Konsekwencje

851 71 10
                                    

Było wiele strat i ofiar.

Szpital zawalił się, tak jak akademia, w której akurat odbywała się pierwsza część egzaminu na chunina i niestety, ale wielu geninów najpewniej tego nie przeżyło, ale ilu to jeszcze nie wiadomo, bo żadnego ciała dotychczas nie znaleziono. Co ciekawe największą reprezentację w tym roku miała Wioska Ukryta w Chmurze i Sarutobi już obawiał się tego konsekwencji.

Aktualnie jego myśli były skupione na rozwiązaniu problemów tu i teraz. Wielu mieszkańców było rannych, a nie było nikogo kto mógłby ich opatrzyć, bo szpital wraz z personelem przestał istnieć. Trochę obawiał się o przyszłość Konoha, gdyż takich strat nie odnotowali nawet podczas ataku Kyuubiego.

- Hokage-sama! – Usłyszał spanikowany krzyk. – Hokage-sama! Ranni! – W tym momencie do biura niemal wyłamując drzwi wpadł Maito Gai. – Oni znikają!

- Co?! – Trzeci aż wstał z paniką w oczach, gdy nagle przypomniał sobie o tym jak Hanabi, młodsza córka Hiashiego zniknęła, by po kilku godzinach wrócić już zdrowa.

- Hokage-sama. – Usłyszał krzyk kolejnej osoby i do biura wbiegł Nara Shikaku. – Nie ma ich, nikogo nie ma!

- Kogo nie ma? – Zapytał bojąc się odpowiedzi.

- Ciał, przekopaliśmy wszystkie gruzowiska i nikogo nie znaleźliśmy!

Trzeci siadł zaskoczony i zaczął myśleć. Znikanie rannych i brak ciał to mogło oznaczać tylko jedno.

Interwencja Matki.

A dwaj junini nie rozumiejącym wzrokiem spoglądali na Hokage, który nagle zaczął się uśmiechać.

- Wszystko w porządku. – Powiedział już w pełni uspokojony co uwidocznił rozpalając swoją dawno wygasłą fajkę. – Dzięki ci Matko za ten mały cud. - Shikaku i Gai spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami dając sobie nawzajem znać, że nic z tego co się właśnie dzieje nie rozumieją. – Mam nadzieję, że nasz personel dobrze sobie radzi w tych nowych dla nich warunkach. – Trzeci mówiąc to w przestrzeń, do nikogo konkretnego, potwierdził tylko przypuszczenia obu juninów, że staruszkowi odbija na stare lata. Ale przeżyli szok słysząc odpowiedź.

- Doskonale, na początku byli zaskoczeni, ale szybko się dostosowali. – W tym momencie pojawił się wir, z którego wyszedł Naruto.

- Widzę, że i twoje rany zostały już opatrzone.

- To akurat zasługa Kyuubiego i zapobiegliwości Matki.

- Kyuubiego rozumiem, ale wkładu Matki już nie.

- Podczas treningu przeszedłem szereg operacji, które sprawiły, że już nie do końca jestem człowiekiem. – Mówiąc to popatrzył na Shikaku i Gaia. Na szczęście Sarutobi zrozumiał aluzję i odwrócił się do juninów.

- To co usłyszeliście i usłyszycie dalej, jest ściśle tajne. Jeśli usłyszę jakiekolwiek plotki na ten temat, to będę wiedział kogo pociągnąć do odpowiedzialności. – Pogroził im, kiwając fajką na boki.

- Oczywiście, Hokage-sama. – Odpowiedzieli unisono, jednocześnie klękając na jedno kolano.

- W każdym razie, moja krew nie krąży samotnie, towarzyszą jej jakby robaczki, ale sztuczne. To one odpowiadają za jeszcze szybszą regenerację niż ta zapewniana przez Lisa.

- Robaczki? Uważaj na Aburame, bo jeszcze niechcący nawiążą z nimi kontakt.

- Spokojnie. Te robaczki znane mi jako nanoroboty, jak już wspomniałem są całkowicie sztuczne i poddają się jedynie mojej woli.

- A Bogowie? Mogą coś z nimi zrobić?

- Już nie, Bibliotekarz jako jedyny miał wiedzą o tym jak je zaatakować, ale jego już nie ma. A pozostali? Cóż, czas pokaże, w ostateczności mogę je wyłączyć.

- Kiedy wrócą ocaleni? – Hokage zmienił temat.

- Powinni zacząć. – I spojrzał na zegarek na ręce. – Teraz.

I w tym momencie na terenie całej wioski pojawiły się wiry, a z nich pojedynczo lub małymi grupami zaczęli wychodzić mieszkańcy, genini i pozostali goście. Jednym z nich był Raikage, który był w drodze do Konoha, gdy Naruto walczył z Bogiem Przeznaczenia.

- Co tu się stało i gdzie moi genini!? – Wykrzyczał pytanie Raikage A zaraz po wejściu do biura Trzeciego.

- No cóż. – Hokage ewidentnie nie wiedział co mu odpowiedzieć. – Sami do końca nie wiemy. – Dodał, z zażenowaniem drapiąc się po głowie ustnikiem fajki. – Najpierw zadrżała ziemia, a później pojawiła się jasność, której towarzyszyły istne fikołki geologiczne. – A widząc minę Raikage, który wyglądał jakby za chwilę miał wybuchnąć, odwrócił się do Uzumakiego. – Może ty w pełni to wyjaśnisz?

- Niech już stracę. – Powiedział ze zbolałą miną blondyn. – Ale w biurze zostają tylko Hokage i Raikage.

Po, uczciwie mówiąc, wywaleniu wszystkich z biura, A usiadł na kanapie, natomiast Naruto na krześle, które wstawił do najodleglejszego kąta. Tak profilaktycznie, by mieć czas na reakcję, gdyby Raikage chciał mu przyłożyć, oczywiście też tak profilaktycznie.

- No więc. – Naruto nie za bardzo wiedział od czego zacząć. – Może opowiem o wszystkim. Wtedy szybciej panowie zrozumieją o czym mówię.

- Długo to zajmie? – Zapytał A ze złą miną.

- Mogę spróbować się streścić, ale gwarantuję, że wywoła to tylko lawinę pytań. Więc chyba krócej będzie jak od razu opowiem o wszystkim. – A gdy zobaczył jak obaj Kage kiwają głowami na zgodę, zaczął swoją opowieść o prawdziwej historii Ludzkości i o tym co doprowadziło Konoha do tego stanu.

- A czy ta Matka, skoro jest tak mądra i potężna, nie może sama zająć się tymi Maszynami? – Zapytał Raikage.

- Niestety nie. Ona sama nie może, potrzebuje nas jako swoich pośredników, dopiero jak my znajdziemy się na miejscu i to koniecznie oboje naraz to może przesłać cząstkę swojej mocy.

- Więc ta osłona, która ocaliła Konoha przed wymazaniem z powierzchni Ziemi, to jej zasługa?

- Tak i mogła ją postawić tylko dlatego, że byłem tu równocześnie z Hinatą.

W tym momencie pojawił się wir, z którego wyszła wspomniana młoda kobieta. Jej twarz była rozświetlona uśmiechem, który Naruto tak pokochał. Niestety jak tylko zobaczyła A, to cały miły nastrój jaki wprowadziła swoim pojawieniem się, prysł. Zatrzymała się i pogardliwie patrząc na przywódcę Kumogakure, odwróciła się do Hokage.

- Co on tu robi?

- Jest tu w sprawie swoich geninów.

- I kogo tym razem ma zamiar uprowadzić? Moją siostrę? – Ostatnie retoryczne pytanie niemal wypluła z siebie.

- Hamuj się panienko. – Odwarknął jej Raikage.

- Uderz w stół, a nożyce same się odezwą. Na złodzieju czapka gore. Prawda w oczy kole. Mam mówić dalej przysłowia pasujące do tego kłamcy i mordercy? – Widać było jak Hyuuga coraz bardziej się nakręca, aż Naruto wstał i zaczął powoli zbliżać się do niej.

- Masz rację młody. – Odezwał się pogardliwie A. – Zabierz ją ode mnie, bo jeśli jeszcze raz mnie obrazi to zrobię jej krzywdę. – Na te słowa Uzumaki zatrzymał się i z czystym rozbawieniem popatrzył na Raikage.

- Akurat nie to było moją intencją, ale jeśli chcesz zrobić jej krzywdę, to ja chętnie na to popatrzę. – Odpowiedział mu Naruto, robiąc duży krok w tył.

- Może nie tutaj. – Zainterweniował Hokage. – Nie potrzebne nam kolejne zniszczenia. Proponuję przenieść się gdzie indziej, dajmy na to za godzinę na polu numer sześć.

- Chętnie przypomnę tej paniusi czym jest szacunek do starszych i silniejszych. – Odezwał się A, wstając i kierując się do wyjścia.

- A ja mu przypomnę, że każdy czyn ma swoje konsekwencje. – Usłyszał jeszcze przekraczając próg.

Naruto i MatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz