Obudziłem się i wstałem z łóżka. Czułem się świetnie. W końcu była sobota. Idąc do kuchni się o coś potknąłem. O coś puchatego. Nie wstając spojrzałem za siebie. I mój dobry humor się zmył. Poirytowany podniosłem się z podłogi. Tym razem bardziej uważając skierowałem się do najbliższego lustra. Czyli do łazienki. Nie musiałem się nawet starać, wystarczyło jedno spojrzenie. Ma głowie miałem parę puszystych uszu, a to, o co się potknąłem, to ogon. Westchnąłem zrezygnowany i przemyłem twarz wodą, by się rozbudzić.
~ Uważaj. ~
~ Na c... Cholera! ~
Kiedy tylko zniknęło zaspanie moje zmysły się wyostrzyły. Uszy bolały mnie niemiłosiernie od najmniejszego hałasu. Mój węch również stał się lepszy, przez co każdy zapach drażnił mnie. Gdy otwierałem oczy czułem się jakbym wcześniej był ślepy, a teraz moje oczy zostały wyleczone. Powoli ustałem na nogi. Ledwo udawało mi się utrzymać równowagę. Kręciło mi się w głowie i zbierało na wymioty.
~ Mogłem cię ostrzec wcześniej... ~
~ Mogłeś. ~
Byłem naprawdę zszokowany. Nie sądziłem, że moje zmysły aż tak się poprawią. Będą całkiem przydatne o ile przebrnę przez najgorsze. Zacząłem powoli oddychać, by się całkowicie uspokoić i w miarę do wszystkiego przyzwyczaić. Byłem zdenerwowany. Na pewno pomagał mi fakt, że jest weekend. Co oznacza brak jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich. Ku mojej udręce ktoś zadzwonił dzwonkiem. Wyginając się w pół, zasłoniłem uszy. Wkurzony ruszyłem w stronę drzwi, by wyżyć się na idiocie, który tu przyszedł. Otworzyłem je, a moim oczom ukazał się Sasuke. Nie mogło być inaczej. Raito nie wie gdzie mieszkam, Ren też nie, a reszta świata ma mnie gdzieś. Już miałem go skrzyczeć, gdy ten założył słuchawki wyciszające dźwięk na lisie uszy.
- Przepraszam. Masz wyczulony słuch, prawda? - powiedział z skruchą. Nie wiedziałem czy powinienem czuć ulgę, czy złość. Jeśli Raito dowiedziałby się gdzie mieszkam i by tu przyszedł to teraz pewnie by się na mnie rzucił. Odsunąłem się i zaprosiłem gestem Uchihę do środka.
- Zrobię ci śniadanie, a ty się wyszykuj, dobrze? - mruknął onyksowooki z uśmiechem, głaszcząc mnie po głowie. Kolejny. Dobrze, że Raito jeszcze z tym nie zaczął. Wymamrotałem ciche podziękowania i powoli poszedłem do łazienki. W tej chwili byłem mu naprawdę wdzięczny. Słuch akurat sprawiał mi największy problem. I jeszcze zamierzał zrobić mi śniadanie. Zacząłem się śmiać z rozbawienia. Wyobraziłem sobie Uchihę w różowym fartuszku do gotowania. Jednak szybko się opanowałem. Mam nadzieję, że nie spali mi kuchni. Zacząłem zakładać czyste ubrania. Od momentu, kiedy sanninka zmusiła mnie do wyjścia wtedy z domu, zawsze miałem jakieś czyste w łazience. Padło na białe spodnie i czerwoną bluzę ze znakami klanu Uzumaki. W międzyczasie czułem zapachy dobiegające z kuchni. Szczerze, mimo posiadania i używania kilku książek kucharskich oraz wiedzy Kuramy z czasów poprzednich jinchūriki, nie byłem w stanie domyślić się co robi. Czyli umie gotować. Zaciekawiony skierowałem się do kuchni i zacząłem patrzyć co robi. Zdecydowanie umie gotować.
~ Lepiej od ciebie. ~
~ No widzisz. ~
~ Zobaacz, jaki on idealny. Gotuje, troszczy się o ciebie i tak dalej. Czekaj ko złamię pieczęć na tyle by móc wychodzić. Zacznę wtedy pracować jako profesjonalna swatka. ~
~ Lubisz mnie drażnić, co? I czemu nic nie wiem o wydostawaniu się z więzienia? ~
~ Chciałem ci zrobić niespodziankę. ~
~... Nie umiesz robić niespodzianek. ~
- A właśnie, że umiem! - krzyknął mały lis pojawiający się w dymie. Sasuke akurat skończył robić śniadanie, więc skupił się na nas.
- Nie~ - odpowiedziałem mu z wrednym uśmiechem. Kochałem być dla niego złośliwym. Widząc jego naburmuszoną minę czułem się z siebie naprawdę dumny.
- Ta-
- Teraz siedź cicho maluszku. Ostatnio rozglądałem się za jakimś fajnym pluszakiem. Mam już jednego na oku. Muszę go tylko wypatroszyć i wypchać wełną~ - przerwałem mu. Uśmiechnąłem się okrutnie pełen samozadowolenia. Jego mina dawała mi jeszcze więcej satysfakcji.
- T-ty! - wywarczał. Nie kontynuując naszej kłótni obrócił się o 180 stopni i poszedł najprawdopodobniej do sypialni spać na moim łóżku. Nagle poczułem jak ktoś dotyka mojego policzka.
- Chodź jeść, bo wystygnie. - powiedział Sasuke zaczynając miziać mój policzek. Szybko się odwróciłem i skierowałem do stołu. Czemu na twarzy zrobiło mi się tak ciepło? Usiadłem na jednym z krzeseł, a Uchiha obok mnie. Mruknąłem cicho „itadakimasu” i zacząłem jeść. Czarnowłosy zrobił to samo co ja.
- Arigatō. Naprawdę dobrze smakowało. Co to było? - zapytałem jak skończyliśmy jeść. Wziąłem nasze talerze i schowałem je do zmywarki.
- Jedno z klanowych dań. Urządzamy je często na święta. Jest ich od groma. I cieszę się, że ci smakowało. - odpowiedział, przy ostatnim zdaniu przytulając mnie. Ja stałem w miejscu nieruchomo. Czemu mu na to pozwalam? Przecież jestem prawdopodobnie jedną z najbardziej niedotykalskich osób w Kraju Ognia... Ale jest tak ciepło... Nagle poczułem jak Uchiha zaczął mnie głaskać. Co się tu odwala? I czemu nie chcę się ruszyć...? Mimowolnie zacząłem mruczeć. Sasuke wtulił się we jeszcze mocniej. To pewnie przez to, że jestem teraz hybrydą kota. Tak. To na pewno przez to. Trwało to dobre kilkanaście minut, gdy wreszcie mnie puścił. Czułem ciepło na całym ciele, szczególnie na twarzy. Rumienię się? Nagle onyksowooki zaczął coś majstrować przy moich włosach. Nie mów mi, że... Wyciągnął z nich wsuwkę, a one się rozplotły. Zauważył... Zacząłem się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby, jakbym je ściął. Na tę chwilę sięgały mi do kolan. Sam nie wiedziałem, czemu sie ich nie pozbyłem. Byłem zbyt leniwy? Czy za mocno się przywiązuje do wszystkiego?
~ Jak do tego twojego miśka, co go jeszcze trzymasz w szafie? ~
Nie odpowiedziałem nic Kuramie.
- No wiesz co - zwróciłem się do Sasuke - tyle czasu je zaplatam, a ty mi je... - z irytacji nie dokończyłem zdania. Zależało mi na tym, by nie było widać jak są długie. Układałem je tak, by wyglądały na krótkie. Lub średnie. Robiłem to odruchowo. Często spałem w zaplecionych, a rano je poprawiałem, bo zaspany mógłbym pójść w rozpuszczonych i miałbym przewalone u całej żeńskiej części klasy. Męskiej z resztą też. Ale atutem nie ścinania ich jest to, że jeśli zechcę to mogę udawać dziewczynę. Co prawda deskę no, ale zawsze coś. Na misji polegającej na infiltracji to byłoby naprawdę użyteczne.
Uchiha zaczął się bawić moimi włosami. Ja po prostu stałem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Jestem zbyt aspołeczny. Obserwowanie ludzi nie dało mi żadnego pomysłu na to, jak się wydostać ztego typu sytuacji. Chłopak po raz kolejny mnie przytulił.
- Nie musisz przy mnie trzymać maski, Naru. - wyszeptał cicho. Ja stałem jak zamurowany.
~ Kuramaaa, pomóż. ~
Usłyszałem jakieś trzaski i po chwili liseł stał na blacie przed nami. Mam złe przeczucia... Nagle Dziewięcioogoniasty się odsunął i uderzył w coś łapką. Oślepił mnie blask lampy aparatu.
- Wypatroszę cię, zmienię w pluszaka, a twoje wnętrzności sprzedam na czarnym rynku. - wywarczałem wkurzony. Nienawidziłem, jak ktoś mi robił zdjęcia, a jeśli dodać sytuację, w której się teraz znajdowałem, to jeszcze bardziej się denerwowałem. Mimo tego, że żadne okno nie było otwarte to dało się wyczuć nieprzyjemny wiatr.
- Chcę kopię. I prawie zapomniałem, że muszę iść po kopie rysunku do dziewczyn. - rzucił nonszalancko Uchiha.
- Wypatroszę was obu.
- Spokojnie, Naru. Pójdę tylko po rysunek. Nigdy cię nie zdradzę.
Moja irytacja wzrosła do tego poziomu, że w całym pomieszczeniu wyczuwalny był naprawdę nieprzyjemny wiatr i mordercza intencja, a wszystkie lżejsze rzeczy, w tym moje włosy, beztrosko latały sobie wszędzie, gdzie popadnie. Sasuke widząc moją furię podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Wtulił swoją twarz w mój obojczyk. Wiatr się zatrzymał, ale nic nie opadło. Przedmioty dalej unosiły się w powietrzu. Osiągnął zamierzony cel, a ja stałem się bardziej poirytowany. Poczułem jak się uśmiecha. Zdenerwowany odepchnąłem go. Wszystkie rzeczy opadły. Niektóre trafiły w Uchihę oraz Kuramę. Dobrze im tak. Wyszedłem na korytarz i z szafek wyciągnąłem pierwszą lepszą wstążkę. Trafiła mi się czerwona. Gumka nie byłaby w stanie ogarnąć tego co mam na głowie. Pękłaby. Zakładając buty zaplatałem sobie kucyka. Nie chciało mi się męczyć z czymś innym. Gdy skończyłem to narzuciłem na plecy kurtkę i wyszedłem z domu, obrażony na cały świat. Miałem gdzieś, że byłem z widocznie rozpuszczonymi włosami, uszami oraz ogonem. Najpierw, by się uspokoić, postanowiłem kupić gorącą czekoladę w Ichiraku. Mimo specjalizowania się w ramenie wiele innych rzeczy też przyrządzali świetnie. Zauważyłem, że ludzie się na mnie gapią. To było trochę krępujące. Przeważnie mnie ignorowali. Nagle ktoś stanął przede mną.
- H-hej. - powiedział jąkając się. Przechyliłem głowę i zacząłem patrzyć się na niego z uśmiechem. Hamowałem śmiech. On myśli, że jestem dziewczyną!
- Witaj~ - przywitałem się. Jego twarz stała się czerwona.
- Zostaniesz moją walentynką? - zapytał mnie. To pytanie totalnie zbiło mnie z tropu.
- Jest grudzień. - stwierdziłem. Pyta mnie czy zostanę jego walentynką w grudniu. Aż tak ładny jestem?
- W-wiem, ale wtedy już b-będziesz czyjąś inną w-walentynką! - ledwo wyjąkał. Nagle wyciągnął zza pleców różę. - T-to dla c-ciebie!
Westchnąłem cicho. Przez chwilę przeszło mi przez myśl by zabawić się jego kosztem, ale byłem zbyt miły i miałbym wyrzuty sumienia.
- Jestem chłopakiem. - rzuciłem nonszalancko i chciałem go wyminąć, jednak on złapał mnie za ramię nie pozwalając iść dalej.
- Myślałem, ż-że jesteś dz-dziewczyną, ale to bez znaczenia! Zgódź się na to, p-proszę! - gdy to powiedział byłem szoku. Myślałem, że odpuści. Chciałem, by odpuścił. Wyrwałem się mu i ignorując zacząłem iść dalej. Szedł za mną. Irytowało mnie to. Co chwilę pytał mnie o coś oraz chciał mi kupować wszystko, na co spojrzę. Co jest z nimi wszystkimi nie tak?! Po kilku minutach udręki dotarłem do celu. Ayano od razu mnie zagadała.
- Cześć, Naru! W rozpuszczonych włosach dzisiaj? Nigdy cię tak nie widzę! Co to za okazja? - zaczęła wypytywać.
- Lenistwo. Nie chciało mi z nimi się męczyć. - odpowiedziałem. Położyłem się na blacie. Dręczyciel usiadł obok mnie ciągle próbując zwrócić na siebie moją uwagę. Powstrzymywałem się przed rzuceniem się mu do gardła.
- Chłopcze, jeśli zamierzasz kłopotać moich stałych klientów to wiedz, że nie skończy się to dobrze. - zagroził mu staruszek. Kiedy tamten odszedł poczułem ulgę. Zacząłem patrzyć się na dziadka jak na zbawiciela.
- Dziękuję! - powiedziałem szczęśliwy. Wreszcie spokój!
- Nie ma za co. - rzucił staruszek. - Ale wiesz... Przydałaby nam się dodatkowa para rąk do pomocy... - zaczął, a ja nie dałem mu skończyć, bo od razu się zgodziłem. Ayano słysząc to od razu do mnie podbiegła i wzięła na zaplecze. Zawsze zastanawiałem się, jak się tu pracuje. I może poznam tajny przepis na ich ramen! Uważnie słuchałem tego, co dziewczyna mówi, by wszystko zrozumieć. Wydawało się to być proste. Wydawało.
CZYTASZ
Egzystencja ~ Naruto FanFiction
FanfictionNaruto przewyższa inteligencją wielu swoich rówieśników. Zwiódł wszystkich udając ciągle śmiejącego się idiotę. Nikt nie zna jego prawdziwej twarzy... lecz może komuś uda się ją w końcu ujrzeć? YAOI ALERT To ff to yaoi. Jeśli nie lubisz to po prost...