Rozdział 22

2.8K 220 55
                                    

Spałem sobie i spałem... Gdy nagle zadzwonił mi tuż nad głową budzik. Pod wpływem nagłej złości, że ktoś przerwał mi tak cudowny rytuał zwany snem, niekontrolowanie uwolniłem chakrę Kuramy, która mnie całego otoczyła. W mgnieniu oka jej fragment uformował się w przerażającą rękę i kompletnie rozwalił budzik, najpierw miażdżąc go kilkukrotnie, a potem wyrzucając za okno.
-Naruto... - usłyszałem ostrzegawczy głos.
- Cześć, babciu. - powiedziałem od razu wyłączając czerwona chakrę. Widziałem, jak na twarzy Tsunade pojawia się furia. Jednak po chwili się uspokoiła. W końcu jest przede wszystkim lekarzem, a ja teraz pacjentem. Poczułem jak coś cieknie mi z włosów.
~ Wysusz mnie. ~
~ Nie. ~
~ Wysusz mnie. ~
~ NIE. ~
~ Wysusz mnie. ~
~ MÓWIĘ CI, ŻE NIE. CZEGO DO CHOLERY NIE ROZUMIESZ?! NIE MOŻESZ SAM TEGO ZROBIĆ?! ~
~ Wysusz mnie. ~
~... ~
~ Wysusz mnie. ~
~ NO JUŻ. Tylko się już zamknij. ~
~ Dziękuję! ~
Moje ciało szybko ponownie otoczyła czerwona energia i podgrzała ciecz na moim ciele w takim stopniu, że od razu wyparowała. Spojrzałem na sanninkę, a ona stała zażenowana.
- Przepraszam, co? Ja go wodą oblałam i się nie obudził, a ty mu postawiłaś budzik nad uchem i od razu wstał?! - mówiła zszokowana czerwonowłosa. Tsunade popatrzyła się na nią zrezygnowanym wzrokiem.
Ja zrobiłem podobnie.
- Naruto? Czemu dopiero teraz się obudziłeś? - zapytała powoli blondynka. Bo od dziecka przez mieszkańców tej cholernej wioski mam depresję, a alarm to jest znak, że mam zakładać maskę i udawać?
- Nie wiem. Idę spać. - odpowiedziałem, uśmiechając się i kładąc na łóżko. Po chwili coś wylądowało na mojej twarzy. Okazała się to być książka. Zerknąłem pytająco na kobiety. 
- Masz i czytaj. Tego nie ma w bibliotece. - wyjaśniła Tsunade. Słysząc ostatnie zdanie, zrobiłem to co kazała, bo takiej jeszcze nie widziałem.
~ Młody. ~
~ Co? ~
~ Tak jak ty mi zniszczyłeś życie, budząc mnie z cudnego snu, tak i ja zniszczę twoje. ~
~ Niby jak? ~
~ Twoja babcia ze strony ojca nazywała się Sumiko Namikaze. Dowiedz się, kto był jej mężem. ~
~ Okay? ~
Groźba Kuramy zaciekawiła mnie. Nie wiedziałem, co takiego w tym mogłoby mi zniszczyć życie. Czytając książkę, czekałem aż ktoś przyjdzie. Po około godzinie przyszła Mito.
- Nee, ciociu? - zagadałem. Czerwonowłosa spojrzała się na mnie.
- O co chodzi? - zaciekawiła się.
- Czyją żoną była Sumiko Namikaze? - gdy zapytałem o to mina jej zrzedła.
- Czemu to cię ciekawi?
- Bo jak obudziłem Lisa, to się na mnie wkurzył i w zemście kazał mi się dowiedzieć, kim był jej mąż, bo była moją babcią. - kiedy skończyłem na jej twarzy wypisał się totalny szok.
- J-jesteś p-pewny? - wyjąkała. Spojrzałem się na nią jak na kretynkę.
- Wiesz jak wyglądają Namikaze, prawda? Wyślę ci moje zdjęcie do porównania, skoro tego nie widzisz. - rzuciłem i kontynuowałem. - Sumiko była jedyną, która przeżyła klanową masakrę, a mój ojciec był jej synem. Jestem tego pewny, bo Kurama kiedyś wszedł do jego wspomnień i ją widział. Mogę dokładnie opisać jej wygląd. A jeśli jestem Namikaze to pewne, że jest moją babcią, bo trupy dzieci nie rodzą oraz nikt w mojej rodzinie nie był nekrofilem. A przynajmniej tego co wiem... Byłoby całkiem dziwnie, gdyby okazało się, że Yondaime Hokage jest wymyślony, a moja matka, którą znałaś, zgwałciła czyjeś zwłoki i zaszła w ciążę... BYŁBYM PÓŁ-ZOMBIE! Lub takim wampirkiem fajnym... I pożarłbym tą wioskę... W obu przypadkach!
Gdy skończyłem sam nie mogłem nadziwić się swoim głupim pomysłom.  Ale w sumie fajnie byłoby być wampirkiem. W aktualnej sytuacji, jeśli mnie moi adoratorzy nie uznali za psychopatę po Krwawej Pełni to miałbym nieskończone źródła pożywienia. Mógłbym również po prostu wybrać jednego, którego krew najbardziej by mi smakowała. Patrząc jak się moje życie toczy, to obstawiałbym Sasuke... Mieć taką wyobraźnię... Po prostu strzeliłem facepalm i zacząłem mamrotać pod nosem jakim to idiotą nie jestem. Maska level up! Plus sto do aktorstwa i idiotyzmu! Prychnąłem cicho i zerknąłem na Mito. Trzymała się za głowę. Stała tak przez chwilę, próbując ogarnąć moją zrytą psychikę po swojemu i sięgnęła po strzykawkę.
- Chyba wiem, kto jest twoim dziadkiem... - zaczęła.
- NIE MÓW. Jeśli Kurama uznał tą wiedzę za zemstę, to ja nie chcę. Rozwali mi to mózg, bo on mnie bardzo dobrze zna i wie jak to zrobić. Jestem ciekawy, ale to pierwszy stopień do piekła. Już dawno go przeszedłem i nie muszę robić tego drugi raz, a ja to taki leniwiec, gorszy od Nary... - wymruczałem pod nosem. Wiem, że mnie słyszała, bo westchnęła i pokręciła głową.
- To po co mnie pytałeś? A teraz i tak muszę ci zrobić badania krwi.
- Chciałem zobaczyć, czy wiesz.
Pozwoliłem pobrać sobie próbkę. Nienawidziłem tego. Nie bałem się igieł. BAŁEM SIĘ STRZYKAWEK. Trucizny mi nie straszne, ale nie lubię tych małych, cholernych pompek, które jak są ogromne są straszne. Bo wielka igła nie jest straszna i przypomina trochę rapier. No chyba, że ktoś się boi wszystkiego co je przypomina lub broni. Na zewnątrz zrobiłem minę, jakbym ukrywał strach. Gdybym naprawdę chciał go ukryć, to nawet nikt by nie zauważył.
- Teraz będziesz mieć spokój. Nie można teraz składać ci wizyt, więc... - jej głos wyrwał mnie z zamyślenia. Jednak jej wypowiedź została szybko przerwana przez huk otwieranych z rozmachem drzwi. Stał w nich Sasuke, który gdy tylko mnie zobaczył, to rzucił się w moim kierunku i przytulił.
- Jak tu wszedłeś? - zapytała zaskoczona Mito.
- Wszyscy byli zajęci pseudo-uchihą z długimi, rozczochranymi włosami, leżącym półprzytomnie na ziemi i mamrotającym coś w stylu "Mam wnuka...!". - odpowiedział śmiertelnie poważnie onyksowooki.
- nANi?! - prawie krzyknąłem, a do pokoju wpadł wspominany przez Saska koleś. Wait! Saska?!
~ YAOI. ~
~... ~
- Ja ci dam pseudo-uchihę! - wykrzyczał nieproszony gość. Czemu wszystko na raz??
- Tak się nie zachowuje Uchiha. - stwierdził Sasek. No co do cholery?!
~ Powiedziałem, że yaoi! Bier go zanim fangirl go dorwą! ~
~... Nie padło ci na mózg, kiedy ten człeniu, co zamordował mojego ojca, wyciągnął się z pieczęci? ~
~ Może. ~
- Jeśli ja jestem pseudo, to ten, którego tak przytulasz, też jest! Jest moim wnukiem!
- On jest wzorowym Uchiha! A tego się nie dziedziczy w genach, do tego się ma talent NIEWRODZONY. - sprzeczał się Sase--  Uchiha.
- NIE JESTEM UCHIHĄ! - zaprotestowałem stanowczo. Zaraz szlag mnie trafi!
- Patrząc na to, że ten kolo jest twoim dziadkiem to jesteś w jednej czwartej. A jeśli chodzi o papierki to musimy poczekać kilka lat, bo ślub możemy wziąć od osiemnastki. I już będziesz MOIM Uchihą~ - powiedział, przymilając się czarnowłosy. Poczułem znajome już gorąco. Dziękuję ci, o Kami-sama, za moje długie włosy!
- Jestem jego dziadkiem, więc wystarczy podpisać zgodę. No i ty byś musiał dostać od swoich rodzi--  - nie zdążył dokończyć, bo wylądował za oknem, wyrzucony przeze mnie z włączoną chakrą Kyū. Nie musiałem się kontrolować, bo ciało Madary było już odnowione, najprawdopodobniej przez sanninkę. Podobnie było z Mito. I z Pierwszym oraz Drugim, którzy stali zaraz przy wejściu, patrząc na to, co zrobiłem ich przyjacielowi/wrogowi. Nagle ktoś mnie podniósł. Kto? Oczywiście, że Sase-- Uchiha! CZEMU W MYŚLACH SIĘ PRZEJĘZYCZAM?!
~ Bo yaoi. ~
~ Skończ. ~
~ Nie, to dalszy ciąg zemsty za obudzenie mnie z cudnego snu. ~
~... ~
- Uspokój się Naru i wyłącz to. Niepotrzebnie się obciążasz, gdy musisz odpoczywać. - powiedział troskliwie kruczowłosy. Mimowolnie zrobiłem to, co kazał.
- Nie muszę. - po raz kolejny zaprotestowałem. I kolejny raz w tym dniu, ktoś wparował przez drzwi do szpitalnego pokoju.
- Sasukeee-kuuun~! - wykrzyczało rózowowłose coś. Była przeszczęśliwa, bo znalazła tego swojego senpaia, dopóki nie zobaczyła, że on trzyma mnie na rękach.
- Jak ty śmiesz dotykać mojego Sasuke-kuna! - stwierdziłem, że poprzednie było krzykiem? Zapomnijcie. Przy tym to był szept.
Dziw-- dziewczyna chciała rzucić mi się do gardła, ale ja ją zmiotłem jednym kopnięciem i robiła teraz za ozdobę, swoją drogą bardzo brzydką i przestarzałą, na ścianie.
- Jesteś zazdrosny~? - zamruczał, nie tak jak ja, ale jak kot, Sasuke. Wyrwałem mu się, na co on zrobił smutną minę.
- Nie. Spanikowałem. Normalnie bym ją zamordował na miejscu. Nie zmieniając w papkę. - rzuciłem nonszalancko, ignorując obecność dwóch Hokage i żony jednego z nich. Podszedłem do różowej miazgi.
- Mam umowę. - zaproponowałem. - Związaną z tym twoim Sasuke-kun.
W ten sposób ożywiłem martwą, wgniecioną w ścianę, masę. Patrzyła na mnie jak pies, któremu pomachano przed pyskiem smakołykiem.
- Zniechęcisz do latania za mną Raito Uchihę i Rena Chinoike, a ja powiem Sasuke, by się z tobą umówił.
Nie minął moment, a już wyleciała. Onyksowooki patrzył się na mnie jak zbity szczeniak. Była taka cisza... Przez kilka minut, bo landryna zdążyła wrócić. Wzięła wspomnianą dwójkę na potwierdzenie wykonania zadania.
- Okay. Sas umów się z nią. - na moje przejęzyczenie podczas wypowiadania jego imienia, zaczęły mu się błyszczeć oczy, a ja starałem się nie umrzeć od środka, bo nazwałem go tak na głos.
- Nie... - wyjęczał zrozpaczony.
- Okay. Nie to nie. - gdy to powiedziałem, dostał totalnej fazy. Jego oczy wyglądały jakby był naćpany.
- CO?! JAK TO?! SASUKE-KUN MIAŁ SIĘ ZE MNĄ UMÓWIĆ! - krzyczało w furii jakieś coś.
- Ja tylko powiedziałem, że powiem, by się z tobą umówił. Nie gwarantowałem zgody. - odpowiedziałem. Tak naprawdę po prostu nie chciało mi się z nim użerać. Chyba... Landryna rzuciła się na mnie po raz kolejny, na co kopnąłem ją w mordę, a ona wyleciała przez okno, którym przed chwilą wszedł mój 'dziadek'.
- Kochaaam cię, Naru. I wiedziałem, że ty też mnie kochaszz~! - Nani. Nani. Co? Nani?!
Wszyscy dostali szoku. W końcu Uchiha mówiący coś takiego... Ko dwójka zareagowała inaczej. Madara klasnął zadowolony w ręce, nie wiadomo czemu, bo w końcu niedawno miał sprzeczkę z młodym Uchihą. TOBIRAMA ZEMDLAŁ. IO IO WZYWAĆ KARETKĘ! NAGŁE ZATRZYMANIE AKCJI SERCA! Ah, nie. Czekaj. My jesteśmy w szpitalu. Nie trzeba karetki. LEKARZA! TSUNADE, RATUJ GO I MNIE PRZY OKAZJI!

Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz