Zbliżałem się na plac targowiska. Jak zwykle już z daleka robił wrażenie. Zastanawiałem się co będę robił. Na pewno pójdę do najlepszej kawiarni. Chodziłem tam za każdym razem, gdy tu byłem. I może... kasyna?
~Z twoim szczęściem one wszystkie zbankrutują. ~
~Trudno. ~
Jest tu ich duża ilość. Największe posiada najwyższy budżet, a najmniejsze najniższy. Przydałoby mi się uzbierać na nową katanę. Po prostu zacznę od małych. Jak już będę miał potrzebną kwotę to dam sobie z tym spokój. Przechodziłem przez bramę. Była ona pilnowana przez ochroniarzy. Do ich obowiązków należało łapanie złodzieji, oszustów i innych przestępców panoszących się na targu.
~W tym roku są całkiem przystojni. Może by tak ich pouwodzić, co Naru? ~
~Jeszcze czego. I tak użeram się z Uchihami, nie potrzebuję więcej... ~
~Adoratorów? ~
~... problemów. ~
Nie ciągnąłem tej dyskusji dalej. Nie chciałem psuć sobie dnia. Skierowałem się do stoisk z bronią. Nie spodziewałem się niczego ciekawego. Zawsze mieli po prostu zwykłe, przeciętne przedmioty. Szedłem tą aleją, ale zauważyłem coś kątem oka. Nie można było nazwać tego pospolitym stoiskiem. Facet po prostu tworzył bronie na zamówienie. Przy wejściu w gablotach były bronie, jego dzieła. Wyglądały one przepięknie. Podszedłem i zacząłem się im przyglądać. Wydawały się być porządne. Nie widziałem żadnych wad czy błędów produkcyjnych. Patrzyłem na każde z nich. Jednak najbardziej zaciekawił mnie zestaw dwóch katan, trochę krótszych niż normalne. Widać było, że są przystosowane do walki dwoma na raz.
~Musisz sobie takie kupić, Naruto. Znam kilka stylów walki, które będą idealnie pasowały do tego typu broni, więc zaczniemy już bardziej zaawansowany styl wal.... Słuchasz mnie ty w ogóle?! ~
Zignorowałem Kuramę. Miałem powód. Była to broń podobna do tej, której przyglądałem się wcześniej. Różnica była w tym, że to były składające się z ostrz wachlarze. Gdy były złożone, nie dało się ich odróżnić od zwykłego oręża. Tylko, obie były złożone, co znaczy, iż sprzedawca nie ujawniał ich prawdziwego zastosowania. Wisiały jako dwa miecze.
- Jesteś tym zainteresowany, dzieciaku? - usłyszałem głos za mną. To był kowal, który stworzył te wszystkie bronie. W odpowiedzi skinąłem głową.
- A wiesz co to jest? - spytał.
- Tak. To wachlarze. - odpowiedziałem pewnym siebie tonem. Usłyszałem śmiechy innych osób stojących przy wystawie. Właściciel tylko się uśmiechnął, wyjął jeden z nich i rozłożył.
- Dokładnie! Jesteś bardzo spostrzegawczy. A teraz jeśli utrzymasz ten jeden, to zgodzę się je dla ciebie zrobić. Wymagają naprawdę dużo pracy, więc będę miał mniej czasu dla innych klientów. Za to, jeśli utrzymasz dwa to dam ci obniżkę. - powiedział, a wszystkim, którzy wcześniej się śmiali zrzędły miny. Podał mi wachlarz, a ja spokojnie go wziąłem. Ciężki. Przez jego wagę trochę mnie zachwiało. Cóż mogłem się tego spodziewać. W końcu to waga kilku, jak nie kilkunastu dobrych katan.
- Uhu! Dałeś radę! Nie spodziewałem się tego po osobie wyglądającej na tak delikatną. A teraz trzymaj drugi. - rzucił z uśmiechem. Wydawał się być miły.
~Tak i zobacz jaki przystojny! I jest w okolicach dwudziestki! ~
~Masz rację. Ale i tak nie będę go uwodził. Nie zrobił na mnie efektu "wow". Z resztą... mówiłem, że nie chcę. ~
~Oj tam! Zobacz jak się do ciebie uśmiecha. Widać, że mu się spodobałeś! I jak się przyjrzysz to zauważysz zazdrosne miny dziewczyn w okolicy!... ~
Odłączyłem futrzaka. Nie chciało mi się słuchać tego wymieniania zalet. Wziąłem do ręki drugi wachlarz, który podawał mi kowal. Choć muszę przyznać, że jego wyroby są naprawdę dobre jak na jego szacowany wiek. Albo po prostu jest stary i świetnie wygląda. Z utrzymaniem dwóch naraz miałem problemy, jednak dałem radę. Ćwiczenia lisa okazały się być przydatne. Poczułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i wziął wachlarze odkładając je na miejsce. Gdyby nie to, że ma mi je zrobić, zamordowałbym go.
- Dobra, więc normalny koszt tych wachlarzy to byłoby 14,5 milionów jen, a z obniżką... może... 10 milionów. Pasuje? - zapytał. Starałem się nie być zaskoczony. W końcu trzeba dobrać odpowiednie materiały, by dobrze wyważyć ciężar i były zdatne do użytku.
- Z jakiego materiału będą ostrza?
- Jest kilka do wyboru. - odpowiedział z uśmiechem.
- Można dostarczyć własne? - dopytałem.
- Tak, bez problemu. Cena się wtedy zmniejszy i zostanie jedynie zapłata za wykonanie oraz odpowiednią obróbkę materiału. A jeśli chodzi o czas, w którym to wykonam, to zajmie mi to tydzień od momentu zaczęcia. - wyjaśnił dalej się uśmiechając. W odpowiedzi skinąłem głową. Dobrze, że odciąłem Kuramę, bo zaraz zacząłby swój wykład czemu ten koleś mnie podrywa.
-Ile materiałów mam dostarczyć i do kiedy? - zapytałem.
- Najlepiej do końca tygodnia. Ilość materiałów jest zależna od ostrzy. Zaraz ci podam kartę zależności materiału od ilości ostrzy. - powiedział kierując się do biurka. Wyciągnął z niego odpowiedni papierek i mi podał. Przeleciałem po liczbach wzrokiem bezproblemowo je zapamiętując. Kocham moja pamięć.
-Płatne przy zamówieniu, dostarczeniu materiałów czy przy odbiorze? - pytałem, oddając mu kartkę. Kiedy ją odbierał nasze ręce "przypadkiem" się zetknęły.
- Przy dostarczeniu materiałów. Skoro o to pytasz to zakładam, że składasz zamówienie. - powiedział zapisując coś na kartce. Skinąłem głową w odpowiedzi.
- Imię i nazwisko? - zapytał przerywając. Mimo tego, że potrzebował tego tylko do zapisania mnie jako klienta, to w jego głosie jak i aurze wyczułem zainteresowanie i ciekawość. Ej no, jak tyle osób będzie w koło mnie latać to mi ego urośnie większe niż te Uchihy.
- Naruto Uzumaki. - odpowiedziałem krótko. On skinął głową i dalej zaczął pisać. Dopiero teraz się mu przyjrzałem. Miał naprawdę jasne, niebieskie włosy i zielone oczy. Jak dobrze, że nie jestem jedynym, co aż tak się wyróżnia. W końcu osób o blond włosach tego odcienia i niebieskich oczach już nie ma. Chyba, że ktoś inny z Namikaze przeżył, a ja o tym nie wiem. Bladą cerą też zwracałem na siebie uwagę. Jasnością dorównywała nawet Uchihom. Nagle z rozmyślań wytrąciło mnie głaskanie po głowie. Spojrzałem na kowala, a on mi podał kartkę. Były na niej wypisane szczegóły zamówienia z ceną, przy której dostarczam sam materiały. Znajdował się też dopisek odnośnie zdobień.
- Z tyłu masz mój adres byś mógł dostarczyć materiały bez zbędnego szukania. - powiedział z uśmiechem dalej mnie głaszcząc. Spokojnie, nie morduj go, ma ci zrobić broń... Choć w sumie nie jest to takie złe. Skinąłem głową i opuściłem stoisko żegnając się z nim. Na kwicie zauważyłem jego imię i nazwisko. Okay, czyli nie jest bezimienny i już wiem jak się do niego zwracać. "Ren Chinoike". Ciekawe co tu robi członek tego klanu...
~Oo, widzisz Naru? Nie tylko jest przystojny i utalentowany, ale też ma świetne pochodzenie! Co znaczy, że jest idealnym partnerem dla ciebie podobnie jak Uchiha! ~
~Błagam cię, daj mi z tym spokój. Z resztą, te pochodzenie nic nie da. I on i ja jesteśmy facetami. I to samo w przypadku Uchihy. ~
~A bo jest pewien fakcik, o którym nie wiesz... ~
~Co? Jaki? ~
~Kitsune niezależnie od płci może zajść w ciążę o ile tego chce. ~
~Ale ja przecież nie jestem kitsune... Czekaj nie mów, że...! ~
~Wchłonąłeś za dużo mojej chakry przed narodzinami, przez co stałeś się kitsune. W normalnych warunkach nie byłoby to możliwe, ale jeden z twoich przodków posiadał cechy neko. Dzięki jego genom, które pod wpływem mojej chakry się aktywowały i zmieniły na lisie jesteś teraz demonicznym kitsune, czyli taką bardziej pierwotną wersją, bo zwykłe właśnie od nich pochodzą. ~
~Okey... To daje jakieś dodatkowe cechy, tak? Jeśli spojrzeć na to, że nie mam ogona i uszu to jest nawet dobrze... ~
~No... Tak... Heh... ~
~Nie... ~
~Wiem, że jesteś kitsune właśnie przez to, iż zaczęły się wykształcać. Za jakiś czas powinny się pojawić. I nie będzie to ogon a ogony, bo wraz z siłą kitsune rośnie ich liczba. ~
W tej chwili stałem w miejscu z totalnie zobojętnioną miną patrząc się w ziemię. Wyczułem jedną spanikowaną aurę ciągnącą za sobą cztery inne. Ta osoba musi wiedzieć do czego zdolny jest wkurzony Uzumaki. Jednak przez zaślepienie nie wiedziałem kto to. Z tej samej przyczyny nie wykryłem tej postaci, kiedy się do mnie zbliżyła i wciągnęła w przestrzeń między straganami, gdzie nie było nikogo.
- Co się stało, Naruto? - zapytała, jak się okazało, ciocia Mikoto. Ja już płacząc się do niej przytuliłem. Kto by nie płakał? Patrząc na to co odwaliło Uchihom, kiedy miałem na sobie przebranie... I jeszcze mieszkańcy wioski... Kiedy stałem się taki delikatny...?
- No bo... dowiedziałem się od Kuramy, że mój przodek był neko i przez jego geny chakra lisa zmieniła mnie w kitsune, i mi wyrosną uszy, i ogon, i nie będę miał już żadnego spokoju, ani od Uchihów, ani od mieszkańców! - rzuciłem na jednym wydechu. Ona zaczęła mnie po prostu głaskać po głowie.
- Spokojnie, spokojnie. Po prostu będziesz bardziej uroczy. Nie musisz się o nic martwić ja się wszystkim zajmę. Wątpię, by było przyjemne być ciągle molestowanym. Chyba, że jest się masochistą lub osobą co jest uzależniona od atencji... - powiedziała spokojnie, a ja pokiwałem głową dalej ją przytulając. Szkoda, że mam zbyt duże ego, by popełnić samobójstwo. Nie miałbym już tych cholernych uszu i ogonów.
~O! Czyli wiesz, że jak sobie je urwiesz to zginiesz, tak? ~
~Mhm. W książce o legendach to było. I kilka innych faktów o kitsune. Będę musiał dokładnie się jej przyjrzeć, bo kiedy czytałem ją za pierwszym razem zrobiłem to tylko po łebkach. ~
Oderwałem się od cioci i wymamrotałem cicho podziękowania. Ona mnie po prostu pogłaskała po głowie i pożegnała. Jestem zbyt delikatny... Dobra, czas na kasyna. Patrząc na to ile pieniędzy muszę uzbierać na broń i materiały chyba muszę odwiedzić wszystkie. Nie chcę brać pieniędzy z moich oszczędności. Choć w tym wypadku, jeśli będę musiał to wezmę. Wychodząc spomiędzy karawanów wyciągnąłem z kieszeni kartę zamówienia. Wypisane na niej były materiały, z których mogę wybrać i dostarczyć te, które najbardziej mi odpowiadają. Na pewno wybiorę tytan, bo jest naprawdę twardy i lekki jednocześnie. Dodatek boru krystalicznego naprawdę dobrze utwardził by ostrza. Mógłbym również zdobyć rod. Jest łatwopalny, więc po użyciu uwolnienia ognia wachlarze zapalą się. Ilość metali do wyboru jest ogromna, więc nie muszę się martwić, że czegoś nie będzie w spisie. Wysokie temperatury topnienia tych metali sprawią, że nie uszkodzą się po zetknięciu z ognistą techniką. Po prostu zaczną się palić, co zwiększy obrażenia zadane przeciwnikowi, a płomienie po dodaniu mojej chakry do wachlarzy nie zrobią mi krzywdy. Po wybraniu odpowiadających mi metali zacząłem zastanawiać się nad ozdobieniem. Chciałem, by wyglądały naprawdę ładnie. Cholerna dusza cholernego artysty. Umiałem rysować, więc mogłem bez problemu wymyślić zdobienia. Westchnąłem. Wiedziałem, że będę musiał się namęczyć ze zbieraniem materiałów. Zauważyłem, że przechodzę obok kasyna. Okay! Koniec myślenia o tym! Los sam mi dał kasyno, to czas zbierać pieniądze na moje cudne wachlarzyki! Przy okazji się trochę pobawię~
CZYTASZ
Egzystencja ~ Naruto FanFiction
FanfictionNaruto przewyższa inteligencją wielu swoich rówieśników. Zwiódł wszystkich udając ciągle śmiejącego się idiotę. Nikt nie zna jego prawdziwej twarzy... lecz może komuś uda się ją w końcu ujrzeć? YAOI ALERT To ff to yaoi. Jeśli nie lubisz to po prost...