Rozdział X - Pani Cullen

772 44 0
                                    

*Claire*

Charlie był na mnie trochę zły i od środy się do mnie nie odzywał. Spowodowane było to tym, że od dwóch dni, pod naszym domem stał motocykl, którym bardzo chciałam jeździć. Problem leżał tylko w tym, że nie miałam ani kasku, ani rękawic, ani kombinezonu, ani chociażby odpowiedniej kurtki, żeby zacząć na nim jeździć. Od dwóch dni szukałam w internecie sklepów motocyklowych, które stacjonarnie można było znaleźć w Port Angeles. Było ich tylko trzy, ale miałam co do nich duże nadzieje, bo strony internetowe mieli bardzo fajne. Nie chciałam tam jednak jechać sama, dlatego nastał wtedy odpowiedni moment, na to, aby zapytać Rachel, czy nie chciałaby się tam ze mną wybrać. Mieliśmy siedzieć dzisiaj niedaleko niej, dlatego wiedziałam, że nie spędzę tego wieczoru siedząc przy stoliku, przyglądając się wszystkim i  tym samym nic nie robić.

Poprzedniego dnia, po południu, do Forks przyjechała ciocia René i Phil. Przyjechali Hondą, tak jak obiecywali i przywieźli mi całą resztę rzeczy z domu w Phoenix. Ciocia rozpłakała się kiedy zobaczyła mnie i Bellę, czekających na nią pod domem Charlie'go. Nic się nie zmieniło w niej przez ten miesiąc. Zjedliśmy wszyscy obiad, a później ciocia poszła się przejść ze mną i Bellą na długi spacer. René była bardzo przejęta ślubem mojej kuzynki, z resztą tak samo tym, jak się czułam i czy byłam na sto procent pewna, co do mojej decyzji pozostania w Forks. To był miły spacer. Mało było takich dni, żeby świeciło słońce, a akurat na jej przyjazd pojawił się taki dzień. Nie powiedziałam jej nic o feralnym zdarzeniu w lesie, czy o Jacob'ie. Nie było potrzeby, żeby wiedziała o tych rzeczach.

Wieczorem, po powrocie ze spaceru, pojechaliśmy wszyscy do domu Państwa Cullen'ów, bo chcieliśmy pomóc w przygotowaniach do wesela, a Bella chciała zobaczyć efekt końcowy tych przygotowań. To wtedy pierwszy raz widziałam ich wszystkich. Mieli takie twarze, których nigdy się nie zapomina. Poznałam całe przyszywane rodzeństwo Edwarda oraz żonę doktora Carlisle'a. Pamiętał mnie. Pytał o to jak się trzymam po ostatnich wydarzeniach. Był jednym z milszych ludzi, których poznałam w życiu.

Alice była głównym koordynatorem prac. Wszystko musiało być tak, jak ona chciała. Ślub miał odbyć się niedaleko ich domu, w lesie. Były tam już porozstawiane krzesła oraz podest, za którym stała ścianka z kwiatów. Nad głowami były rozwieszone sznurki, na których Rosalie wieszała girlandy z kwiatów. Tuż obok, na leśnej polanie, z drugiej strony domu był rozłożony ogromny namiot, który miał zastąpić salę weselną. Stały tam już okrągłe stoły, podłużny stół prezydialny, scena oraz stoły służące do eksponowania jedzenia. Byłam odpowiedzialna za rozwieszanie tam lampek na drzewach oraz suficie namiotu i ułożeniu wszystkich obrusów, kwiatów i świec na stołach. Wyglądało to wszystko bajecznie. Wszystko było utrzymane w kolorach złota i bieli. Późną nocą wróciliśmy do domu z Bellą, a René i Phil pojechali do wynajętego przez siebie hotelu. Na widok stojącej pod domem Hondy oraz motocykla, zrobiło mi się ciepłej na sercu. Tej nocy Bella tradycyjnie została na ostatnią noc w swoim rodzinnym domu. Mówiła, że nie miała wieczoru panieńskiego, dlatego zorganizowałyśmy sobie lody i do godziny około pierwszej w nocy oglądałyśmy filmy i wspominałyśmy wspólne chwile.

Wstałyśmy rano o tej samej godzinie. Bella poszła pod prysznic, ja natomiast stwierdziłam, że pójdę umyć się dopiero po południu. Po zjedzonym wspólnie z Charlie'm śniadaniu, po Bellę przyjechała Alice, żeby zabrać ją już do ich domu i zacząć przygotowania do ślubu. Z René i Phil'em miałam się zobaczyć dopiero na miejscu. Po umyciu naczyń i posprzątaniu w domu, poszłam na górę do naszego pokoju i zaczęłam przygotowywać rzeczy, w których chciałam pójść. Nasz wspólny pokój z Bellą miał się teraz stać tylko moim. W szafie nie było już żadnych ubrań, biurko było puste, a z toaletki i łazienki zniknęły wszystkie jej kosmetyki. Bella mówiła, że mogę spać teraz na jej łóżku, a moje oddać do pokoju Charlie'go, bo to jego było już w opłakanym stanie. Nie chciałam tego tak załatwić. Łóżko Belli było większe, dlatego to ono powinno się u niego znaleźć. Tymczasem położyłam na nim sukienkę od Rachel, zakolanówki, skórzaną kurtkę i Lity. Nie planowałam brać ze sobą żadnej torebki, bo nie miałam zamiaru brać telefonu, chusteczek, czy czegokolwiek innego. Wyjęłam deskę do prasowania i żelazko z szafy i zaczęłam prasować sukienkę. Była godzina jedenasta, dlatego miałam jeszcze pięć godzin, aby ze wszystkim się wyrobić.

Claire And The Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz