Rozdział 27

2.6K 194 12
                                    

Przez trochę ponad dwa miesiące mieliśmy treningi z Kage i osobami podobnymi poziomem. To było całkiem interesujące. Każdy z nich uczył nas rzeczy, w których jest najlepszy. Dzięki temu nasz rocznik poznał lub nawet nauczył się nowych umiejętności. Ja należałem do drugiej, znacznie mniejszej grupy. Byłem z tego naprawdę zadowolony i dumny. Najbardziej przydatne dla mnie okazały się treningi Mizukage i Raikage. Mei przecież była przywódczynią wioski, w której mnóstwo osób, idąc śladem Siedmu Mistrzów Miecza, specjalizowało się w kenjutsu i mimo, że się tym nie zajmowała, miała mnóstwo informacji na ten temat. Zaś A jest mistrzem w taijutsu. Uznawany za najszybszego ninja na świecie po śmierci mojego ojca, zna wiele sposobów na jej trenowanie. Jednak trochę szkoda, że się skończyło. Na szczęście nauczyłem się sporo podstaw od każdego, więc wystarczy to tylko rozwinąć i odpowiednio opanować. Jak to mi się uda, będę shinobi z największym wachlarzem umiejętności. Kenjutsu, taijutsu, ninjutsu, genjutsu, bycie sensorem, marionetkarstwo i tak dalej. Uśmiechnąłem się szatańsko. Mocno się przyczepiali do Sakurwy, by trenowała ciężej, bo jest cholernie rozpieszczona. I tak niewiele to dało. Naprawdę mi się poprawiał humor, kiedy myślałem jak ją męczyli. Wata cukrowa na koniec końców i tak się niczego nie nauczyła. Ja bym wykorzystał to. Cała uwaga kręciła się wokół niej... Można było tyle na tym zyskać...
- Naruto! Jaka jest odpowiedź na moje pytanie?! - krzyknął zdenerwowany Iruka-sensei, widząc, że go nie słuchałem. Nawet nie znam pytania. Wszyscy zaczęli coś szeptać. Gdyby jedna to jedna osoba mówiła, może bym wyłapał odpowiedź lub samo pytanie, ale przy takim szmerze nie było mowy o tym.
- Cisza! Dajcie mu się zastanowić! Jak chcecie, to każdego z was przepytam włączając muzykę w radiu na maksymalnej głośności! - na jego słowa klasa od razu zamilkła. Spojrzał uważnie na każdego, by potem skupić swój wzrok na mnie.
- Pierwszy Hokage...? - burknąłem, opierając się o ławkę. Iruka zadowolony klasnął w dłonie i zaczął nawijać coś o najpotężniejszym shinobi, czyli właśnie o Pierwszym. Cóż, przy pytaniach i tematach nad jakimi pracujemy na lekcjach... Hashirama Senju jest odpowiedzią na wszysko! Całkiem wygodnie... Nie trzeba słuchać. I tak znam to na pamięć już od pierwszego razu. Dzięki ci, legendarna pamięci... Usłyszałem pisk obok siebie. Zerknąłem w bok i ujrzałem landrynę, zachowującą się jak nastolatka, którą przypadkiem dotknie chłopak. A, nie. Ona jest nastolatką. Westchnąłem pod nosem. Siedziała obok mnie, a ja byłem na miejscu przy samej ścianie. Sasuke próbował ją już nie raz przekonać, by zamieniła się miejscami, bo chciał usiąść koło mnie, ale nie wyszło. Wkurzyło mnie to... Spojrzałem na nauczyciela. Naprawdę lubił mi dokuczać. Wykorzystał to, że składy drużyn zostały ogłoszone i posadził nas razem, właśnie ze względu na to. Tak samo było z resztą. W klasie znajdowało się ponad dziesięć ławek, więc bez problemowo umieszczono trzydziestkę uczniów, po trzech w każdej. Starczyło też miejsca dla nowych, którzy działali tymczasowo jako dwie drużyny: drużyna rodzeństwa Sabaku i drużyna Chmura-Skała-Mgła. Od momentu ich przyłączenia się rozmawiałem tylko z Killerem B i Negurą. Kage postanowili ich zostawić pod opieką Konohy, by nauczyli się trochę o niej, Kraju Ognia i zdobyli trochę doświadczenia. Też chcę taką wycieczkę! Do Kirigakure. Może ktoś nauczyłby mnie jeszcze więcej o kenjutsu. A jakbym trafił jeszcze na inną osobę posługującą się wachlarzami...
~ Dziewczyna Sabaku ich używa. Mógłbyś ją popytać trochę. Może zna jakieś sztuczki, które ci pokaże. ~
~ Ona skupia się na atakach długodystansowych i ninjutsu. Jeśli zacząłbym się od niej uczyć, przejąłbym to. A nie chcę. Poza tym używa tylko jednego. ~
~ Jak uważasz. Pamiętaj, że w weekend zaczynamy ostro dopracowywać twój styl walki. Musisz do tego czasu się zastanowić jaki ma być. ~
~ Hai, hai. ~
Z myśli wyrwało mnie zakończenie lekcji. Teraz była dłuższa przerwa. Chciałem opuścić ławkę normalnie, jak uczeń, ale nawet w tym mi wszyscy przeszkadzają. Haruno zaczęła molestować Sasuke, nie chcąc wyjść z ławki, a w dodatku ktoś jeszcze zablokował przejście. Patrzyłem się na to z zażenowaniem. Naprawdę, jak można być tak nieporadnym? Wywołać korek w sali w Akademii... Uchiha spojrzał się na mnie z niemą prośbą o pomoc. Też bym o to prosił. Jak trzeba by było to nawet bym błagał. Przeskoczyłem przez ławkę i w chwilę znalazłem się przy drzwiach. Nawet nie musiałem się wysilać. Ten cholerny sensei posadził nas w pierwszej ławce... Jesteśmy Drużyną 7, więc licząc od Drużyny 1 powinniśmy być na gdzieś końcu sali... Sasuke po prostu zrobił to co ja. Udało mu się powtórzyć to na tyle szybko i w taki sposób, że landryna pomyliła innego chłopaka z nim. Teraz do niego się przytulała. Współczuję mu... Choć wygląda na to, że mu się to podoba i tak mu współczuję. Wraz z brunetem opuściłem salę i skierowałem się na dach. Po powrocie z treningów do Akademii spędza ze mną wszystkie przerwy. Nie mam nic przeciwko temu. Tak jakby wkleił się do mojej rutyny, która się nie za bardzo zmieniła. Dotarliśmy na pusty dach i usiedliśmy tam, gdzie zawsze - w miejsce z najlepszym widokiem. Dzięki zmianom w Akademii nie było już przerw dziesięciominutowych, na których nie było nic do roboty. Zostały ko trzy dłuższe. Ta po trzeciej lekcji i ta po piątej. Przerwa po czwartej trwa pół godziny. Reszta ma pięć minut. Wcześniej między pierwszą lekcją i siódmą była godzina przerwy. Teraz to godzina i pięć minut. Jest trochę dłużej, ale wszystkim to pasuje. W wolne pół godziny uczniowie mogą iść do domu, kawiarni czy do domu. Ja zawsze spędzałem ten czas na dachu. Często sobie drzemałem, szczególnie od czasu, kiedy Sasuke mi towarzyszy. Mam wtedy pewność, że nic się nie stanie, a nawet jeśli to on mnie obudzi. Tym razem było podobnie. Po prostu zasnąłem.
~~~~Time skip~~~~
Obudziły mnie dziwne fale, które odczuwałem w całym ciele. Podniosłem się powoli. Czekaj? Spałem mu na kolanach? Od razu zrobiło mi się ciepło. Byłem pewny, że się rumienię, ale to olałem. To nie czas na to.
- Też to czujesz? - zapytał Sasuke. W odpowiedzi pokiwałem głową. Zerknąłem szybko na zegarek, który ostatnio ciągle nosiłem. Przydawał się. Została jeszcze połowa przerwy. Przymknąłem oczy i skupiłem się na falach. Okazały się być z chakry, więc szybko znalazłem źródło. Dobiegały z Doliny Końca. Ruszyłem w ich kierunku, a Uchiha zaraz za mną. Im bliżej się znajdowałem, tym silniejsze były. Kilkanaście minut później dotarliśmy na miejsce. Jinchūriki Jednoogoniastego stracił kontrolę, a jego rodzeństwo próbowało to zatrzymać. Zostawili nam tykającą bombę, co? Poza tym jaki idiota próbuje sam powstrzymać ogoniastą bestię? W sumie ja, zaraz...
Już wychodziłem zza drzew, gdy poczułem jak Sasuke łapie mnie za ramię.
- Pomogę. - zapewnił, a ja tylko pokręciłem głową.
- Nawet nie będzie trzeba walczyć. - wyjaśniłem krótko. Wiedział, że mnie nie zatrzyma. Puścił i używając Konoha-Shunshin zniknął. Byłem pewny, że pójdzie powiadomić Hokage.
~ Zbyt się o ciebie martwi, by pozwolić ci to zrobić bez jakiegokolwiek zapewnionego wsparcia w razie kryzysu, nawet jeśli ufa twoim umiejętnościom. ~
Uśmiechnąłem się delikatnie i wyszedłem z kryjówki. W tym samym momencie Jednoogoniasty zmiótł starsze rodzeństwo Sabaku. Wylądowali w krzakach za mną. Spokojnie szedłem w jego kierunku, dalej trzymając uśmiech na twarzy. Czerwonowłosy chłopak leżał dosyć daleko za Shukaku, który teraz skupiał na mnie całą swoją uwagę. Gdy patrzył na mnie, jeden ninja zabrał chłopaka. Bestia po chwili rzuciła się na mnie z kłami. Szybko wysłałem w jego kierunku silny impuls chakry Kuramy.
- Spokojnie, Shukaku. Chyba nie chcesz ze mną zabić swojego brata, prawda? - zapytałem spokojnie, dalej się uśmiechając. Kątem oka zauważyłem zebranych shinobi, bo w końcu to było zagrożenie na wielką skalę - uwolnienie się ogoniastej bestii.
- Oh? Człowiek znający moje imię? Zainteresowałeś mnie! Żaden z nas nie wyjawia imienia, nawet swojego, komuś bezwartościowemu! Powiedz mi, kto jest w tobie zapieczętowany?
- Kurama. - odpowiedziałem, a Jednoogoniasty wpadł w śmiech. Najprawdopodobniej nie rozpoznał chakry przez wpływ pieczęci.
- Niezły żart! Ale teraz, mów serio. - powiedział nagle poważniejąc. Ja tylko pokręciłem głową, uśmiechając się i uwolniłem chakrę lisa, w takim stopniu, że na chwilę przybrała jego formę. No i ból brzucha oraz głowy mam zagwarantowany do końca dnia. Shukaku zabrakło słów. Kilka minut zajęło mi ogarnięcie się.
- Hey, młody. Skoro ten Kurama podał ci swoje imię, od teraz możesz czuć się lepszy od Hokage. I to serio, bo oprócz staruszka i nas nikt nie znał jego imienia. - stwierdził, teatralnie pochylając się w moim kierunku, udając, że szepcze. W odpowiedzi tylko prychnąłem, uśmiechając się szerzej.
- No, a teraz zostań moim jinchūriki. - rzucił beztrosko i tym razem mi odebrało mowę. Jednak nie w takim stopniu.
- Nie. - odpowiedziałem. - Wracaj do ciała Sabaku. Wiem, że ktoś kompletnie zawalił robotę, przy jej wykonywaniu i to ogólnie skaza na imieniu każdego, kto specjalizuje się w fūinjutsu, nawet amatora, ale wracaj.
Ta odpowiedź nie spodobała się Shukaku. Widziałem, jak Madara powstrzymuje kogokolwiek od bezsensownego ruszenia do boju, mimo tego, że sam się martwił, co wyczuwałem w jego aurze. Nikt nie chce ofiar w takiej sytuacji, gdy wszystko można rozwiązać pokojowo. Nawet Danzo.
- Skoro nie chcesz być moim jinchūriki... To sam cię z niego zrobię! - gdy to powiedział, spróbował dotknąć mnie łapą. Zrobił to powoli, więc bez problemu uniknąłem. Szybko przerodziło się to w zabawę. Cały czas próbował mnie złapać, nie robiąc mi przy tym krzywdy. Było to całkiem zabawne. Zauważyłem, że Madarze coraz trudniej powstrzymać innych od wtrącenia się w potyczkę, a w szczególności Sasuke, którego musiał trzymać za kołnierz. Jak kota. I zwrócenie na nich uwagi to był błąd. Shukaku udało się mnie zaczepić palcem. Od razu wykorzystał to i się zapieczętował. Ustałem w miejscu i przestałem się ruszać. Kręciło mi się w głowie i straciłem jakąkolwiek równowagę, a w moim ciele czułem nadmiar krążącej chakry. Z moich rąk zaczęła lecieć krew. W chwilę znalazła się przy mnie sanninka, która powstrzymała mnie od bolesnego upadku na niewygodną ziemię i starała się opanować sytuację. Za radą lisia, którego teraz ledwo słyszałem, zacząłem uwalniać pokłady chakry do podłoża. Czułem, że krwawienie malało, ale nie byłem w stanie nic zobaczyć przez zawroty głowy. Usłyszałem jak ktoś wrzeszczy na kogoś i wyzywa go od idioty. Były to dwa głosy. Jestem pewny, że to Kurama i Sasuke. Jednym idiotą jest Shukaku, a drugim ja. No cóż, trudno. Zrobiło się ciemno. I tak już jutro się obudzę. Po chwili poczułem jak tracę przytomność.

Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz