas się całowali, a on przez większość czasu siedział u nas w domu i dosłownie nic nie robił.
Nagle, zatrzymałam się tak szybko, że ziemia osunęła mi się pod łap. Stanąłem w miejscu, żeby uspokoić oddech i usłyszeć ten dźwięk jeszcze raz. Było cicho, tak jakbym wcześniej nic nie usłyszał. Odwróciłem się do tyłu, pod wiatr. A może mi się wydawało? Może nic się słyszałem? Może akurat to był tylko wiatr? Stałem tak kilka sekund. I kiedy już miałem odpuścić i znowu zacząć biec, usłyszałem go. Był to przeraźliwy krzyk i wołanie o pomoc. Przez pewien czas nie wiedziałem co robić, nie byłem jeszcze na terenie rezerwatu, co nie pozwalało mi ratować kogokolwiek, bo było to terytorium Cullen'ów, z drugiej strony przecież mogłem tylko zobaczyć co się tam działo. Czym prędzej pobiegłem w tamtym kierunku. Decyzja została zmieniona, dlatego Sam napewno o tym wiedział i na sto procent już do mnie biegł z całą resztą. Po kilku kilometrach poczułem w powietrzu zapach krwi. Cały czas myślałem o tym, co miałbym zrobić, gdybym spotkał tam jakiegoś nieznajomego wampira. Musiałbym po pierwsze, poinformować o tym Sam'a, a on napewno powiedziałby o tym Cullen'om.. Ale co ja miałbym wtedy zrobić? Miałbym się patrzeć jak umiera niewinny człowiek, bo to nie moje terytorium? Nigdy w życiu.
CZYTASZ
Claire And The Wolf
Fantasía(...) - Nie wiem.. Ten wilk śni mi się prawie każdej nocy, odkąd spotkała mnie ta sytuacja w lesie.. - powiedziałam cicho - Boisz się go? -...Nie.. Możesz uważać mnie za kompletną wariatkę, ale... Patrząc wtedy w jego oczy poczułam się.. Zupełnie...