Szedłem piechotą przez wioskę. W ustach trzymałem czekoladowe dango. Dwie najlepsze rzeczy połączone w jedno. Może zrobić specjalny ramen z czekoladowymi dango...? Nim się obejrzałem, przysmak już się skończył. Planowałem, co będę robić. Myślałem nad zajęciem się tymi książkami w innym języku. Przez te treningi kompletnie o nich zapomniałem... Może będzie coś o stylach walki? Na okładkach mają obrazki. Po prostu jako pierwsze rozszyfruję te, które się z tym kojarzą. Nagle coś kapnęło mi na głowę. I chwilę później kolejny raz. Gdy spojrzałem w górę, na niebie unosiły się olbrzymie, szare chmury. Po prostu super... Nie minęła nawet sekunda, gdy zaczęła się prawdziwa ulewa. Ale nie było czemu się dziwić, bo w końcu był już marzec. Naciągnąłem na głowę kaptur mojej cienkiej kurtki, którą zabrałem wychodząc ze szpitala. Wiedziałem, że przy takim deszczu to nic nie da. Nie było też miejsca, w którym można by się schować. Już miałem godzić się z myślą, że zmoknę, gdy ktoś rozłożył mi nad głową parasolkę. Spojrzałem pierw na nią, a potem na właściciela, który sam w tej chwili stał w ulewie.
- Sasuke... - powiedziałem cicho. Złapałem go za dłoń, w której trzymał parasolkę i przysunąłem się bliżej, by żadna kropla deszczu go nie dosięgnęła. On się delikatnie uśmiechnął i objął mnie ramieniem.
- Chodźmy do domu, Naru. - rzucił, idąc w kierunku, w którym wcześniej szedłem, a ja podążyłem za nim, dalej trzymając się blisko niego. Było mi ciepło i wygodnie. Sam przysunąłem się bliżej i położyłem głowę na jego ramieniu. Mogę teraz nawet zasnąć... Przymknąłem oczy, pozwalając mu się prowadzić. Wtuliłem się w jego ramię i zacząłem mruczeć. Teraz nie musi mnie głaskać, bym mruczał, co? Kilka minut później znaleźliśmy się przed drzwiami mojego domu. Powoli wyciągałem klucze, przeciągając to jak najdłużej. Robiło mi się smutno, gdy myślałem, że pójdzie. Nie chciałem zostać sam, ale byłem zbyt dumny, by poprosić go o zostanie ze mną. Jednak on wszedł zaraz za mną do środka, jakby czytając mi w myślach. Gdy byliśmy już wśrodku, wziąłem od niego mokre rzeczy i zabrałem do łazienki. Powiesiłem je nad wanną i wyszedłem z pomieszczenia. Zaraz przy drzwiach czekał Sasuke. Złapał mnie za rękę, a ja go pociągnąłem do sypialni. Podszedłem do łóżka, zabrałem moją dłoń od Uchihy i rzuciłem się na zdecydowanie najlepszy mebel w tym domu. Brunet nie chcąc się do mnie zbytnio zbliżać, usiadł przy łóżku, oparł się o nie i zaczął mnie głaskać. Niewiele myśląc, wciągnąłem go do siebie, zmusiłem do leżenia na plecach i sam się na nim położyłem. Ha! I co teraz?! Mam najlepszą poduszkę w wiosce~!
~~~~Pov. Sasuke~~~~
Od razu po wyjściu Naru z sali chciałem za nim pobiec, ale nie mogłem. Miałem coś do załatwienia. Aktywowałem Mangekyō i powoli wstałem z krzesła. Te oczy przebudziłem dzięki mojemu blondynkowi. Chciałem go chronić, niezależnie od tego, ile krwi musiałbym rozlać. W dodatku miałem idealny powód, by pracować jak najciężej - moja śmierć zraniłaby Naru. A to się nigdy stać nie może. Wściekły zacząłem kierować się w stronę wyjścia. Akurat ta wstrętna starucha przy nim klęczy. Wystarczyło jedno spojrzenie. Jedna chwila skupienia, a ona już była uwięziona w Tsukuyomi. Użyłem sporo chakry, ale to było nic. Wizja lewego oka trochę mi się rozmyła. Trenowałem to. Udało mi się dotrzeć do poziomu, w którym praktycznie w ogóle nie niszczę sobie oka i nie muszę kontrolować iluzji, by ta ciągnęła się dalej. Co prawda używam naprawdę dużo chakry, ale przy moich pokładach daję radę. Starucha padła na ziemię. Nikt nie zauważył. Mimo tego jestem pewny, że jak Tsunade ją przebada, to się od razu domyślą. Opuściłem salę i zacząłem poszukiwania blondyna. Znalazłem go po około godzinie, od kiedy wyszedł z szpitala. Rozpadał się deszcz, a on po prostu szedł w cienkiej kurtce i kapturze. Dobrze, że wiedziałem o pogodzie i przed wyjściem z domu wziąłem parasol. Rozłożyłem go nad głową Naru. Bez wahania poświęciłbym kilka dni, będąc chorym, byleby nic mu się nie stało. Jego reakcja była dosyć niespodziewana. Naprawdę urocza, jakby się martwił, że coś mi się stanie, gdy zmoknę. Nie byłem w stanie powstrzymać uśmiechu, pojawiającego się na mojej twarzy tak rzadko, ale niezwykle często, kiedy jestem obok niego. Objąłem go ramieniem i pociągnąłem w stronę jego mieszkania. Myślałem, że zdechnę na cukrzycę, gdy się do mnie przytulił i zaczął mruczeć. Nie mogłem powstrzymać się od głaskania go. Straciłem poczucie czasu i nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy do jego domu. Za krótko... Mimo, że blondynek maskował uczucia i tak zauważyłem mały smutek, gdy wkładał klucze do drzwi. Po tym jak wszedł do środka, ja podążyłem zaraz za nim. Nie chcę, by był smutny. Razem z nim zacząłem się rozbierać. Wziął ode mnie mokre rzeczy i skierował się do łazienki. Ja, jak wierny pies, poszedłem z nim. Później obrał sobie za cel sypialnię. Gdy znalazł się blisko łóżka, od razu się na nie rzucił. Usiadłem obok i zacząłem go głaskać. Naprawdę chciałem położyć się obok niego, ale nie wyszłoby dobrze, gdyby uważał mnie za nachalnego. Poza tym mógłby poczuć się nieswojo. Naprawdę jestem jak pies w stosunku do niego. Ale nie przeszkadza mi to... Byłem naprawdę zszokowany, kiedy wciągnął mnie na łóżko, zmusił do leżenia i sam się na mnie położył. Moje serce zdecydowanie przyspieszyło. Starałem się nie patrzyć na Naru. Byłem zbyt zawstydzony i... podekscytowany? Wszystkie moje negatywne emocje ze mnie uciekły. Czułem się o wiele szczęśliwszy niż normalnie. Ale tak jest zawsze, gdy mnie dotyka. Tylko teraz odczuwam to o wiele bardziej. Po kilkunastu minutach zasnął, ale ja nawet nie myślałem o ruszeniu się. Sytuacja, w której wylądowałem naprawdę mi się podobała. Pocałowałem Naru delikatnie w czoło, przytuliłem go mocniej, przykryłem nas kocem, który leżał obok i sam też oddałem się w objęcia Morfeusza.
~~~~Time skip~~~~
Wstałem wcześnie rano. Na dworze dopiero świtało. Uroczy blondyn dalej spał tylko, że teraz już obok przytulając mnie. Mruczał coś przez sen. Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Warto było zaryzykować, że mama dostanie furii, gdy wrócę po to, by z nim zostać. Powoli podniosłem się z łóżka, by nie obudzić chłopaka. Poszedłem do łazienki i szybko się ogarnąłem, a potem skierowałem się do kuchni i zacząłem robić śniadanie. Naru posmakowało, kiedy ostatnio mu gotowałem. Wtedy nie znał dania, bo to było jedne z specjalnych, których przepisy znają jedynie Uchiha. Szybko w głowie odnalazłem przepis na śniadanie. Jak dobrze, że spędzałem z mamą tyle czasu. Przez żołądek do serca... I to chyba prawda, bo Naruto dał się przytulić po tym, jak mu zrobiłem coś do jedzenia. Po kilkunastu minutach posiłek był skończony. Blondynek wstał chwilę wcześniej i już siedział na krześle. Cały czas bacznie mi się przyglądał. Gdy postawiłem jedzenie na stół, podziękował mi uśmiechem, który odwzajemniłem. Kiedy skończyliśmy jeść, on poszedł do łazienki. Przede mną pojawił się ANBU.
- Twoja matka cię szuka. Czeka na ciebie u Hokage. - poinformował i nie czekając, zniknął. Westchnąłem i przeczesałem palcami włosy.
- Coś się stało? - usłyszałem głos Naru. Gdy spojrzałem w jego kierunku, od razu zrobiło mi się gorąco. Był tylko w ręczniku, a krople wody jeszcze spływy po jego ciele. Byłem pewny, że się rumienię.
- Masz gorączkę?! - zapytał zmartwiony, trochę panikując, gdy zobaczył czerwień na mojej twarzy. Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć, a jedynie gapić się na niego. Moja wina, że jest tak kochany i uroczy? Chłopak zaczął szybko szukać w szafce leków. Podczas ich wyjmowania zauważyłem antydepresanty. Opakowania każdego były otwarte i brakowało w nich po kilka tabletek, jakby próbował znaleźć najlepsze. Zgrzytnąłem zirytowany zębami. Jak oni mogli doprowadzić do takiego stanu, że musiał je brać? Może stalkowałem go, ale nigdy nie w jego domu. Starałem się szanować jego prywatność. Dlatego nic o nich nie wiedziałem i przez to byłem jeszcze bardziej wściekły. W końcu blondynek odnalazł jakieś leki. Poszedł do mnie, ale zanim zdążył otworzyć usta i coś powiedzieć, przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem. On odruchowo chciał odwzajemnić uścisk, ale jego ręcznik zaczął się wtedy zsuwać. Zanim skrawek materiału cokolwiek odsłonił, złapałem go i przytrzymałem. Nie chciałem, by Naru poczuł się nieswojo. A poza tym chodzenie po wiosce będąc napalonym to nie jest dobry pomysł. Byłbym wtedy bardziej impulsywny, o ile chodziłoby o Uzumakiego. Mogłbym zrobić komuś zbyt dużą krzywdę, a nie chcę siedzieć za morderstwo. Musiałbym być wtedy daleko od Naru. Kilka minut później puściłem chłopaka. Potem przygotowałem się, pożegnałem z blondynem, całując go w czoło i wyszedłem z jego mieszkania. Powiedziałem mu czemu wychodzę. Nie chciałem opuszczać go, co na pewno zauważył. Szybkim krokiem mijałem mieszkańców Konohy. Chciałem jak najprędzej uwinąć się z tym wszystkim, by wrócić do Naru. O ile mama nie zaciągnie mnie siłą do domu... Nie było nawet mowy o próbie ucieczki. Nie miałem z nią żadnych szans i w ten sposób mogłem tylko pogorszyć swoją sytuację. Możliwe byłoby skończenie z pieczęciami podobnymi do tych, których użyła na Raito. To byłby mój największy koszmar i dalej jest, dopóki to będzie realne...
CZYTASZ
Egzystencja ~ Naruto FanFiction
FanfictionNaruto przewyższa inteligencją wielu swoich rówieśników. Zwiódł wszystkich udając ciągle śmiejącego się idiotę. Nikt nie zna jego prawdziwej twarzy... lecz może komuś uda się ją w końcu ujrzeć? YAOI ALERT To ff to yaoi. Jeśli nie lubisz to po prost...