Rozdział 17

3.1K 211 10
                                    

Siedziałem na samym brzegu ławki. Leżałem na jej blacie. Machałem to do przodu, to do tyłu zwisającą ręką. Niecierpliwiłem się. Był piątek, a rano dostałem informację od Rena, że po południu będę mógł już odebrać wachlarze. Będę miał dwie godziny po tym jak wyjdę z Akademii. Przymknąłem oczy. Sensei naprawdę przynudzał. A Uchiha znów siedział obok mnie. Tak jak przez cały ten tydzień. Miałem to już totalnie gdzieś, a nawet mi to odpowiadało. Nie wiem, czy mi się tylko wydaje, ale kiedy jest bliżej to łatwiej mi rozczytać jego aurę. Czekałem tylko aż skończą się lekcje. Mimo, że był to dopiero ich początek. Po chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Do sali weszła Senju i Uchiha, tym razem z Raito. Powtórka z rozrywki?
- Zabierać się na dwór dzieciarnia. Mamy trening. - powiedziała sanninka. Nauczyciel od razu zaczął protestować.
- Nie zostałem poinformowany o żadnym treningu oraz na żadny nie wyraziłem zgody. Edukacja jest zbyt ważna by...
- Edukacja? Przecież od kilku lat cały czas wałkujecie to samo, lub rzeczy bardziej niż oczywiste. Na dwór! - rzuciła stanowczo blondyna i skierowała się w moim kierunku. Złapała mnie i sama zaczęła wyciągać z sali.
- Jeśli pomyślałeś choćby przez chwilę, że mi zwiejesz to się myliłeś... - zaczęła się produkować i robić mi bezsensowny wywód. Ja olewając ją zasnąłem na jej rękach i wszedłem do mojego umysłu.
- Wiesz, że sobie u niej grabisz? - powiedział lis nawet na chwilę nie otwierając oczu. Odpowiedziałem mu pomrukiem i rozłożyłem się na jego ogonach. Nagle poczułem zimno na mojej skórze. Otworzyłem oczy, po tym jak wyszedłem z umysłu. Sanninka trzymała mnie za kołnierz i wystawiała za okno.
- Albo mnie słuchasz, albo cię puszczę. - zagroziła. Ona myśli, że się tym przejmę? Mój kochany biały śnieg mnie uratuje. Dlatego kocham zimę.
- Okay... To do zobaczenia. - mruknąłem i wyciągając kunai odciąłem sobie kawałek bluzy, za który mnie trzymała. Na szczęście to nie była jedna z tych fajniejszych, które posiadam, a pomarańczowy dres, więc nie było mi go żal. Poczułem jak spadam. Całkiem miłe uczucie. Zazdroszczę ptakom, które latają. Wylądowałem w białym puchu. Nie przejmowałem się tym za bardzo. Miałem małe szanse na przeziębienie się. Kurama kiedyś kazał mi ćwiczyć odporność na niskie i wysokie temperatury. Ale i tak nienawidzę lata. Wstałem z zaspy i spojrzałem do góry. Senju patrzyła się na mnie z góry. Pomachałem jej nonszalancko i zacząłem sobie iść. No, a już myślałem, że to będzie pierwszy tydzień bez żadnych wagarów. Wiedziałem, że Tsunade nie poleci za mną. Nie mogła stracić drugiej szansy na trening mojej klasy. Ona się na mnie zemści na naszym treningu. Tych zajęciach dla medyków, na które uczęszczam tylko ja. I super.
~~~~Pov. Raito~~~~
Chciałem pójść za Uzumakim, ale nie mogłem. Mikoto trzymała mnie na smyczy. Dosłownie. No, prawie dosłownie. Użyła fūinjutsu, którego nauczyła ją matka blondyna. Nie mogłem się do niego zbliżać na więcej niż 15 metrów, inaczej byłem sparaliżowany. W dodatku kiedy wreszcie się zgodziła mnie zabrać na zajęcia z niebieskookim to wykorzystała kolejne. Mogłem się od niej oddalić na maksymalnie 5 metrów. Westchnąłem rozglądając się po klasie. Widziałem potomków większości klanów Konohy. Hyuga, Yamanaka, Nara, Akimichi, Aburame, Inuzuka i oczywiście Uchiha. Uchiha...? Zaraz... Gdzie jest Sasuke?
- Nie wiem. - powiedziała Mikoto jakby czytając mi w myślach. Zawsze byłem pod wrażeniem jej umiejętności. Nie mówiono o nich wiele, bo mało osób o nich wiedziało, a ona się nimi nie chwaliła, więc koniec końców nie była przez nie w ogóle znana. Popatrzyłem z tęsknotą za okno. Czemu on uciekł? Czemu mi to zrobił? Chciałem, by był cały czas przy mnie. Uśmiechał się tylko do mnie. Patrzył tylko na mnie. On był mój. Od momentu, w którym go zobaczyłem. Jego uroda i talent były powalające. I coś się świeciło, bo Mikoto naprawdę pouczała mnie i Sasuke, co znaczyło, że coś się dzieje. Prawdopodobnie miało się zdarzyć coś, przez co oboje jeszcze bardziej oszalejemy na jego punkcie. Młody Uchiha był moim rywalem, ale mimo tego całkiem go lubiłem. I tak nie dostanie mojego blondyna. Dziwiłem się jedynie tym, że Itachi i Shisui nic do niego nie mają. Pod względem romantycznym. Jest dla nich czymś w stylu młodszego braciszka. Nawet nie chodziło o różnicę w wieku. Oboje znali jego matkę i była dla nich jak ciocia. Nie byli w stanie traktować go jak kochanka. Sami mi to powiedzieli. Z nadzieją patrzyłem to na okno, to na drzwi łudząc się, że może Uzumaki wróci. Naprawdę chciałem nacieszyć nim swoje oczy.  Widziałem wiele pięknych osób, w tym ładniejszych od niego, ale on mi się najbardziej spodobał. Chciałem by był tylko mój. Bym mógł podziwiać go każdego dnia. Niestety musiałem skończyć w tej chwili wszystkie fantazje i myśli o nim, bo Mikoto zaczęła trening, a jeśli bym jej nie słuchał miałbym jeszcze gorzej. Zazdrościłem trochę Sasuke, że nie dostał żadnych limitów. Byliśmy już na dworzu, a Mikoto rozkazała mi pokazywać każdą technikę, o której wspomni. Westchnąłem i posłusznie wykonałem jej rozkaz.
~~~~Pov. Naruto~~~~
Szedłem ulicami Konohy. Kierowałem się do swojego mieszkania. Było zimno, więc chciałem wziąć kurtkę. Nie pomyślałem, by cofnąć się do szatni po swoją. Nagle poczułem jak ktoś narzuca mi ją na ramiona. Poznałem ją po charakterystycznym puchu w środku. Obejrzałem się i zobaczyłem Uchihę.
- Nie jesteś na treningu? - zapytałem milszym głosem niż chciałem. Cóż... Czyli nawet jeśli chcę to nie mogę nie być miły, co? Natura Uzumakich czy moja?
- Zapomniałeś kurtki, więc ci ją przyniosłem. Sam trening nie bardzo mnie interesuje, bo mogę sobie taki zrobić w każdej chwili, a Senju przez różnicę w umiejętnościach niczego mnie nie nauczy. - odpowiedział. Tylko pokiwałem głową i zacząłem zakładać okrycie, a Uchiha od razu mi pomógł. Dziwiło mnie, że jest taki w stosunku do mnie. Dla wszystkich innych był zimny, a dla mnie ciepły. Lubię to... Zaraz, co?
~ Tak! Nareszcie! A poza tym, nie pamiętasz go? ~
~ To było cholerne przejęzyczenie! ~
~ Taak, wmawiaj to sobie. ~
~ No tak! Ale czekaj... Jak to pamiętać? Jedyny Uchiha, którego pamiętam ze starszych czasów to ten, któremu pomogłem z techniką i wpadł do wody. Nie mów mi, że to on... ~
~ Bingo! ~
Spojrzałem na Sasuke, a on się uśmiechnął. Od razu rozpoznałem to.
Westchnąłem z zrezygnowaniem.
- Gdybyś się więcej uśmiechał, to bym cię wcześniej rozpoznał. - rzuciłem. W jego oczach pojawił się szok jak i radość. Szedłem dalej, a on przytulił mnie od tyłu. Tulący się Uchiha!
- Przepraszam. - mruknął kładąc głowę na moim ramieniu. Ignorując to poruszałem się dalej do przodu. Puścił mnie i zaczął iść koło mnie. Mój sposób myślenia trochę się o nim zmienił. Trochę. Jako dziecko często patrzyłem jak trenował. Kilka razy rozmawialiśmy. Jednak samo spędzanie czasu w swojej okolicy wystarczyło by zbudować jakąś więź. Mimo tego to i tak nie tłumaczyło jego zachowania wobec mnie, bo tak naprawdę prawie się nie znaliśmy. Skoro nie musiałem iść do domu po coś do ubrania to mogłem pójść do Ichiraku.
- Hey, draniu, idziesz ze mną do Ichiraku? - zapytałem. Sam nie wiem czemu. Energicznie, jak na Uchihę, pokiwał głową. Mam nadzieję, że nie pomyślał o tym jak o zaproszeniu na randkę. Miałem kilka godzin do czasu, w którym teoretycznie kończyłem Akademię. Bo dla mnie już się na dzisiaj skończyła.
~~~~Time skip~~~~
Z Uchihą spędziłem większość wolnego czasu. I tak nie miałem nic lepszego do roboty. Stałem przed domem Rena by odebrać wachlarze. Zapukałem do drzwi, które po chwili się otworzyły. Stał w nich, oczywiście, właściciel domu. Bez koszulki.
- Ohayō Naruto, jesteś po wachlarze, tak? - tak, to raczej oczywiste. Pokiwałem głową mamrocząc pod nosem przywitanie. Zaprosił mnie gestem do środka. Znów kazał nie zdejmować butów. Szedłem za nim do jego biura. Kiedy weszliśmy tam od razu sięgnął do specjalnej szafy na bronie. Podał mi dwie pochwy i zachęcił do wyciągnięcia wachlarzy. Były one dosyć ciężkie. Wystarczy, że do nich przywyknę. Tak jak chciałem miały one po czternaście ostrzy. Wziął ode mnie jeden na chwilę i złapał za zapalniczkę. Gdy ją zapalił i skierował na wachlarz on zapłonął. Byłem z tego zadowolony. Celowo szukałem łatwopalnych materiałów. Zdobienia wyszły świetnie.
- Świetna robota... - mruknąłem. On się uśmiechnął i podziękował.
- Chciałbyś zostać może na chwilę? - zapytał.
- Nie mogę. Mam zajęcia. Przepraszam. - odpowiedziałem. Ostatnią część dodałem mimowolnie, widząc jego żal. On pogłaskał mnie po głowie. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem opuściłem jego dom. Wróciłem do domu i odłożyłem bronie. Nie były mi potrzebne na lekcje u Tsunade. Pierw było trochę teoretyki, a potem pod jej okiem trenowałem kontrolę chakry. Na razie kazała wykonywać mi ko dwa ćwiczenia. Przez dwie godziny ćwiczyłem utrzymywanie liści na ciele, a potem przez kolejne dwie wspinanie się po drzewach używając tylko stóp. Łącznie z teoretyką wychodziło pięć godzin, a zajęcia zaczynały się o piętnastej. Nie wiem, czy jakoś to zmienimy od następnego tygodnia. Prawdopodobnie nie. Po treningu wróciłem do domu i położyłem się spać. Wreszcie weekend~

Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz