- Myślisz, że Leah i Seth zdążyli już porozmawiać z Sue? - zapytałam.Stojąc przy oknie ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej, patrzyłam na uginające się drzewa od porywistych powiewów wiatru. Deszcz nadal padał tak samo mocno, jak wtedy, gdy staliśmy przed domem. Co jakiś czas, przy mocniejszym wietrze, mogłam usłyszeć to, jak przemieszczał się on po całym domu. Odkąd Cullen'owie wyjechali, stał się on zimny i pusty.
Nie słysząc odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie, odwróciłam się za siebie. Przez ten deszcz byliśmy mokrzy od stóp do głów i to właśnie dlatego Jake wpadł na pomysł, żeby przynajmniej trochę ogrzać ten dom i zapalić w kominku. Przygryzłam dolną wargę, gdy zobaczyłam go, wkładającego kawałki drewna do środka. Był tak zamyślony, że prawdopodobnie nawet nie słyszał tego, co mówiłam. Zrobiłam kilka kroków w jego kierunku, a gdy tylko dotknęłam jego ramienia, niemal od razu odwrócił na mnie wzrok.
- Co mówiłaś? - zapytał.
Klękając, usiadłam tuż przy nim na zimnym schodku. Przesuwając dłoń po jego skórze, patrzyłam mu prosto w oczy. Było w nich tyle bólu i braku nadziei.. Wstrząsnęło to mną tak bardzo, że byłabym w stanie poszukać tych, co zrobili mu krzywdę i ich ukarać. Jego skóra, pomimo tego, że miał na sobie tylko szorty, a wcześniej staliśmy w deszczu bardzo długo, była wręcz gorąca.
- Co się tam stało, Jake? - zapytałam cicho.
Tuż po moich wypowiedzianych słowach, odwrócił wzrok. Wiedziałam, że bardzo go to wszystko bolało, ale byłam pewna, że rozmowa w jakimś stopniu przyniesie mu ulgę. Nie spuszczając z niego wzroku, przesuwałam swoją dłoń po jego ramieniu, a później wzdłuż jego ręki. Chciałam mu dać to poczucie bezpieczeństwa, które on zapewniał wszystkim. Gdy tylko wsunęłam swoje palce w jego dłoń, podpierając się, usiadł tuż obok mnie.
- Powiedzieli samą prawdę.. - odparł, po kilku sekundach ciszy.
-.. Już ja wiem, jaką "prawdę" ci powiedzieli.. - stwierdziłam, kładąc nacisk na to słowo.Byłam pewna, że podczas spotkania z Sam'em, reszta jego watahy zmieszała Jake'a z błotem, tylko ciężko było mu się do tego przyznać. Wszystko rozumiałam. Ja też nie chciałabym się tym chwalić, gdyby mnie to spotkało.
-.. Mogę przedstawić ci swoją wersję..? - zapytałam, przerywając między nami milczenie.
Jacob patrzył prosto przed siebie i tak jakby nie zwracał na mnie uwagi. Jedyne co, jeszcze sprawiało wrażenie, że był tam wtedy ze mną obecny, była jego zaciśnięta dłoń na mojej.
- Wcześniej powiedziałeś mi, że to ty miałeś być Alfą w La Push, a nie Sam.. - zaczęłam, nie czekając na odpowiedź. - Po części nie mogłam tego zrozumieć.. Jak ktoś, komu nikt nigdy wcześniej nie dał do zrozumienia kim jest, ma nagle odnaleźć się w tym wszystkim i wziąć za to odpowiedzialność..? W ogóle nie zdziwiłam się, że podjąłeś decyzję o tym, by to Sam nim był.. Miał doświadczenie, bo już wcześniej kierował Jared'em i Paul'em, a do tego był dużo starszy i odpowiedzialny.. I wszystko napewno było bardzo kolorowe, aż do tej chwili.. Wiesz czemu zwątpiłam w twoją decyzję? - przerwałam na moment, wstając - W książkach i filmach, ale też na zwykłych portalach informacyjnych zawsze mówili, że grupą zawsze kieruje najsilniejsza osoba.. Osoba, która jednocześnie niczym nie wyróżnia się od innych, a jednocześnie jest wybierana wśród nich, większością głosów.. - mówiłam, zatrzymując się przed nim. - Zaczęłam wątpić, bo jednym ruchem oddałeś mu to, co powinien był zdobyć sam. I być może w wielu sytuacjach się sprawdził jako Alfa, ale napewno większość to porażki. - odparłam, klękając tuż przed nim. - Nie wierzyłam, że istnieje coś takiego, jak władza z pokolenia na pokolenie.. Bo niby jakim cudem miałbyś przejąć te wszystkie cechy, które kiedyś miał twój dziedek..? Ale.. - zamilkłam na moment. - Nikt nie rodzi się Alfą, Jake.. To zdobywa się odwagą i sercem, a ty właśnie udowodniłeś, że nim jesteś.. Nie musiałeś szukać sobie watahy.. Oni sami do ciebie przyszli.. Poświęciłeś wszystko, by uratować czyjeś życie, a nawet nie wiedziałeś, czy to w ogóle się uda. Zadbałeś o wszystko tak, by każdy był bezpieczny. Stałeś na czele dzięki opanowaniu i sile i to właśnie dlatego Lei i Seth'owi tak trudno było od ciebie odejść. Jesteś ich bohaterem, Jake.. Alfą, który zawsze pokieruje ich w dobrą stronę.. Przyjacielem, na którego zawsze mogą liczyć.. I moim też..
CZYTASZ
Claire And The Wolf
Fantasía(...) - Nie wiem.. Ten wilk śni mi się prawie każdej nocy, odkąd spotkała mnie ta sytuacja w lesie.. - powiedziałam cicho - Boisz się go? -...Nie.. Możesz uważać mnie za kompletną wariatkę, ale... Patrząc wtedy w jego oczy poczułam się.. Zupełnie...