Pochmurny poranek, zapowiadający kolejny okropny dzień tygodnia - środę.Zebranie się i wmówienie sobie, że wstanie do szkoły to mój obowiązek wydawało się trwać wieki, ale poskutkowało. Z mizerną miną zwlekłam się z wygodnego łóżka, spojrzałam w lustro i natychmiast pożałowałam tego posunięcia. Wyglądałam, jakby nie patrząc, tragicznie.
Ruszyłam prosto do łazienki, w której robiąc wszystko w najwolniejszym tempie jakim mogłam, przesiedziałam łącznie jakieś 10 minut, żeby w późniejszej kolejności pójść do pokoju i się ubrać.
Czułam już wtedy, że najlepszą opcją byłoby po prostu zostanie w domu, włączenie netflixa i zawinięcie się w ciepły koc. Dlaczego znowu się nie posłuchałam?
- Wychodzę - oznajmiłam krótko, nie mając ochoty na żadne dyskusje i pytania.
Fatalny poranek.
Żółty autobus, który podjechał na przystanek, był przepełniony ludźmi. Każdy z nich zmierzał do Western' High, czyli także mojego liceum. Nawet je lubię, szkoda tylko, że chodzenie do niego jest obowiązkowe.
Westchnęłam i weszłam, żeby zająć jakiekolwiek wolne miejsce, czekając, aż ten dzień dobiegnie do końca. Nie zanosiło się na to za szybko, więc po prostu wyjęłam słuchawki i włączyłam muzykę.
- Jezu, zabili ci psa czy co? - zapytała brązowooka szatynka, siadając obok mnie.
- Tak się czuję, boże, dałabym wszystko, żeby być już w domu. - wyżaliłam się przyjaciółce.
- Oh, no właśnie! Wpadłam na pomysł, żeby.. - nie dokończyła, bo od razu przerwałam jej żenujący wywód.
- Nie ma opcji. Lubię cię, ale pomysły to tak naprawdę najgorsze co masz, wybacz, na nic się znowu nie piszę.
- Nie wiesz nawet o co chodzi małpo. Nathan ma dziś mecz koszykówki i chciał, żebym wpadła.. Może poszłabyś ze mną? Zresztą, po co pytam. Idziemy, dziś o 16 masz być na trybunach, inaczej nie żyjesz.
Nathan, to było do przewidzenia. Suzie i ten jakże przystojny (bo był, niesamowicie przystojny) chłopak podobali się sobie od jakichś 2 miesięcy. Cała szkoła myślała, że byli ze sobą już 2 tygodnie, ale oni wciąż tylko się "przyjaźnili". No jasne, a ja to Święty Mikołaj. Naprawdę lubiłam Nathana, ale zostanie dodatkowych 90 minut w szkole? To nie ja będę jego dziewczyną, tylko Suzie!
Po co to mówię, przecież i tak pójdę.
- No i wiesz, będzie Herman..
H e r m a n - obiekt westchnień każdej, bezmózgiej dziewczyny z Western' High. Wpasowuje się w ideał, jaki niejedna dziewczyna by określiła. Wysoki szatyn, z pięknym, białym uśmiechem i wysportowanym ciałem, wiedzący o swoim powodzeniu, i korzystający z niego najlepiej, jak mógł.
Mi dość ciężko zrozumieć co poza wizualną stroną pociąga te wszystkie idiotki. Naprawdę czasami się nad tym zastanawiam, ale do dziś nie znam odpowiedzi na to pytanie.
Między mną, a Hermanem, nie panuje żadna relacja. Nie czuję potrzeby integrowania się z kimś takim i chyba z wzajemnością, co nawet mi odpowiada.
Mimo tego, co jakiś czas nasze spojrzenia wymieniają się na korytarzu, ale to tyle z tego, co nas łączy.
Znaczy, tak było.

CZYTASZ
GAME OVER II Xizxawq
Fanfiction*******i mimo tylu pięknych zachodów słońca, żaden nie może równać się ze sposobem, w jaki się do mnie uśmiechasz******** fanfiction inspirowane książką PIZGACZ pt. "Girls Love Bad Boys", miłego czytania xxx